Szef "grupy mokotowskiej" czeka na apelację
Krakowski sąd apelacyjny odroczył rozprawę apelacyjną w procesie domniemanego przywódcy gangu mokotowskiego Andrzeja H., pseud. Korek, oraz pozostałych sześciu
oskarżonych, skazanych za udział w międzynarodowym gangu narkotykowym.
27.01.2009 | aktual.: 27.01.2009 16:13
Andrzej H. w lutym ub.r. został skazany przez krakowski sąd na karę 15 lat pozbawienia wolności, pozostali oskarżeni na kary od 4 do 13 lat. Żaden z oskarżonych przed sądem nie przyznał się do winy.
W apelacjach od wyroku oskarżeni i ich obrońcy podnosili, że w toku procesu ograniczono im prawo do obrony poprzez uniemożliwienie zadawania pytań dwóm świadkom. Sąd Apelacyjny wyznaczył więc oskarżonym dwa tygodnie na przedłożenie mu tych pytań. Po ich analizie rozpozna apelacje. Do tego czasu oskarżeni pozostaną w areszcie - postanowił.
Według prokuratury oskarżeni w okresie od czerwca 1997 roku do lipca 2000 roku w Krakowie, Warszawie i innych miejscowościach, działając wspólnie i w porozumieniu, brali udział w przywozie z USA do Polski co najmniej 95 kg kokainy wartości 1,8 mln dolarów oraz w wywozie około 12 tys. sztuk tabletek ekstazy do USA i Kanady, o łącznej wartości 47,4 tys. dolarów.
Narkotyki pochodziły z Ameryki Łacińskiej, a jednym z kanałów przerzutowych była droga powietrzna - dzięki współpracy personelu LOT-u. Materiały w tej części wyłączono do odrębnego prowadzenia.
Sąd pierwszej instancji uznał, że wina oskarżonych została udowodniona. Utajnił jednak uzasadnienie wyroku z uwagi na udział w sprawie świadków koronnych.
Skazał Andrzeja H., pseud. Korek, na 15 lat pozbawienia wolności, Dariusza P. i Wiesława L. na 13 lat pozbawienia wolności, Grzegorza K. i Stanisława G. na kary po 7 lat pozbawienia wolności, a Jacka M. i Konrada M. na kary po 4 lata pozbawienia wolności.
Mechanizm przestępstwa ujawnili prokuraturze dwaj przebywający w USA podejrzani, współpracujący z amerykańskim urzędem do spraw zwalczania przestępczości narkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration).
Prokuratura współpracowała w tej sprawie z DEA. Współpraca ta polegała m.in. na wymianie informacji, materiałów procesowych, a także organizowaniu działań polskich prokuratorów na terenie innych krajów.
Jak podawały media, w śledztwie pojawiło się nazwisko szefa gabinetu byłego prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysława Wachowskiego. Prokuratura potwierdziła te informacje, podkreślając, że materiały wymagają weryfikacji. Sam Wachowski na zwołanej specjalnie konferencji prasowej oświadczył, że informacje o jego kontaktach z gangsterami pochodzą od przestępców i są pomówieniami.
W październiku 2005 roku krakowska prokuratura informowała także, iż wpadła na nowe ślady w tej sprawie, dotyczące zarówno przemytu narkotyków do Polski, jak i zabójstwa gen. Marka Papały. Było to efektem wizyty polskich prokuratorów w Niemczech i USA. Podczas tej podróży prokuratorzy spotykali się z funkcjonariuszami DEA i uczestniczyli w przesłuchaniach świadków.
W połowie marca 2006 r. tygodnik "Wprost" napisał, że zeznania obciążające także byłego prezydenta Warszawy, Pawła Piskorskiego, złożył w tym śledztwie jeden ze świadków, Leszek P. Według świadka, współpracującego z DEA, jego znajomy Marian W. mówił mu, że "wspólnie z Piskorskim i jakimś Włochem zamierzali wyłudzić pieniądze z zagranicznego banku". Miało to być możliwe dzięki zawyżonej wartości kamieni szlachetnych, które miały stanowić zabezpieczenie dla banku. Prokuratura wyjaśniała, że Piskorski nie jest ani świadkiem, ani podejrzanym w sprawie. Sam Piskorski zapewniał, że zarzuty wysuwane przeciwko niemu są "całkowicie nieprawdziwe".
W lutym ub.r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie została zawarta ugoda, zgodnie z którą "Wprost" przeprosił europosła Pawła Piskorskiego za "nieprawdziwe informacje" o związkach tego byłego prezydenta stolicy ze światem przestępczym.
Materiały dotyczące Wachowskiego, Piskorskiego oraz śmierci gen. Papały wyłączono ze śledztwa i przekazano do innych prokuratur. - Zarówno wątek mówiący o możliwości przemytu narkotyków na pokładzie jachtu (w którym pojawia się nazwisko Wachowskiego), jak i wątek wyłudzenia kredytu przekazano Prokuratorowi Krajowemu. Za jego pośrednictwem materiały te trafiły do Prokuratora Apelacyjnego w Warszawie - mówił w maju 2006 roku po skierowaniu aktu oskarżenia przeciwko "Korkowi" do sądu zastępca prokuratora apelacyjnego w Krakowie Ryszard Tłuczkiewicz.
Pod koniec grudnia ub.r. Andrzej H. został nieprawomocnie skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku na 12 lat pozbawienia wolności za przemyt wraz z pięcioma innymi osobami 325 kg kokainy w styczniu 2003 roku. Wartość kontrabandy wyniosła ok. 80 mln zł. Proces w tej sprawie rozpoczął się w październiku 2005 roku. Andrzej H. nie przyznał się do winy i zeznał, że o przechwyceniu kontrabandy narkotyków w styczniu 2003 r. w porcie w Gdyni dowiedział się z telewizji.
Kontrabanda przypłynęła w styczniu 2003 z Ameryki Południowej na holenderskim statku do portu w Gdyni. Kokaina znajdowała się w specjalnym zbiorniku umieszczonym w ważącym kilkanaście ton urządzeniu do odsiarczania ropy naftowej. Operacja przecinania przez strażaków wykonanego z wysokogatunkowej stali pancerza zbiornika trwała ponad 12 godzin. Kokaina była spakowana w paczki ważące około kilograma.
Tzw. grupa mokotowska została rozbita pod koniec grudnia 2005 r. Funkcjonariusze CBŚ zatrzymali wówczas 17 osób. Gang od 10 lat napadał na ciężarówki, handlował bronią i narkotykami (także na skalę międzynarodową), prał brudne pieniądze. Grupa "Korka" systematycznie zawłaszczała strefy wpływów po tzw. grupie pruszkowskiej, wyrastając na najgroźniejszą w kraju. Gang zajmował się narkobiznesem, a zbrojne ramię grupy czerpało zyski ze ściągania haraczy i uprowadzeń.