Sześcioletni Maksiu skatowany przez ojczyma? "W przedszkolu miał najsmutniejsze oczy"
Porażające ustalenia WP ws. sześcioletniego Maksia ze Zduńskiej Woli. Chłopczyk przed śmiercią miał być maltretowany, bity i podtapiany. W sprawie zarzuty usłyszeli już matka i ojczym chłopca. W rozmowie z WP Maksia wspominają rodzice dzieci, które chodziły z nim do przedszkola.
W środę wcześnie rano matka sześcioletniego Maksymiliana - Paulina M. wezwała służby ratunkowe twierdząc, że jej dziecko przestało oddychać. Gdy ratownicy przybyli do kamienicy przy Placu Wolności w Zduńskiej Woli mogli już jedynie stwierdzić śmierć dziecka. Ze względu na obrażenia chłopca od razu wezwali też policję. Funkcjonariusze zatrzymali 31-letnią matkę dziecka oraz jej 28-letniego partnera - Daniela Sz.
Jak ustaliliśmy, opiekunowie chłopca nie mieli założonej niebieskiej karty. W chwili zatrzymania nie byli pod wpływem alkoholu. Wykonano im badania na obecność innych środków. Ich wyniki nie są jeszcze znane.
Prokurator Witold Hejmanowski podał WP wstępną przyczynę zgonu chłopca. Maksiu zmarł na skutek licznych obrażeń ciała w wyniku doznanej przemocy. 8 maja partner matki chłopca został przekazany do Prokuratury Rejonowej w Zduńskiej Woli, gdzie usłyszał zarzut zabójstwa. W piątek zarzuty usłyszała też matka dziecka.
Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie od śledczych, sześcioletni Maksiu był maltretowany, miał być bity, kopany, podtapiany, przypalany i duszony. Jego obrażenia były rozległe. - Prokurator był wstrząśnięty tym, co zobaczył. Skala tych obrażeń była niewyobrażalna - mówi nam jedna z osób zaangażowanych w sprawę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyrzuciła żywe niemowlę na śmietnik. 18-latka z USA nagrana na kamerze monitoringu
Dotarliśmy do rodziców, których dzieci chodziły z Maksiem do jednego z łódzkich przedszkoli. Wszyscy są wstrząśnięci tragedią i przyznają, że sześciolatek był raczej zamkniętym w sobie i smutnym dzieckiem.
- Nie pamiętam, by ten chłopiec kiedykolwiek się śmiał. Zawsze taki wyciszony, wystraszony, smutny - wspomina Paulina, mama jednego z dzieci w grupie, do której chodził Maks. - Nie widziałam jednak u niego żadnych siniaków, chłopcy często przychodzili o tej samej porze, razem się rozbierali do krótkiego rękawka i nie było nic widać - zapewnia.
- Jestem wyczulona na takie sprawy i na pewno zwróciłabym uwagę na siniaki czy niepokojące obrażenia - zapewnia.
"To był chłopiec ze smutnymi oczami"
- W przedszkolu Maksiu miał najsmutniejsze oczy ze wszystkich dzieci. Był cichutki, rzadko widziałam go jak się uśmiecha czy jest wesoły - potwierdza pani Justyna, druga z mam, której dziecko uczęszcza do tej samej placówki.
- Kiedyś nawet mój synek powiedział, że bawili się razem z Maksiem. Mówił, że był dla niego bardzo miły i jest najgrzeczniejszym dzieckiem w grupie. Wśród sześciolatków, które zazwyczaj są energiczne i łobuzują, on był zawsze tym najcichszym - dodaje.
Areszt dla matki i ojczyma 6-letniego Maksymiliana
Jeszcze w piątek matka i ojczym chłopca trafią do aresztu. W najbliższych dniach śledczy skupią się na odtworzeniu ostatniego okresu życia dziecka oraz zachowania osób towarzyszących chłopcu przed jego śmiercią.
- Podejrzany był wcześniej karany za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu. W związku z tym zbrodnia ta zagrożona jest karą dożywotniego pozbawienia wolności - przekazała w przesłanej nam informacji prasowej prokurator Jolanta Szkilnik, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj też: