Wyrok ws. tragicznego wypadku w Szczytnie. Zginął w nim 1,5 roczny Kubuś, jego brat wciąż walczy o powrót do zdrowia
Na karę 4,5 roku więzienia sąd w szczytnie skazał kierowcę sportowego mustanga, który dwa lata temu wjechał autem na chodnik. Potrącił kobietę prowadzącą wózek z dwójką bliźniąt. Jeden z chłopców - 1,5 roczny wówczas Kubuś - zmarł w szpitalu. Drugi z chłopców został ciężko ranny - wciąż walczy o powrót do zdrowia.
- Żaden wyrok mnie nie zadowoli, nie zwróci mi synka - powiedziała serwisowi fakt.pl Beata Pieczyńska, mama chłopców. - Będziemy jednak domagać się od sprawcy w procesie cywilnym odszkodowania na pokrycie kosztów rehabilitacji Bartusia. One wynoszą około 7 tysięcy złotych miesięcznie, a i tak żaden lekarz nie jest w stanie nam w stu procentach zagwarantować, że rehabilitacją się powiedzie - dodała kobieta.
Do tragicznego wypadku doszło pod koniec kwietnia 2020 roku w Szczytnie (woj. warmińsko-mazurskie). Jak ustalili śledczy, ok. godz. 14 Adam D. wracał sportowym fordem mustangiem z pracy do domu. Ulicami Szczytna jechał 60 km/h, czyli przekraczając dozwoloną prędkość. Następnie na łuku drogi miał przekroczyć podwójną linię ciągłą, po czym - widząc inny pojazd wyjeżdżający na jego pas ruchu z ulicy podporządkowanej - postanowił go wyprzedzić i przyspieszył do 95 km/h.
Kierowca mustanga stracił wtedy panowanie pojazdem, wpadł w poślizg i zjechał na chodnik w rejonie przejścia dla pieszych. Uderzył autem w kobietę prowadzącą wózek z dwójką śpiących wnuków, bliźniaków w wieku półtora roku.
Jeden z chłopców - Kubuś - zmarł po 9 dniach pobytu w szpitalu. Drugi z chłopców - Bartuś - został ciężko ranny. Chłopiec spędził wiele miesięcy na oddziale intensywnej terapii, przeszedł kilka operacji. Dziecko, jak informuje serwis fakt.pl, wciąż walczy o powrót do zdrowia.
Jak podawała prokuratura, kierowca był trzeźwy. Podczas śledztwa przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia.
Adam D. początkowo przyznał się do winy
Jego proces toczył się od połowy ubiegłego roku. Oskarżony na pierwszej rozprawie zmienił dotychczasowe wyjaśnienia i nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Odczytał oświadczenie, w którym potwierdził, że feralnego dnia kierował autem i uczestniczył w wypadku. Jednak - jak twierdził - do wypadku doszło z przyczyn od niego niezależnych, a on również jest ofiarą, a nie sprawcą tego wypadku. Jednocześnie wyraził żal i ubolewanie z powodu tragicznych skutków zdarzenia.
Gdy sąd odczytał mu wyjaśnienia złożone w śledztwie, powiedział, że w trakcie zatrzymania doradzano mu przyznanie się do winy, aby uniknąć surowej kary. W dalszej części rozprawy odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.
We wtorek Sąd Rejonowy w Szczytnie uznał Adama D. za winnego i skazał go za to na karę 4 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Zakazał mu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres 6 lat i zasądził od niego 100 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanego chłopca. Oskarżony został również obciążony kosztami procesu. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd: zamiast wyprzedzać, mógł zahamować
W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd wskazał, że pierwotnym czynnikiem, który doprowadził do wypadku, było zachowanie kobiety kierującej innym pojazdem (volkswagenem passatem), która wyjechała z drogi podporządkowanej, zmuszając oskarżonego do "podjęcia manewrów obronnych w postaci zjechania na lewy pas ruchu".
- Jednakże główną przyczyną wypadku była utrata panowania nad fordem mustangiem, na skutek nieuzasadnionego i nieprawidłowo wykonanego manewru wyprzedzenia volkswagena przez oskarżonego, po uprzednim wyłączeniu systemów kontroli trakcji i systemów wpływających na przyczepność kół na tzw. tryb sport drive - przekazał rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie Olgierd Dąbrowski-Żegalski.
- To niebezpieczne zachowanie oskarżonego w powiązaniu z brakiem jego dostatecznych umiejętności do odzyskania w tej sytuacji panowania nad autem doprowadziło do tego tragicznego zdarzenia. Co istotne, nie doszłoby do wypadku, gdyby oskarżony, widząc pojazd wymuszający na nim pierwszeństwo, po prostu lekko przyhamował - zaznaczył sędzia.
W ocenie szczycieńskiego sądu, kara wymierzona Adamowi D. jest adekwatna do wysokiego stopnia społecznej szkodliwości popełnionego przez niego czynu, tj. śmierci jednego chłopca i ciężkiego kalectwa drugiego z bliźniąt.