Szli na pałac prezydenta, policja zaatakowała - 400 rannych
Ponad 400 osób zostało rannych podczas kilkutysięcznego, nieudanego marszu na pałac prezydencki Alego Abd Allah Salaha w mieście Al-Hudajda na zachodzie Jemenu - podały źródła medyczne.
Marsz zorganizowano w proteście przeciwko brutalnemu stłumieniu niedzielnej demonstracji w mieście Taez. Zginęło wtedy dwóch uczestników, a co najmniej 250 odniosło obrażenia.
- Nagle zgromadzili się wokół budynku administracji prowincji i skierowali się do pałacu prezydenckiego, ale zatrzymała ich policja, która strzelała w powietrze i użyła gazu łzawiącego - powiedział świadek zdarzenia. - Widziałem też wielu policjantów ubranych po cywilnemu, atakujących demonstrantów - dodał.
Lekarze w miejscowym szpitalu podali, że 9 osób miało rany postrzałowe, 350 podtruło się gazem łzawiącym, a ok. 50 zostało ranionych przez rzucających kamienie policjantów w cywilu.
Pałac w Al-Hudajdzie to jedna z kilku rezydencji prezydenta Alego Abd Allah Salaha. Według agencji Reutera podczas marszu prawdopodobnie przebywał on w pałacu w stolicy Sanie.
Jemen, jeden z najbiedniejszych krajów arabskich, oprócz szyickiej rebelii na północy boryka się również z separatystycznym ruchem na południu oraz wzrostem wpływów i wzmożoną działalnością Al-Kaidy.
Obecna fala protestów w Jemenie została zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka.