Szpital jak z koszmarów; "na ścianach widać grzyb"
Chorzy na białaczkę leżący w Dolnośląskim Centrum Transplantacji Komórkowych we Wrocławiu, są leczeni w koszmarnych warunkach. Czekający na przeszczep pacjenci leżą na korytarzach i w zagrzybionych salach. Była nadzieja na odmianę losu, ale na nadziei się skończyło - donosi serwis TVP.Info.
- Grzyb na ścianach widać. Nie powinny być te warunki takie tutaj w takim szpitalu , bo tutaj już chemia ludzi wyniszcza - mówi pacjentka Aneta Pełka. Nawet łóżka są tu węższe od innych. Zrobiono je na wymiar, by zajmowały jak najmniej miejsca. Inaczej nie dałoby się przejść korytarzem.
Chorzy boją się, że jeśli zrezygnują z tego szpitala w innym może zabraknąć dla nich miejsca, bo wszystkie są przepełnione. A to ostatnia nadzieja na wyjście z choroby. Głośno nikt nie narzeka.
Dantejskie sceny spowodowane tłokiem dzieją się też w przyszpitalnej przychodni, dlatego dyrektor Centrum już od dawna starał się o nowe sale dla chorych. - Mam przed sobą pismo pana profesora, w którym wyraźnie zwraca się do nas z prośbą o przekazanie na rzecz dolnośląskiego Centrum Transplantacji Komórkowej właśnie tych pomieszczeń - twierdzi Marta Libner z Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Zabiegał i dostał. Nie spodziewał się jednak, że dar Urzędu Marszałkowskiego, organu założycielskiego szpitala będzie w takim stanie. Zamiast czystych i przestronnych sal dla chorych dostał piwnice w przylegającym szpitalu. Na razie grasują w nich jedynie szczury. Piwniczne pomieszczenia nie nadają się nawet na magazyny.
- Tylko czysty szpital może być dobrym szpitalem i my o tym w Polsce często zapominamy - zaznacza prof. Andrzej Lange z Centrum. Dyrektor dostał szpitalne piwnice, z którymi nic nie może zrobić. Jego zdaniem nie nadają się nawet do remontu. O nowe pomieszczenia zabiegał od 8 lat. Teraz zaczyna od nowa - kończy TVP.Info.