Szkoła kluczem do integracji młodych uchodźców. Czy polska oświata jest gotowa?
Polska zobowiązała się przyjąć ok. 7 tysięcy uchodźców. Będą to głównie Syryjczycy, Erytrejczycy oraz Irakijczycy. Wśród nich duży odsetek stanowić będą dzieci. Ich edukacja może być kluczem do integracji imigrantów. Czy polskie szkoły są gotowe na takie wyzwanie?
Rząd pewny, eksperci z wątpliwościami
- W systemie edukacji w Polsce dzieci cudzoziemskie mamy od dawna. W związku z tym, jeśli w polskich szkołach pojawią się kolejne dzieci cudzoziemskie, to nie będzie to pierwsza taka sytuacja. Co prawda nie wszystkie polskie szkoły miały z dziećmi cudzoziemskimi kontakt i nie wszystkie szkoły są na to przygotowane, ale my jako system edukacji już wiemy, co w takiej sytuacji robić - zapewniała w połowie września na specjalnie zwołanej konferencji prasowej minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska i dodała - Są dodatkowe pieniądze na to, aby dzieci cudzoziemskie uczyły się języka polskiego.
Słowa te wprawiły w zdziwienie prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza. - Fakt, że pani minister mówi o tym, że ma pieniądze, jest dla mnie pewną nowością. Ja spotkałem się raczej z wypowiedziami, że mamy kredki, ołówki i nauczycieli, ale nie mamy pieniędzy. Nie oszukujmy się jednak. Dzieci uchodźców nie rozłożą budżetu państwa, ani skromnego budżetu MEN. Byłby to wręcz wstyd gdyby 40 milionowy kraj nie był w stanie przyjąć tysiąca, czy 5 tysięcy uczniów. Nie w tym jest problem. Istotą sprawy jest jednak to, czy będziemy szukać pieniędzy w samorządach, czy w budżecie państwa.
Zdaniem prezesa ZNP znalezienie środków jest jednak sprawą drugorzędną. Dużo ważniejsze jest przygotowanie polskich nauczycieli oraz społeczeństwa na przyjęcie uchodźców. Jego zdaniem kadry powinny poradzić sobie w nowej sytuacji. Nie ma jednak pewności, że egzamin dojrzałości zdadzą różne grupy społeczne.
- Szkoła nie funkcjonuje na zasadzie wyspy. Jest sprzężona z lokalną społecznością. Co z tego, że placówka będzie przygotowana, jak społeczność nie i stanie w kontrze do naszej pracy. Musimy przygotować nie tyle szkołę i nauczycieli, co lokalne władze samorządowe i środowiska. Nie chodzi o kredki i ołówki, ale o mentalność - przekonuje Broniarz.
Sławomir Sikora dyrektor Gimnazjum Społecznego nr 20 w Warszawie, w którym co 5 uczeń urodził się poza granicami naszego kraju przyznaje, że trudno jest jednoznacznie powiedzieć, czy nasza oświata jest przygotowana na przyjęcie dzieci uchodźców.
- Czy szkoły są na to gotowe? I tak i nie. Szkoły, które wcześniej nie miały kontaktu z takimi uczniami, mogą mieć problemy jeżeli chodzi o przystosowanie się. Placówki takie jak nasza są na to gotowe. Będziemy jednak mieli problem lokalowy, który trzeba będzie rozwiązać, jeżeli te dzieci się u nas pojawią. Ale to też nie jest tak, że staniemy przed faktem dokonanym i nagle trzeba będzie przyjąć np. 7 tysięcy takich dzieci. W środę odbyło się spotkanie z wojewodą mazowieckim i wiemy, że mamy jeszcze trochę czasu, żeby się do tego procesu przygotować i nie robić tego na ostatnią chwilę - tłumaczy Sikora.
Problemy i wyzwania
Pierwszym i najważniejszym problemem, z którym zetkną się dzieci uchodźców oraz nauczyciele, jest nieznajomość języka polskiego. Przez nią uczniowie urodzeni w innych krajach mogą mieć kłopoty z dostosowaniem się do naszych szkół oraz czuć się wyobcowani. Polskie placówki oświatowe mogą mieć też trudności ze znalezieniem wykwalifikowanej kadry, tłumaczy oraz asystentów kulturowych.
