Szkoła bez bąbelków
Hasło do wyprowadzki automatów z colą ze szkół dały w ten weekend - na cyklicznym spotkaniu z dyrektorami placówek - władze Gdańska. Dyrektorzy są "za".
09.11.2005 | aktual.: 09.11.2005 07:53
Wczoraj zniknął automat z gdańskiej podstawówki nr 48. - Przyjechał przedstawiciel producenta i zabrał automat, oczywiście za naszą zgodą - mówi Anna Oprawko, dyrektor szkoły. - Gdyby tego nie zrobił, sama zaproponowałabym usunięcie coli. Podobnie, jak z tej szkoły automaty znikną też niebawem ze wszystkich gdańskich placówek. To efekt apelu władz Gdańska, które chcą powalczyć o zdrowie dzieci. Zupełnie przypadkiem w tym samym czasie sam producent coca-coli postanowił zrezygnować ze sprzedaży w szkolnych automatach słodkich napojów gazowanych. - Zdajemy sobie sprawę, że dzieci nie do końca świadomie dokonują wyborów. Zaproponujemy szkołom zastąpienie coli sokami czy wodą mineralną - mówi Iwona Jacaszek, rzecznik prasowy Coca-Cola HBC Polska.
Ze Szkoły Podstawowej nr 48 zniknął wczoraj automat z coca-colą. Niebawem ten sam los czeka automaty we wszystkich szkołach w Gdańsku.
Muszę tylko porozumieć się z dostawcą i nasze automaty znikną - mówi Tomasz Zbierski, dyrektor VI LO i Gimnazjum nr 6, które miesięcznie otrzymywało ok. 300 zł za dzierżawę miejsca pod automat. Co więcej, dyrektor "szóstki" chce też poprosić ajenta szkolnego sklepiku, aby ten również wycofał słodkie gazowane napoje. - Przemawiają do mnie argumenty zdrowotne - mówi Zbierski. Na propozycję władz Gdańska przystaną szefowie niemal wszystkich gdańskich szkół, choć niektórzy podchodzą do pomysłu trochę sceptycznie.
- Co z tego, że coli nie będzie w automacie, dzieciaki wyskoczą na przerwie do sklepu za rogiem - argumentują. - Pewnie, że tak będzie, ale przynajmniej będą miały sygnał, że szkoła tych napojów nie popiera - ripostuje Tomasz Zbierski. - Gdyby jeszcze dzieciaki chciały zamiast coli pić mleczne wyroby - wzdycha Anna Oprawko, dyrektor SP nr 48. - Swojego czasu wprowadziliśmy w sklepiku szkolnym mleczne napoje. Pod koniec każdego dnia sprzedawczyni szukała wśród nauczycieli chętnych, którzy kupiliby je do domu po bardzo obniżonej cenie.
Anna Kisicka