Szczepić dzieci czy nie ?



Na ten sezon zalecane są szczepionki przeciw dwóm grypom. Intensywnie jest też prowadzona kampania szczepień przeciw pneumokokom i meningokokom. Ale są też głosy, że w szczepionkach mogą znajdować się toksyczne substancje i że lepiej zachować ostrożność. Komu wierzyć?

Szczepić dzieci czy nie ?
Źródło zdjęć: © Gość Niedzielny | Katarzyna Pinkosz

Chociaż w Polsce ruch antyszczepionkowy nie jest tak silny, jak w krajach zachodnich, także u nas nie brak rodziców, którzy opóźniają podawanie dzieciom obowiązkowych szczepionek i nie zgadzają się na dodatkowe. Na forach internetowych można znaleźć wpisy, że szczepionki mogą przyczyniać się do rozwoju alergii, autyzmu, ADHD oraz chorób autoimmunologicznych (czyli takich, kiedy to układ odpornościowy popełnia błąd i zamiast zwalczać atakujące go zarazki, kieruje swoje siły przeciw własnym komórkom).

Zaniedbania

Beztrosko do szczepień czasem podchodzą lekarze. Ich obowiązkiem jest zwrócenie uwagi zarówno na korzyści płynące ze szczepień, jak i na skutki uboczne. Tak postępują jednak nieliczni. Badania przed wkłuciem także nie są zbyt popularne. Przy grupowych szczepieniach, na przykład grypy w zakładach pracy, często wystarcza tylko oświadczenie pacjenta, że jest zdrowy. Niedawno świat obiegła dramatyczna historia 14-latki z Wielkiej Brytanii, która zmarła kilka dni po podaniu szczepionki. Co prawda informacje o bezpośrednim związku szczepienia ze śmiercią dziewczynki szybko zdementowano, tłumacząc, że miała ona poważną chorobę nowotworową, to jednak cień podejrzenia został. A przede wszystkim pytanie: skoro była aż tak chora, to dlaczego ją zaszczepiono?

Korzyści

– Szczepienia przedłużyły życie i zmniejszyły umieralność niemowląt. Kilkadziesiąt lat temu ludzie umierali głównie na choroby zakaźne – wylicza doc. dr hab. Urszula Demkow, immunolog z Zakładu Diagnostyki Laboratoryjnej i Immunologii Klinicznej Wieku Rozwojowego Warszawskiej Akademii Medycznej. – Trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek i szczepić wtedy, gdy korzyści przewyższają ryzyko. Na przykład u osoby po 60. roku życia, która ma cukrzycę, chore serce, jest niewielkie ryzyko, że szczepionka spowoduje chorobę autoimmunologiczną. Ale gdy ta osoba zachoruje na grypę, powikłania mogą być bardzo groźne, dlatego po konsultacji z lekarzem powinna się zaszczepić. Natomiast zdrowy człowiek, o silnym układzie immunologicznym, grypę raczej przechoruje bez powikłań.

Szczepienia popiera też dr Ewa Maria Duszczyk z Kliniki Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego Warszawskiej Akademii Medycznej. Na co dzień ma do czynienia z dziećmi, które z różnych względów nie zostały zaszczepione, zachorowały i doszło do powikłań.

– Niedawno leczyłam chłopca z zapaleniem jąder, powikłaniem świnki. Inne dziecko miało zapalenie mózgu po niezaszczepionej odrze – wylicza. – Ospa wietrzna, uważana za błahą chorobę, może powodować zapalenie stawów, mózgu, móżdżku. Nic tak nie przekonuje o konieczności szczepień, jak widok dzieci, które cierpią z powodu powikłań. * Niebezpieczeństwa*

Czy szczepionki mogą szkodzić? W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej takich informacji i w prasie i w Internecie. Dużo razy na ten temat wypowiadała się prof. Maria Majewska z Instytutu Psychiatrii i Neurologii, twierdząc, że w wielu stosowanych w Polsce preparatach są zawarte szkodliwe substancje (głównie jako konserwanty). Najwięcej mówi się na temat tiomersalu – jednego ze związków rtęci, którego obecność w szczepionkach ma przyczyniać się do pojawienia się u dziecka autyzmu oraz ADHD. Czy szczepionki dostępne w Polsce są bezpieczne?

