Szokująca lista zakładów z rosyjskim certyfikatem
Po opublikowaniu listy zakładów, które
uzyskały certyfikaty dopuszczające eksport wyrobów mleczarskich na
wschód, poseł Piotr Krutul, członek sejmowej Komisji Rolnictwa i
Rozwoju Wsi, powiedział "Naszemu Dziennikowi", że jest tym
dokumentem "wstrząśnięty".
02.03.2005 | aktual.: 02.03.2005 06:26
- Okazuje się, że połowa wyszczególnionych na tej liście zakładów mleczarskich to firmy z kapitałem zagranicznym, na dodatek zlokalizowane w zachodniej części Polski, np. na Opolszczyźnie, gdzie nie ma większych tradycji i potencjału mleczarskiego. Wychodzi na to, że ta lista służy przede wszystkim kapitałowi zagranicznemu, twierdzi poseł.
Według niego zabrakło na liście stosownej reprezentacji ze wschodniej części Polski, z Podlasia, Lubelszczyzny, Podkarpacia. Trzeba pamiętać, jakie to może mieć skutki w wymiarze ludzkim i ekonomicznym. Wielu tamtejszych rolników zainwestowało potężne pieniądze w budowę nowoczesnych obór. Jeśli ich mleczarnie, z którymi się związali, padną, to i oni mogą ponieść bardzo wymierne straty. A przecież to tutaj zlokalizowane są "zielone płuca Europy" i tutaj znajdziemy najlepsze warunki przyrodnicze do hodowli bydła mlecznego. Stąd też najbliżej jest do Rosji.
Krutul zasugerował, że lista mleczarń, które uzyskały certyfikat, będzie się dobrze kojarzyć rolnikom szczególnie z woj. łódzkiego, czyli rodzinnych stron ministra Olejniczaka, z jego okręgu wyborczego. - Jestem pewien, że wielu, bardzo wielu, będzie takich, którzy pomyślą sobie, iż oto pan minister rolnictwa nie zamierza rezygnować z kariery politycznej, a kilka zakładów z jego rodzinnych stron na rosyjskiej liście sprawi, że w rezultacie za sprawą wiejskich wyborców pan Olejniczak znajdzie się w parlamencie. To wygląda bardzo niesmacznie. No ale minister jest bardzo zadowolony,> powiedział poseł.