Szef PKW o projekcie PiS: to tak, jakby te przepisy układał mały Kazio
Nie możemy wykluczyć zaburzeń lub destabilizacji procesu wyborczego - stwierdził przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński, oceniając projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego autorstwa PiS. - To tak, jakby te przepisy układał mały Kazio - dodał. Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Beata Tokaj dodała, że wybory pod rządami proponowanych zapisów będą dwukrotnie droższe. Na dodatek nowy, sprawnie działający i przetestowany system informatyczny, trzeba będzie "wyrzucić do kosza".
Hermeliński przyznał, że część nowych rozwiązań PKW przyjmuje z zadowoleniem. Chodzi o przepisy regulujące m.in. status mężów zaufania, dotyczące przejrzystości wyborów - czyli wprowadzające transmisji obrazu z lokali wyborczych czy kwestii kart do głosowania. - Niestety, przeważają te rozwiązania które naszym zdaniem, przez to, że wprowadzają swoistą rewolucję w funkcjonowaniu i strukturze organów wyborczych, budzą nasze poważne zaniepokojenie, głównie z powodu nagłości ich wprowadzania - stwierdził przewodniczący PKW.
Szef PKW bardzo krytycznie odniósł się do uzasadnienia dołączonego do projektu nowelizacji Kodeksu wyborczego, które jego zdaniem jest "niezwykle lakoniczne" i nie zawiera argumentów, dlaczego zmiany się wprowadza. - Używanie sformułowania lobby sędziowskie, to śpiewka znana od miesięcy, która już nie robi na mnie wrażenia - stwierdził Hermeliński.
Jego zdaniem zawarte w uzasadnieniu stwierdzenie, że wybory powinny być transparentne "podważa przejrzystość wyborów z roku 2015". Tymczasem - jak podkreślił - ich zgodność z prawem uznał przecież Sąd Najwyższy.
Najwięcej zastrzeżeń budzi tempo wprowadzania zmian
Autorzy uzasadnienia - jak zwrócił uwagę szef PKW - piszą o rzekomych nieprawidłowościach i fałszerstwach podczas wyborów w 2014 roku, które miały wpływ na wynik tych wyborów. - Ja się z tym nie zgadzam. Nie chcę używać określenia pomówienia i insynuacje,ale żadnego twardego dowodu na te fałszerstwa nie ma, nigdy go nie zobaczyłem - stwierdził. - Skoro od 2 lat prokuratura wstała kolan, a na jej czele stoi bardzo sprawny polityk, to wydawałoby się, że na dzień dzisiejszy powinny być już gotowe akty oskarżenia, skoro takie nieprawidłowości były - dodał.
Hermeliński tłumaczył, że "intencją PKW nie jest kwestionowanie prawa ustawodawców do wprowadzania zmian". Zaznaczył, że zaproponowane przepisy zostały przeanalizowane pod takim kątem, by nie doszło do jakichś utrudnień, zaburzeń, czy wręcz destabilizacji procesu wyborczego.
Najwięcej zastrzeżeń PKW budzi tempo wprowadzanych zmian i niezwykle krótki okres vacatio legis. Zgodnie z projektem PiS prawie wszystkie przepisy znowelizowanego Kodeksu wyborczego miałyby wejść w życie po 14 dniach od ich uchwalenia i podpisania przez prezydenta. Wyjątkiem miałaby być reforma samej PKW, której wprowadzenie nastąpiłoby w ciągu 100 dni od wyboru posłów do Sejmu nowej kadencji.
Hermeliński: nie można wykluczyć sytuacji, że komisarze będą ulegać naciskom
Komisję niepokoi także zmiana dotycząca instytucji komisarzy wyborczych. - Jak państwo zapewne wiecie po lekturze projektu, nie będzie komisarzy-sędziów, będą komisarze wojewódzcy i komisarze powiatowi; na ich powołanie PKW będzie miała 60 dni czasu - wskazał.
Oznacza to - jak dodał - że w tym czasie Komisja będzie miała powołać prawie 400 komisarzy; z kolei komisarze wojewódzcy będą mieli trzy miesiące, a komisarze powiatowi miesiąc na określenie nowych okręgów wyborczych. W myśl obowiązującego Kodeksu - zwrócił uwagę szef PKW - komisarze wojewódzcy mieli na to 15 miesięcy, a powiatowi - rok.
Hermeliński ma także poważne zastrzeżenia dotyczące faktu, że nowi komisarze nie będą już sędziami, jak miało to miejsce do tej pory. Mają to być osoby, które posiadają wykształcenie prawnicze. - Nie ma jednak zapisów w projekcie mówiących o ich apolityczności i niezawisłości, czyli tej cesze, która jest właściwa dla sędziów - podkreślił.
- Nie można więc będzie wykluczyć sytuacji, że w jakiś sposób mogą oni ulegać naciskom, czy powiedzmy wychodzić na przeciw oczekiwaniom partii, która będzie uczestniczyła w wyborach - dodał Hermeliński.
Hermeliński: to wygląda tak, jakby te przepisy układał mały Kazio
Szef PKW zwrócił także uwagę na fakt, że proponowane zapisy odbierają kompetencje gminie. - Dotychczas to gminy miały prawo dokonywać podziału na okręgi wyborcze, co było rozwiązaniem słusznym. Bo gmina ma najlepsze rozeznanie co do sytuacji w konkretnych miejscowościach, w konkretnym okręgu czy obwodzie. Natomiast teraz to uprawnienie przejęli komisarze, którzy są osobami zupełnie świeżymi, bez żadnego doświadczenia - dodał.
- Więc mamy poważne obawy co do sposobu podziału na okręgi, czy obwody. Na dodatek, zgodnie z jednym z projektowanych zapisów, jeśli komisarz wyborczy nie wypełni we właściwym czasie obowiązku podziału na okręgi wyborcze, to ten obowiązek spadnie na PKW - powiedział Hermeliński. - Nie wyobrażam sobie, jak mamy to wykonać - stwierdził.
Szef PKW obawia się także, że nowi komisarze, jako że nie wymaga się od nich niezawisłości, ani apolityczności, mogą także "podlegać naciskom" ugrupowań politycznych dokonując podziału na okręgi i obwody tak, by któreś z ugrupowań osiągnęło z tego tytułu korzyści.
- Mam wrażenie, że to wygląda tak, jakby te przepisy układał mały Kazio - stwierdził szef PKW.
Tokaj: system informatyczny trzeba będzie wrzucić do kosza
Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Beata Tokaj zauważyła, że wybory samorządowe przeprowadzone zgodnie z projektowanymi przepisami będą kosztować ponad 600 mln złotych, czyli dwukrotnie więcej niż obecnie.
Zwróciła także uwagę na gotowy system informatyczny, który sprawdził się podczas wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku, przeszedł liczne testy i próby. - Po wprowadzeniu nowych przepisów trzeba będzie wyrzucić go do kosza - stwierdziła.
Szef PKW zwrócił także uwagę na inne rozwiązania, które budzą wątpliwości Komisji. Dotyczą one m.in. znaku X, który stawiało się w kratce przy nazwisku osoby, na którą oddawano głos. Nowe przepisy stanowią że mają to być "co najmniej 2 przecinające się linie". - Jestem w stanie sobie wyobrazić kłopoty komisji, która będzie miała ocenić, czy oddany głos jest ważny, czy nie. Będą zgłaszały się do komisarzy, ci ze względu na skromne doświadczenie, zgłoszą się do PKW - przewiduje Hermeliński, dowodząc, że może mieć to wpływ na spowolnienie liczenia głosów.