Szef niemieckiej policji przyznaje: podejrzani o napaści w Kolonii być może nigdy nie zostaną ujęci
• Większość podejrzanych o napaści seksualne na kobiety w Kolonii być może nigdy nie zostanie ujętych
• Opinię taką wyraził szef policji w Kolonii Juergen Mathie
• Do zajść doszło w noc sylwestrową
• Pory policja zidentyfikowała 75 podejrzanych, większość pochodzi z Afryki Północnej
24.02.2016 | aktual.: 24.02.2016 14:26
W noc sylwestrową policja w Kolonii, Duesseldorfie, Dortmundzie i Bielefeld otrzymała około 1000 zawiadomień o napaściach. 40 proc. z nich to przestępstwa na tle seksualnym.
W rozmowie z BBC szef policji w Kolonii Juergen Mathias zaznaczył jednak, że większość sprawców napaści seksualnych być może nigdy nie zostanie pociągnięta do odpowiedzialności. - Obraz, który zarejestrowały kamery, nie jest dostatecznie dobry, aby rozpoznać przestępstwa na tle seksualnym. Opieramy się na zeznaniach świadków oraz ofiar identyfikujących sprawców - wyjaśnił.
W tym miesiącu rozpoczynają się procesy sądowe dwóch Marokańczyków i jednego Tunezyjczyka oskarżonych o dopuszczenie się kradzieży w sylwestra w Kolonii.
W środę 23-letni Marokańczyk został skazany na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu za kradzież telefonu komórkowego, aparatu fotograficznego i posiadanie narkotyków. Ponadto sąd w Kolonii nałożył na skazanego karę pieniężną w wysokości 100 euro.
Mężczyzna ukradł telefon komórkowy w noc sylwestrową kobiecie, gdy ta chciała sfotografować kolońską katedrę. Sprawcę pomógł zidentyfikować afgański uchodźca, który był świadkiem zdarzenia. Podczas środowego procesu skazany przeprosił poszkodowaną.
W środę odbędzie się także proces 22-letniego Tunezyjczyka i 18-letniego Marokańczyka, którym zarzuca się kradzież aparatu fotograficznego.
W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad 1000 mężczyzn, według policji "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej", zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal słynnej katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali petardami innych uczestników zabawy pod gołym niebem.
Z tłumu wyodrębniały się mniejsze grupy, które osaczały kobiety, napastowały je, a następnie okradały. Grupy napastników liczące kilkadziesiąt osób otaczały swoje ofiary, uniemożliwiając policji szybką interwencję. Policja przez długi czas nie potrafiła opanować sytuacji.