Szkoccy politycy krytykują akcję ratunkową statku "Cemfjord"
Szkoccy parlamentarzyści uważają, że akcja ratownicza statku "Cemfjord" z polską załogą na pokładzie odbyła się za późno - donosi Radio Zet.
Politycy zauważają, że od czasu zaalarmowania przez przepływający obok wraku prom do rozpoczęcia poszukiwań minęło dwie i pół godziny. To, zdaniem parlamentarzystów Liama McArthura i Alistaira Carmichaela, stanowczo za późno.
- To był tragiczny początek roku dla mieszkańców szkockiego wybrzeża. Współczujemy rodzinom ofiar. Teraz musimy jednak wyjaśnić wszystkie wątpliwości związane z akcją ratunkową. To chociażby opóźnione włączenie się do niej służb, które dyżurowały w porcie w Kirkwall - zauważa Alistair Carmichael.
- Jest mało prawdopodobne, by wrak statku "Cemfjord" został podniesiony z dna morza, choć w tej sprawie nie zapadły jeszcze żadne decyzje - mówi tymczasem w rozmowie z RMF FM rzecznik armatora Tony Redding. Jego zdaniem nie można również wykluczyć, że do wraku nie zejdą także płetwonurkowie. Redding wyjaśnia, że to niebezpieczne, bo wrak znajduje się na głębokości 70 metrów, w cieśninie, gdzie występują silne prądy i zmienne warunki pogodowe.
Wywrócony dziobem do góry "Cemfjord" został zauważony w sobotę 3 stycznia po południu. Statek zatonął w niedzielę. Przewoził dwa tys. ton cementu z Aalborg w Danii do Runcorn w hrabstwie Cheshire. Nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. Ośmioosobowa załoga nie wysłała żadnego sygnału alarmowego.
Mimo akcji poszukiwawczej nie udało się odnaleźć marynarzy z "Cemfjorda". Trwa śledztwo, które próbuje wyjaśnić zagadkę katastrofy statku, na którym zginęło siedmiu polskich marynarzy i jeden obywatel Filipin.