Eksperci nie mają wątpliwości, że nauczycieli trzeba specjalnie przeszkolić do nauki dzieci z innych krajów, szczególnie tych pochodzących z krajów arabskich. – Należy uwrażliwić nauczycieli, by zwracali uwagę na kulturę, czy religię danego ucznia. Dzięki temu unikamy sytuacji wynikających z niezrozumienia – tłumaczy Sławomir Sikora, którego placówka ma najdłuższy staż w kraju w pracy z dziećmi uchodźców. Dyrektor zwraca jednak uwagę na fakt, że duże znaczenie w procesie kształcenia takich uczniów ma też to, z jakim bagażem doświadczeń trafiają do szkoły.
- Często nie chodzi o to, co taki uczeń zastanie w szkole, ale bardziej o to z czym do niej przychodzi. Jeżeli chodzi o dzieci z Ukrainy to jest to np. trauma wojenna lub po stracie bliskiej osoby. Z kolei dzieci z krajów muzułmańskich, nie znając języka i kultury, mogą przeżyć szok. Są to bariery, z którymi muszą sobie radzić – tłumaczy dyrektor.
Obawy mają również rodzice. Niektórzy z nich zwracają uwagę, że uczniowie nie znający języka polskiego mogą rozbijać lekcje i przez to zaniżać poziom klasy. Takie głosy pojawiły się m.in. w Coniewie, czyli placówce do której uczęszczają dzieci czeczeńskich uchodźców. Kolejne obawy dotyczą obniżenia poziomu szkoły. Wyniki testów dzieci, które czasem prawie nie mówią po polsku, wliczają się bowiem do rankingów.
- Ja rozumiem tych rodziców i tego nie bagatelizuję. Ale taka sama sytuacja może mieć miejsce w przypadku Polaka, katolika, który ma np. padaczkę. I co wtedy? Ci rodzice powiedzą, że nie chcą takiego ucznia. To jest kwestia dojrzałości społecznej i emocjonalnej ludzi. Tu wielką pracę do wykonania ma samorząd – tłumaczy Broniarz i kontynuuje – ZNP stoi na stanowisku, że szkoła to żywy organizm, gdzie liczy się człowiek, a nie rankingi. Tu nie chodzi o margaryny, prezerwatywy, czy samochody, tylko o ludzi. Jesteśmy przeciwni sprowadzaniu szkół do rankingów, gdyż wówczas komercjalizujemy edukację.
Klucz do integracji uchodźców
Na Zachodzie, czy w krajach Skandynawskich panuje pogląd, że szkoła jest kluczem do integracji dzieci uchodźców. W Szwecji uczniowie urodzeni w innych krajach przez kilka tygodni lub miesięcy uczą się języka szwedzkiego w kilkuosobowych grupach. Mają również prawo do nauki swojego ojczystego języka i przysługuje im wsparcie tłumacza.
Także w Polsce eksperci są zgodni, że stworzenie odpowiednich warunków dzieciom, które trafią do naszego kraju, jest jednym z najważniejszych aspektów pomocy. Zwracają jednak uwagę na fakt, że nieprawidłowe wprowadzenie takich uczniów do szkół może stworzyć nowe problemy.
- Mogą one być spotęgowane przez złe warunki, do których przeniesiemy uchodźców. Musimy sprawić, by poczuli się u nas dobrze i bezpiecznie, ale pamiętając o jednym – to oni przychodzą do nas i wchodzą do innego środowiska. Na pewno pojawią się kłopoty, bo jeżeli ktoś jest ortodoksyjnym muzułmaninem, to funkcjonowanie w polskiej szkole może być dla niego i jego rodziców pewnym wyzwaniem. Ale to oni muszą spróbować się przystosować – nie ma wątpliwości Broniarz.
W podobnym tonie wypowiada się mający wieloletnie doświadczenie w pracy z uchodźcami Sławomir Sikora.
- Nie jest tajemnicą, że najlepsza integracja przebiega w przestrzeni szkolnej. Jest to szansa, którą można wykorzystać, ale również zaprzepaścić. Źle prowadzona może zmniejszyć szansę młodego człowieka na znalezienie pracy, czy wyuczenie zawodu. Błędy mogą odcisnąć się sporym piętnem – kończy dyrektor.
Pierwsi uchodźcy mają trafić do Polski w 2016 roku, a cały proces został rozłożony na 2 lata. Początkowo zostaną rozlokowani w otwartych ośrodkach Urzędu do Spraw Cudzoziemców. W naszym kraju znajduje się obecnie 12 takich placówek.
Przemysław Dubiński, WP.PL