ŚwiatSzkodliwa konferencja międzyrządowa UE

Szkodliwa konferencja międzyrządowa UE

Konferencja międzyrządowa, która pracuje
na ostatecznym kształtem unijnej konstytucji, jest bardziej
szkodliwa niż użyteczna - pisze konserwatywny
francuski dziennik "Le Figaro".

28.11.2003 12:20

Szefowie dyplomacji 25 obecnych i przyszłych państw Unii Europejskiej, w tym Polski, spotkali się w piątek na dwa dni w Neapolu, żeby kontynuować prace nad kompromisem w sprawie konstytucji. Szefowie państw i rządów na ten sam temat będą rozmawiali za dwa tygodnie w Brukseli.

Tymczasem "Le Figaro" pisze, że "rządy 25 państw rozszerzonej Europy udowadniają cały czas, że ich zbiorowa praca jest kompletnie nieskuteczna. Dwa miesiące po otwarciu konferencji międzyrządowej dyskusje utknęły w martwym punkcie. Nie pojawił się żaden nowy pomysł".

_ "W najlepszym razie konferencja zaowocuje przyjęciem projektu przedstawionego przez Konwent, ale w wersji pozbawionej wyrazu i siły"_ - dodaje dziennik. - "W najgorszym razie na szczycie 12-13 grudnia w Brukseli konferencja międzyrządowa zakończy się fiaskiem. Już teraz niektórzy urzędnicy (z krajów UE) otwarcie rozważają taką możliwość".

Zdaniem dziennika, konsekwencje niepowodzenia prac nad unijną konstytucją byłyby katastrofalne, bowiem stawiałyby pod znakiem zapytania integrację nowych członków w UE.

_ "Jak można sobie wyobrazić kierowanie Unią złożoną z 25 państw, skoro ledwie jest to możliwe w Piętnastkę, przy użyciu mechanizmów wymyślonych dla sześciu członków wspólnoty?"_ - zastanawia się autor komentarza Luc de Barochez.

De Barochez ubolewa, że Niemcy były jedynym krajem, który opowiedział się za przyjęciem projektu Konwentu w całości. Przypomina, że to Francja naciskała na zwołanie konferencji międzyrządowej, "za co teraz pluje sobie w brodę, bo tekst konstytucji całkiem jej odpowiada".

Zdaniem dziennika, podstawowym mankamentem konferencji międzyrządowej jest wymóg jednomyślności. "Po drugie, nie sposób wymagać od rządów, aby zreorganizowały ten system na swoją niekorzyść" - dodaje. Autor cytuje też członków Konwentu, którzy utrzymują, że to oni, a nie przedstawiciele rządów mieli do przyjęcia konstytucji odpowiedni mandat polityczny.

Tymczasem - pisze "Le Figaro" - prace konferencji międzyrządowej sprowadzają się do napisania tekstu, który będzie do przyjęcia dla wszystkich krajów z osobna, zwłaszcza że w niektórych odbędzie się w tej sprawie referendum. "Nie ma sensu przyjmowanie tekstu, który zostanie potem odrzucony przez ludzi. Chyba że chodzi po prostu o pretekst, żeby nic nie zrobić" - konkluduje de Barochez. (iza)

Źródło artykułu:PAP
Zobacz także
Komentarze (0)