Szczera rozmowa Obama-Hu - rozbieżności pozostały
Na spotkaniu prezydenta Baracka Obamy z prezydentem Chin Hu Jintao doszło do szczerej rozmowy na temat rozbieżności w kwestii praw człowieka, zaniżania kursu chińskiej waluty i napięć między obu państwami w związku z sytuacją na Płw. Koreańskim.
19.01.2011 | aktual.: 19.01.2011 22:30
Wnioski takie można było wysnuć na podstawie wspólnej konferencji prasowej obu przywódców po ich spotkaniu w Białym Domu, kiedy przyznali oni, że istnieje wciąż wiele rozbieżności w tych kwestiach.
Zapytany o problem praw człowieka w Chinach, Obama odpowiedział, że "był bardzo szczery z prezydentem Hu" w tej sprawie, ale starał się omawiać tę kwestię w pojednawczym tonie. Wyraził też nadzieję, że w przyszłości sytuacja w Chinach w tym zakresie się poprawi.
- Czasami jest to źródło napięć między naszymi rządami, ale myślę, że możemy o nich dyskutować w sposób otwarty i skupiać się na tych obszarach, co do których się zgadzamy" - powiedział. Obama przypomniał, że w ciągu ostatnich 30 lat nastąpił w Chinach ogromny postęp w zakresie wolności ekonomicznej i wyraził nadzieję, że "za 30 lat zobaczymy dalsze zmiany".
Hu Jintao powiedział, że jego kraj "jest oddany sprawie ochrony praw człowieka", ale sugerował, że nigdy nie zgodzi się na przyjęcie norm Zachodu w tej dziedzinie. "Chiny są zawsze oddane sprawie ochrony praw człowieka i postępu w tym zakresie. Uznajemy i szanujemy uniwersalność praw człowieka" - zapewnił.
Zaraz potem zastrzegł, że "musimy wziąć pod uwagę różnice" między historią a tradycjami kulturowymi Chin i innych krajów.
- Chiny są krajem rozwijającym się, z ogromną liczbą ludności, i stoją przed wieloma wyzwaniami - kontynuował. Podkreślił, że jego rząd "jest gotów współpracować i rozmawiać" z USA na temat praw człowieka, ale "w duchu wzajemnego szacunku".
Obama zaznaczył, że poruszył w rozmowie z Hu sporną kwestię sztucznego zaniżania przez Chiny kursu juana i protekcjonistycznej ochrony rynku chińskiego przez towarami amerykańskimi.
- Powiedziałem prezydentowi Hu, że witam z uznaniem zwiększenie elastyczności chińskiej waluty, ale musiałem też powiedzieć, że wartość juana pozostaje zaniżona i trzeba bardziej dostosować kurs wymiany do realnej wartości. Mam nadzieję, że zdecydowanie prezydenta Hu doprowadzi do wyceny waluty na bardziej rynkowych zasadach - powiedział.
Zapytany, czy nie obawia się wzrostu międzynarodowej potęgi Chin, Obama odpowiedział przecząco, ale dał do zrozumienia, że USA wolałyby, aby rząd chiński lepiej współpracował w rozwiązywaniu światowych problemów.
- Wzrost Chin jest potencjalnie dobry dla Ameryki i dla całego świata. Witamy go z zadowoleniem. Chcemy tylko, by odbywało się to w sposób, który zwiększa stabilność i umacnia bezpieczeństwo i pokój na świecie, a nie jest źródłem konfliktów - powiedział.
USA mają m.in. do Chin pretensje o niepowstrzymywanie awanturniczej polityki Korei Północnej, chociaż reżim tego kraju jest w pełni uzależniony od Pekinu.
Hu mówił na konferencji ogólnikowo o potrzebie zwiększania wzajemnego zaufania między obu państwami i dialogu "w atmosferze szczerości i pragmatyzmu".
Konferencję zakłóciły problemy z tłumaczeniem wypowiedzi obu przywódców. Jak się okazało, nie zorganizowano tłumaczenia symultanicznego, a długie oświadczenia prezydenta Hu po chińsku tłumaczono dopiero po ich zakończeniu. Obama wyglądał na zaskoczonego i zdezorientowanego tą sytuacją i przeprosił nawet uczestników konferencji.
Po jej zakończeniu komentator telewizji Fox News, Steve Forbes, powiedział, że "nie chciałby teraz być w skórze Williama Daleya" - nowego szefa kancelarii prezydenta. Prawdopodobnie może być on bowiem pociągnięty do odpowiedzialności za powstały bałagan.