– Zdecydowanie tak – stwierdza dr Paweł Grzesiowski, pediatra z Narodowego Instytutu Leków. – Są to te same preparaty, których używa się na całym świecie. Rzeczywiście jeszcze 40 lat temu tiomersal był używany w sporej ilości szczepionek jako konserwant, obecnie jednak w większości preparatów producenci z niego zrezygnowali, zgodnie z zaleceniami WHO. Jedyną szczepionką, która zawiera tiomersal, jest produkowany w Polsce przez firmę Biomed preparat DTP (błonica, tężec, krztusiec), który dzieci dostają w ramach obowiązkowego kalendarza szczepień. Szczepionka jest zarejestrowana, dopuszczona na rynek i uznana za bezpieczną, a ilość tiomersalu w niej zawartego jest niewielka – aby miała szkodliwy wpływ na mózg, trzeba przyjąć naraz kilkadziesiąt dawek. Ale w krajach zachodnich dzieci już od dawna są szczepione preparatem nowszej generacji, bez tiomersalu. W Polsce rodzice zdrowych dzieci muszą za taką nowoczesną szczepionkę zapłacić (pod warunkiem, że zostaną poinformowani przez lekarza o takiej możliwości!).
Dlaczego więc polskie Ministerstwo Zdrowia wybiera szczepionkę starszą? To proste – bo jest znacznie tańsza.

– Trudno doszukiwać się związków tiomersalu zawartego w szczepionkach z przypadkami autyzmu – uspokaja Paweł Grzesiowski. – W krajach, które od dawna nie używają szczepionek zawierających ten konserwant, przypadków autyzmu u dzieci nie jest wcale mniej niż w Polsce. Ponadto istnieje wiele innych źródeł rtęci w środowisku. Niedawno we Włoszech zakończono badania na ponad 3 tys. 10-latków, które we wczesnym dzieciństwie otrzymały trzy szczepionki z tiomersalem. Oceniano wyniki testów pamięci i zdolności uczenia się, koncentracji uwagi oraz autyzmu i nie stwierdzono związku między dawką tiomersalu a występowaniem autyzmu, tików i innych zaburzeń rozwoju neuropsychologicznego. Brak związku między tiomersalem a autyzmem wykazano po zbadaniu ponad pół miliona dzieci w Danii. Nie ma także wiarygodnych badań, które potwierdzają, że szczepienia nadmiernie obciążają układ odpornościowy, a w konsekwencji zwiększają prawdopodobieństwo występowania alergii i chorób autoimmunologicznych. A to kolejny argument przeciwników
szczepień. Epidemia chorób alergicznych jest faktem, jednak to wynik zanieczyszczenia środowiska czy wysokoprzetworzonej żywności.

Skutki uboczne

A objawy niepożądane? – Lek to substancja chemiczna, która oddziałuje na cały organizm. Nawet powszechnie dostępna aspiryna może spowodować krwawienie z żołądka lub zespół Reya, a po podaniu ibuprofenu, popularnego leku przeciwbólowego, dostępnego bez recepty, możliwe są także krwawienia z przewodu pokarmowego. Szczepionka natomiast jest substancją pochodzenia biologicznego, fragmentem wirusa czy bakterii. Po podaniu preparatu na grypę człowiek może mieć objawy grypopodobne, ale nie zadziała ona na serce i nie spowoduje krwawienia z przewodu pokarmowego – przekonuje dr Grzesiowski. Skutki uboczne pojawiają się nawet u 10–15 proc. zaszczepionych osób. To dużo, jednak zwykle są to tylko odczyny miejscowe: zaczerwienienie, obrzęk, ból w miejscu wkłucia, rzadziej ogólne jak gorączka. Poważne odczyny zdarzają się bardzo rzadko – szacuje się, że raz na kilkaset tysięcy–milion dawek. To oznacza, że szczepionka wywołuje specyficzną reakcję uboczną u osoby o prawdopodobnie odmiennym układzie odpornościowym, czego nie
daje się wcześniej wykryć. – Powodem może być też błąd w samej procedurze wstrzyknięcia: gdy na przykład szczepionka zostanie podana do naczynia krwionośnego, a nie podskórnie czy domięśniowo – wyjaśnia dr Grzesiowski. Częściej dochodzi do odczynów po preparatach, które zawierają żywe drobnoustroje, np. przeciw ospie, odrze, śwince i różyczce. Odczyny poszczepienne zdarzają się też po szczepionce przeciw gruźlicy, ale najczęściej u dzieci z obniżoną odpornością. Szczepionka zawiera prątki bydlęce, które u człowieka o prawidłowej odporności nie są w stanie wywołać choroby.

Szczepienia przyczyniły się do wyeliminowania wielu chorób. Jest też prawdą, że bardzo rzadko, ale jednak mogą się po nich zdarzać groźne powikłania. Właśnie dlatego ważne jest, żeby lekarz przed szczepieniem dokładnie nas zbadał, a także przekazał pełną informację na temat jego korzyści, ale i możliwych skutków ubocznych. Tylko wtedy szczepienia nie będą traktowane jak akcje marketingowe firm, które chcą zarobić na naszym zdrowiu. I będzie to naprawdę nasz wybór: zaszczepić się czy nie.

Katarzyna Pinkosz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)