Szczygło: chcę odmłodzić korpus dowódczy w armii
Wolałbym, żeby polską
armią kierowali generałowie brygady niż generałowie broni.
Wolałbym, żeby mieli po 40 lat niż po 50, 60. Wolałbym, żeby
dowódcami jednostek byli pułkownicy, który mają po 35 lat i
majorzy po 30, 31 lat. Chcę, by nastąpiło odmłodzenie korpusu
dowódczego w armii - powiedział minister obrony narodowej Aleksandrem Szczygłą w wywiadzie opublikowanym w "Rzeczpospolitej"
"Rzeczpospolita": A jak jest z bezpieczeństwem polskiej misji w Afganistanie?
Aleksander Szczygło: - Przygotowania przebiegają zgodnie z harmonogramem. Nie mogę się wdawać w żadne szczegóły dotyczące bezpieczeństwa naszych żołnierzy.
Czy weryfikacja oficerów wojskowych służb specjalnych miała wpływ na poziom tego bezpieczeństwa?
- Tak, myślę, że je wzmocniła. Mniej osób może wykorzystywać swoją pozycję do robienia interesów. Z tego punktu widzenia to lepiej, że już ich w tych służbach nie ma, a zostali ci, którzy chronią państwo i wojsko.
Dymisja Sikorskiego i pana nominacja ma spowodować, że Polska będzie rozmawiać z USA bardziej twardo? Także w sprawach tarczy antyrakietowej?
- Negocjacje muszą dążyć do tego, by każde wspólne przedsięwzięcie Polski i USA podnosiło bezpieczeństwo Polski. Na razie mamy propozycję USA dotyczącą tarczy. Trwają analizy propozycji amerykańskiej i propozycje odpowiedzi.
To jakie warunki muszą być spełnione, by Polska mogła zgodzić się na tarczę?
- Nie mogę o tym mówić publicznie. To mogą robić eksperci, publicyści, ale nie minister obrony. Każda publiczna wypowiedź powoduje, że nasi amerykańscy przyjaciele mogą dowiedzieć się, co jest naszą nieprzekraczalną granicą, a na co możemy się zgodzić.
Co się stanie z wnioskiem, jaki wysłało MON do prokuratury w sprawie zaginięcia dokumentów, czego miał się dopuścić Macierewicz?
- Wniosek jest teraz własnością prokuratury i jest sprawdzany. Minister Sikorski stwierdził, że szef kontrwywiadu nie dopełnił swoich obowiązków, i miało to charakter domniemania popełnienia przestępstwa. Wysłał więc wniosek. Choć ja uważam, że są inne sposoby na to, by dyscyplinować podwładnych.
Wnioski do prokuratury, konflikty, niezrozumiałe dymisje popularnych ministrów, emocjonujące listy otwarte...
- Tak, wiem, publicyści lubią teraz pisać o kryzysie rządów PiS. Spory są czymś naturalnym, a rzekome konflikty pokazują, że w PiS też trwa dyskusja, czego wielu naszych przeciwników nam odmawiało. Nie ma żadnego kryzysu. Jak bym mógł mówić o kryzysie, gdy zostałem właśnie ministrem? Jest wręcz przeciwnie. Mamy do czynienia z przyspieszeniem. Okres próby kohabitacji się skończył, w programie naprawy państwa trzeba podjąć radykalne działania.
Kohabitacji z kim?
- Z pewną zastaną w państwie sytuacją. Niektórzy przyjmowali dotąd, naiwnie lub z wyrachowania, że można dokonać zmian drogą ewolucyjną, powoli i zachowując możliwości i wpływy tej części grupy polityków i urzędników, która nie akceptowała naszego programu. Uważam, że to błąd. Trzeba zrobić wszystko to, co zaplanowaliśmy. Szybko i zdecydowanie przebudować państwo. Na przykład wymienić kadry. W wojsku ma to polegać na tym, że dojdzie do głosu pokolenie, które zdobywało wykształcenie po 90. roku, ludzie, którzy wtedy zostali oficerami. Najstarsi z nich mają tyle lat, co ja, to czterdziestolatki.
- Kapitanowie by się cieszyli! Poważnie mówiąc, jeśli mamy w wojsku ponad tysiąc absolwentów zachodnich akademii wojskowych, to grzechem jest nie dać im możliwości awansu. Wolałbym, żeby polską armią kierowali generałowie brygady niż generałowie broni. Wolałbym, żeby mieli po 40 lat niż po 50, 60. Wolałbym, żeby dowódcami jednostek byli pułkownicy, który mają po 35 lat i majorzy po 30, 31 lat. Chcę, by nastąpiło odmłodzenie korpusu dowódczego w armii.