Szokująca relacja z Białorusi: bili mnie butami i dusili
Pojawiły się kolejne relacje o torturach stosowanych przez KGB wobec zwolenników opozycji na Białorusi. O azyl polityczny w Polsce poprosił grodzieński opozycjonista Kirił Semiańczuk, którego torturami zmuszono do podpisania zgody na współpracę z KGB i wystąpienia w białoruskiej TV państwowej. - Zaczęli mnie bić butami napełnionymi żwirem, a jeden z nich przy tym zaczął mnie dusić. Otrzymywałem ciosy w twarz tak, że moja głowa uderzała o ścianę - powiedział w rozmowie z TV Biełsat.
Czytaj także:
Kirił Semiańczuk od 2008 roku działał w Zjednoczonej Partii Obywatelskiej i w czasie kampanii wyborczej zbierał podpisy dla Jarosława Romańczuka i Uładzimira Niaklajewa. 14 grudnia ub.r. uczestniczył on w pikiecie przed Uniwersytetem Rolniczym w Grodnie, gdzie namawiał studentów do nie oddawania głosów w czasie przedterminowego głosowania. Został wtedy na kilka godzin zatrzymany przez milicję.
Wolnością cieszył się jedynie kilka dni, już 17 grudnia ub.r. został aresztowany na dworcu, gdy wsiadał do pociągu do Mińska. Miał wziąć udział, w opozycyjnej demonstracji w wyznaczonej na dzień wyborów. Do Mińska nie dojechał, otrzymał za to karę sześciu dni aresztu, za udział w nielegalnej demonstracji przed uniwersytetem. Według jego relacji, w nocy 19 grudnia, po tym gdy w Mińsku milicja rozbiła manifestację opozycji, rozpoczęła się seria nocnych przesłuchań. Był on w ciągu nocy trzykrotnie budzony. Pracownicy KGB chcieli się dowiedzieć z kim współpracował w Mińsku i kto finansuje białoruską opozycję.
- Za drugim razem kagiebiści zaczęli mnie bić walonkami (filcowe buty - red.) napełnionymi żwirem, a jeden z nich przy tym zaczął mnie dusić. Otrzymywałem ciosy w twarz tak, że moja głowa uderzała o ścianę - powiedział w rozmowie z Biełsat TV. - Podczas trzeciego przesłuchania pojawili się „dobrzy” kagiebiści. Mówili mi, że ci co mnie pobili do debile i żebym im wszystko powiedział, bo oni mnie bić nie będą - relacjonował Siemiańczuk.
Po tych nocnych przesłuchaniach, opozycjonista zgodził się udzielić wypowiedzi w państwowej telewizji białoruskiej, w której skrytykował opozycję. Podpisał również dokument o współpracy. - Kagiebiści pokazali mi przy tym torebkę z białym proszkiem i ostrzegli, że jeżeli nie będę współpracował, to mi ją podrzucą i dostanę 10 lat - powiedział.
Siemiańczuk opowiedział wszystko swoim partyjnym kolegom, który poradzili mu żeby uciekał z kraju. Na Białorusi została jego żona i córka, które również zamierza sprowadzić do Polski. Opozycjonista przybywa on w jednym z polskich ośrodków dla uchodźców.