Szef Agencji Wywiadu źródłem przecieków do mediów?
Obecny szef Agencji Wywiadu i były ekspert
sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Zbigniew Nowek przegrał
proces cywilny z "Przeglądem", który zarzucił mu, że był autorem
przecieków tajnych materiałów tej komisji do prasy w 2004 r.
11.04.2006 | aktual.: 11.04.2006 17:50
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Nowka, w którym żądał on od tygodnika przeprosin oraz wpłaty 100 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Wyrok jest nieprawomocny. Nowek zapowiada apelację.
W listopadzie 2004 r. związany z lewicą "Przegląd" napisał, że Nowek "wynosi z komisji orlenowskiej tajne materiały i - dokonując ich selekcji - podrzuca dziennikarzom". Dodano też, że Nowek jest "głównym podejrzanym" w tajnym śledztwie w sprawie przecieków z komisji.
Także tygodnik "Nie" napisał wówczas, że po tym, jak do komisji śledczej dotarły stenogramy z podsłuchów podejrzanego o korupcję lobbysty Marka D., Nowek "obdzwonił "swoich+ dziennikarzy" (proces Nowka z "Nie" ma ruszyć 9 czerwca).
Sąd oddalił pozew Nowka, uznając że wprawdzie mógł czuć się on urażony, ale działanie "Przeglądu" nie było bezprawne. Sąd podkreślił, że o tym, iż Nowek mógł mieć związek z przeciekami, mówili świadkowie, m.in. b. szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski, b. członek komisji śledczej Andrzej Celiński z SdPl oraz kilku dziennikarzy.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Elżbieta Żiółkowska powiedziała, iż ze słów świadków wynika, że w śledztwie prokuratury zgromadzono zeznania świadków, co do możliwości przekazywania tajnych informacji właśnie przez Nowka. Dodała, że notatka nie była oficjalnym komunikatem prokuratury, a jedynie dziennikarskim przypuszczeniem, że podejrzenia śledczych mogą kierować się w stronę Nowka.
Według sądu, kwestionowany materiał dziennikarski nie zawierał treści, które bezprawnie naruszałyby dobra osobiste powoda. Sędzia zwróciła uwagę, że notatka ukazała się w rubryce satyrycznej. Autor notatki nie naruszył zaś dziennikarskiej rzetelności, gdyż działał w obronie uzasadnionego interesu społecznego, jakim było poinformowanie opinii publicznej o sprawie przecieków, za które "powód powinien się czuć odpowiedzialny". Sędzia podkreśliła, że Nowek nie zażądał sprostowania od czasopisma.
W tak absurdalnej sytuacji jeszcze nigdy nie byłem- powiedział po wyroku Nowek dziennikarzom. Dodał, że tekst był "nierzetelny i kłamliwy", bo nie jest on podejrzany i nigdy nie wynosił tajemnic. Powołał się na zaświadczenie b. szefa komisji śledczej Józefa Gruszki, że w chwili publikacji "Przeglądu" Nowek nie miał jeszcze dostępu do żadnych tajemnic komisji. Cóż, nadal wierzę w polski wymiar sprawiedliwości - dodał.
Podkreślił, że gdyby uznać, iż człowieka można bezkarnie nazwać przestępcą, mówiąc, że to żart, to nie byłby to standard europejski. Mam nadzieję, że to orzeczenie nie ma szans na utrzymanie się w II instancji- powiedział Nowek.
Naczelny "Przeglądu" Jerzy Domański nie krył satysfakcji po wyroku. Zachowanie Nowka nazwał "przykładem ogromnej buty i arogancji". Zapewnił, że gdyby zażądał on sprostowania w kwestii niefortunnego - jak przyznał - użycia słowa "podejrzany", to tygodnik by je wydrukował.
Pełnomocnik Nowka mec. Andrzej Herman wnosił w mowie końcowej o uwzględnienie pozwu, uznając działanie pozwanych za umyślne, bo lewicowy "Przegląd" zwalcza prawicę. Pełnomocnik pozwanych mec. Hanna Gajewska-Kraczkowska wniosła o oddalenie pozwu. Przyznała, że błędem było napisanie, że Nowek jest podejrzanym, a nie - podejrzewanym.
47-letni Nowek był szefem Urzędu Ochrony Państwa w rządzie Jerzego Buzka - od lutego 1998 r. do października 2001 r. Szefem AW jest od listopada 2005 r. Był wielokrotnie oskarżany przez SLD o nielegalne działania przeciw SLD - czemu zaprzeczał.