Szczepionka na COVID-19. Polacy obawiają się powikłań. "Każdy ma wybór: chce żyć czy umrzeć?"

- Każdy człowiek w naszym kraju jest wolny. Może wybrać, czy chce żyć, czy umrzeć? Jeżeli zdecyduje, że się nie zaszczepi, to może zachorować na COVID-19 i jednocześnie decyduje o tym, że może w przebiegu tego schorzenia umrzeć - mówi WP Marek Twardowski, były wiceminister zdrowia. To komentarz do sondażu IBRiS dla WP dotyczącego szczepień.

Sondaż IBRiS dla WP dotyczący szczepień. Niemal 60 proc. badanych obawia się powikłań
Sondaż IBRiS dla WP dotyczący szczepień. Niemal 60 proc. badanych obawia się powikłań
Źródło zdjęć: © PAP

14.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 20:37

Blisko 60 proc. Polaków obawia się powikłań po szczepieniu na COVID-19 - wynika z sondażu IBRiS dla WP. W związku z tym lękiem aż 33,9 proc. respondentów nie zamierza się zaszczepić. 25,4 proc., mimo strachu, szczepienia się podejmie.

Powikłań natomiast nie obawia się 27,4 proc. badanych. Połowa tej grupy zamierza się zaszczepić, a połowa, nawet mimo braku obaw, i tak szczepionki nie chce przyjąć.

- Nie jestem zaskoczony takim wynikiem sondażu, gdyż już dość długo żyję w Polsce - komentuje Marek Twardowski, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego i były wiceminister zdrowia. - Gdyby szczepionki nie miały być dostępne, byłaby powszechna awantura, że wszyscy chcą się nagle szczepić, a nie mają czym. Gdyby zaś była szczepionka, ale nie było placówek, które chcą szczepić, też byłaby awantura, że nie ma gdzie się szczepić, choć jest już szczepionka. A ponieważ ma być i szczepionka i dostępne miejsce do zaszczepienia, to w grę wchodzi malkontenctwo i rozmyślanie, że ukłucie igłą będzie się wiązać z jakimiś negatywnymi konsekwencjami - mówi nam Twardowski.

"Każdy lek ma działania niepożądane"

I podkreśla, że każdy wyprodukowany lek na świecie ma jakieś skutki uboczne i działania niepożądane. - Trzeba rozumować w kategoriach, co przeważa - zysk czy strata? - tłumaczy ekspert.

Ocenia, też że "szczepienia są największym dobrodziejstwem ludzkości". - Miliony osób umierało na choroby, na które nie było leków i szczepionek. Ale obecnie na wiele chorób zakaźnych są szczepionki i dzięki temu, że ludzie się szczepią przeciwko tym chorobom, przestali na nie umierać. Dżuma, cholera, polio i ospa prawdziwa są tego przykładami - wyjaśnia Marek Twardowski.

Pytany, czy obawy Polaków w związku z powikłaniami po przyjęciu szczepionki na COVID-19 mogą być związane ze skutkami ubocznymi u kilku osób zaszczepionych w Wielkiej Brytanii, odpowiada: - Tam wystąpiły dwa wstrząsy anafilaktyczne. To coś, co może się przy każdym szczepieniu wydarzyć u osób szczególnie nadwrażliwych (czyli hiperalergicznych). I dlatego właśnie w każdym miejscu, gdzie się szczepi, są zestawy przeciwwstrząsowe w obowiązkowym wyposażeniu. W razie wystąpienia takich zdarzeń fachowy personel ochrony zdrowia może skutecznie zareagować. I zareagował – nikt nie umarł.

Młodzi nie chcą się szczepić. "Niech spojrzą w oczy dziadkom, rodzicom"

- Każdy człowiek w naszym kraju jest wolny. Może wybrać, czy chce żyć, czy umrzeć? Jeżeli zdecyduje, że się nie zaszczepi, to może zachorować na COVID-19 i jednocześnie decyduje o tym, że może w przebiegu tego schorzenia umrzeć. Jeżeli ktoś świadomie akceptuje możliwość zachorowania, to nie szanuje nie tylko siebie, ale także swoich bliskich i rodziny, których może zarazić - ocenia były wiceminister zdrowia.

