"W imię ojca i syna". Religijna dyrektor szpitala wprowadza nowe rządy
Relikwie, modlitwy, krzyż zamiast węża Eskulapa, zakaz zakładania pacjentkom wkładek antykoncepcyjnych, presja na porody naturalne, mobbingowanie lekarzy, którzy nie zaglądają do szpitalnej kaplicy. "Wyborcza" opisuje kontrowersyjne metody pracy wrocławskiej kliniki pod rządami religijnej dyrektor.
18.03.2024 | aktual.: 18.03.2024 13:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Szpital im. Falkiewicza na wrocławskim Brochowie podlega urzędowi marszałkowskiemu, którym rządzą jeszcze PiS i Bezpartyjni. To za czasów tej koalicji jego szefową została Agnieszka Chrobak" - wskazuje "Wyborcza".
Gazeta wzięła na tapet lecznicę z Wrocławia, w której praktykowane są dość kontrowersyjne metody, a sami pracownicy nie szczędzą gorzkich słów pod adresem religijnej pani dyrektor.
Szpital leczy "po bożemu"
- Jesteśmy grupą osób, które Bóg postawił na tym miejscu, by przekształcić największy oddział ginekologiczno-położniczy na Dolnym Śląsku w Modelowe Centrum Zdrowia Prokreacyjnego - mówiła niedawno Agnieszka Chrobak na mszy świętej, po której to do szpitalnej kaplicy wprowadzone zostały relikwia beatyfikowanej niedawno rodziny Ulmów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Chrobak osobiście przeniosła relikwiarz do szpitalnej kaplicy, gdzie stanął obok umieszczonych tam wcześniej szczątków innego błogosławionego - ks. Jerzego Popiełuszki (...) wierzy, że wstawiennictwo świętych pomoże kobietom, które nie mogą zajść w ciążę" - pisze "Wyborcza".
Problem w tym, że silne przywiązanie do Kościoła ma wpływ na pracę innych lekarzy i leczenie pacjentek. Po zmianie logotypu szpitala z węża Eskulapa na krzyż, miały tam nastać rządy "ortodoksów religijnych".
Jak mówi źródło "Wyborczej", kierownik porodówki dr Jarosław Pająk zabronił zakładania pacjentkom wkładek antykoncepcyjnych, które mają również działanie lecznicze w przypadku nienaturalnie obwitych miesiączek. Jest też presja, by maksymalnie ograniczać cesarskie cięcia na rzecz naturalnych porodów. - Bo trzeba, by kobieta mogła więcej rodzić - wyjaśnia GW jedna z lekarek.
Mówi się o czystkach na oddziale i mobbingowaniu części lekarzy ginekologów - szczególnie tych, którzy nie uczestniczą w modlitwach w szpitalnej kaplicy. - Ze szpitala usunięto wszystkich ordynatorów, dwóch dyrektorów, wszystkie oddziałowe i to wszystko było w imię ojca i syna - mówi zwolniona lekarka.
- Od kiedy zarządzam placówką, systematycznie poprawia się jakość opieki okołoporodowej - komentuje dyrektorka.
Czytaj także:
Źródło: "Gazeta Wyborcza", Gość.pl