Szef kancelarii Juszczenki: Tymoszenko chce mnie zgładzić
Gazeta internetowa "Ukrainska Prawda" zamieściła dokument, w którym szef prezydenckiej kancelarii Wiktor Bałoha pisze, że obawia się zamachu na jego życie z inspiracji premier Ukrainy Julii Tymoszenko. Dokument to - jak twierdzi gazeta - wydrukowany na papierze firmowym kancelarii prezydenckiej list Bałohy do p.o. szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wałentyna Naływajczenki.
02.09.2008 | aktual.: 02.09.2008 20:52
Bałoha pisze, że uzyskane "z wiarygodnych źródeł" plany jego fizycznego zgładzenia wywołane są jego działalnością na stanowisku szefa administracji Wiktora Juszczenki.
"Według moich informacji inicjatorem i zleceniodawcą działań, których ostatecznym efektem ma być moja śmierć, jest premier Julia Tymoszenko. Oczekuje ona, że w ten sposób pozbędzie się ostatniej przeszkody dla osiągnięcia swego celu, czyli zdobycia stanowiska prezydenta Ukrainy " - napisał w liście Bałoha. Dodał, że zna nawet konkretne plany tego zamachu.
Bałoha napisał tu o możliwości "otrucia poprzez dodanie trucizny do jedzenia", zamiarach "inscenizacji wypadku drogowego bądź samolotowego" z jego udziałem, a także planach zastrzelenia go "z broni palnej" przez zawodowego mordercę.
Jak podała agencja Interfax-Ukraina, ani SBU ani kancelaria Juszczenki nie zareagowały dotychczas na rewelacje "Ukrainskiej Prawdy".
Interfax przypomniał jednak, że w końcu sierpnia rzeczniczka SBU Maryna Ostapenko poinformowała o zatrzymaniu człowieka podejrzewanego o grożenie Bałodze.
Ostapenko oświadczyła wówczas, że informację o groźbach pod jego adresem przekazał SBU sam Bałoha.
Obecnie wyjaśniamy, czy groźby te były związane z działalnością państwową szefa kancelarii prezydenta - powiedziała Ostapenko.
"Ukrainska Prawda" skomentowała dokument stwierdzeniem, iż wyrażenie o "rewolucji pożerającej własne dzieci" ma w ostatnich czasach na Ukrainie coraz bardziej absurdalny charakter.
Była to oczywista aluzja wobec Juszczenki i Tymoszenko, sojuszników z czasów Pomarańczowej Rewolucji 2004 r., którzy nie przebierają dziś w metodach, by w wyborach prezydenckich w 2010 r. nie dopuścić konkurenta do stanowiska szefa państwa.
Jarosław Junko