Z sondażu IBRiS dla WP wynika też, że to głównie młodzi mają obawy przed negatywnymi skutkami szczepień. W grupie wiekowej 18-29 to aż 82 proc. badanych, a wśród osób mających 30-39 lat to 74 proc. osób. Aż 59 proc. respondentów z obu tych grup przez obawy nie zamierza się szczepić.

- To zapewne dlatego, że uważają, że jak są młodzi, to mają małe szanse, żeby po zachorowaniu na COVID-19 umrzeć - komentuje Marek Twardowski. I dodaje: - Zakażając siebie, mogą zakazić inne osoby w swoim otoczeniu. Każdy młody człowiek żyje w otoczeniu osób starszych - rodziców i dziadków. To jeśli im źle życzy, to się nie zaszczepi. Niech spróbuje to powiedzieć, patrząc im prosto w oczy: To przeze mnie możecie umrzeć, bo ja się nie zaszczepię, a jak się zarażę, to was zakażę, a wy, będąc w grupie ryzyka, możecie umrzeć.

Szczepionka na COVID-19. Rola przychodni POZ

Zdaniem naszego rozmówcy, aby te obawy przed szczepieniami zmniejszyć, należy je wykonywać we wszystkich placówkach Podstawowej Opieki Zdrowotnej. - Wówczas szczepieni byliby w nich pacjenci, którzy są zapisani do tych placówek, a lekarze tych pacjentów i ich przeszłość chorobową świetnie znają. Też pacjenci na pewno lepiej czują się w placówce ochrony zdrowia, którą sobie sami wybrali - wyjaśnia.

- W dużych miastach można zrobić szczepienia w halach lub szpitalach, ale w mniejszych miejscowościach, miasteczkach, wioskach, ludzie pójdą tylko tam, gdzie będą mieć blisko i gdzie będą się czuć bezpiecznie - a więc do lekarza, który ich zna. Ludzie z mniejszych miejscowości są bardziej nieufni niż ludzie zamieszkali w dużych miastach. W związku z tym trzeba stworzyć maksymalnie przyjazne warunki, aby mogli się zaszczepić. Nie ma bardziej przyjaznego miejsca niż praktyka lekarza rodzinnego, do której każdy z własnej woli się zapisał. Wówczas tych obaw przed szczepieniami i ewentualnymi powikłaniami być może aż tak dużo nie będzie - stwierdza wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego.

I dodaje: - Moim zdaniem wszystkie przychodnie POZ powinny zgłosić się więc do Narodowego Programu Szczepień. Według tego, co usłyszałem, zgłosiło się około 5700 placówek POZ, co stanowi około 65 proc. wszystkich miejsc udzielania świadczeń przez ten POZ. Miejmy nadzieję, że Narodowy Fundusz Zdrowia wraz z Ministerstwem Zdrowia zrobi dodatkowy nabór, aby pozostałe placówki mogły się zgłosić. Przy obecnym naborze przychodnie POZ miały tylko 1,5 dnia na to, aby się zgłosić – gdyż dopiero wtedy minister Michał Dworczyk i minister Adam Niedzielski przyjęli wszystkie uwagi Porozumienia Zielonogórskiego, które to złagodziły kryteria naboru i umożliwiły zgłoszenie się lekarzom rodzinnym.

Szczepionka kontra lockdown

- Polacy muszą zdecydować, czy chcą żyć w normalnym kraju, w którym będziemy zdrowi i będziemy mogli pracować, czy chcą siedzieć dalej w domach i mieć okresowe lockdowny? To tak jest teraz przyjemnie w nieskończoność chodzić w tych paskudnych maskach? - pyta Twardowski.

- Dla mnie odpowiedź jest jednoznaczna i mam nadzieję, że uda się przekonać do szczepień dużą grupę Polaków. Szczepiąc się, myślimy nie tylko o sobie, ale również o innych, z którymi i wokół których żyjemy. Człowiek cywilizowany nie powinien być egoistą! - podsumowuje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (802)