Szef kanadyjskiej telewizji przyznaje się do błędu
Szef prywatnej telewizji kanadyjskiej CTV
Robert Hurst w piśmie do polskiej ambasady w Ottawie przyznał, że
użyte przez tę stację sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne"
były "niejasne i obraźliwe" - poinformował wicedyrektor Departamentu Systemu Informacji MSZ Krzysztof Kasprzyk.
20.08.2004 17:55
Hurst napisał też, że pracownicy stacji otrzymali szereg zaleceń dotyczących opisywania wydarzeń z okresu II wojny światowej. M.in. zakazano im używać w programach informacyjnych przymiotnika "polski", kiedy opisywane będą obozy koncentracyjne lub getta, które zaprojektowały i budowały nazistowskie Niemcy.
30 kwietnia sieć CTV nadała na swoim kanale Newscast program o pozbawieniu obywatelstwa USA Johna Demjaniuka, domniemanego zbrodniarza hitlerowskiego, który - jak to określono - "był strażnikiem w polskim obozie koncentracyjnym w Treblince".
Wywołało to protesty Ambasady Polskiej i kanadyjskiej Polonii. W lipcu do MSZ w Warszawie wzywano w tej sprawie ambasadora Kanady. Mimo interwencji strony polskiej w kanadyjskim MSZ i w Canadian Radio Television and Telecomunication Comittee, Hurst nie chciał wydać sprostowania, twierdząc, że nie widzi nic niewłaściwego w użyciu tego terminu.
Jak poinformował Kasprzyk, w czwartkowym wydaniu kanadyjskiego dziennika "The Ottawa Citizen" ukazało się oświadczenie prezesa stacji. Hurst, w imieniu CTV, informuje w nim, że zgadza się ze skargami Polaków i zrobi wszystko, by w przyszłości takie sytuacje nie miały miejsca.
Według MSZ dużą rolę w zmianie stanowiska kanadyjskiego producenta odegrał list otwarty ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza. List został opublikowany w środowym wydaniu kanadyjskiego dziennika "The National Post". Cimoszewicz przypomniał w liście o tym, co zawsze stanowiło podstawę stosunków polsko-kanadyjskich i wyraził kategoryczny sprzeciw wobec nadużywania przez jedną ze stacji telewizyjnych prawdy historycznej drugiej wojny i holokaustu.
Kasprzyk przypomniał, że sprawa zatargu Polski ze stacją telewizyjną opisana została w kilku innych poważnych dziennikach kanadyjskich. Według niego, choć w oświadczeniu nie padły słowa przeprosin, to najważniejszą rzeczą jest to, że pół miliona Polaków mieszkających w Kanadzie otrzymało satysfakcję.