Szczecin. Ruszył proces rzekomych kanibali z Łaska
Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie ruszył proces w sprawie makabrycznej zbrodni, do której miało dojść blisko 20 lat temu. Pięciu mężczyzn miało brutalnie zabić nieznajomego, a następnie zjeść fragmenty jego ciała. Do dzisiaj nie znaleziono szczątków mężczyzny, nie wiadomo także, kim był.
- Ten proces jest osobliwy - przyznał po zakończeniu pierwszej rozprawy obrońca jednego z oskarżonych mec. Jan Widacki. - Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo kogo zamordowano i częściowo spożyto. Ja takiego procesu jeszcze nie widziałem. Gdyby ktoś mi to kiedyś opowiedział, pomyślałbym, że żartuje. Proces karny, z wszystkimi rygorami, sprawdza jakieś urojenia, plotki - stwierdził. Dodał, że zdarzają się procesy poszlakowe, gdy nie znaleziono zwłok, "ale przynajmniej wiadomo, kto zginął".
Przypomnijmy, że do rzekomej zbrodni miało dojść 19 lat temu. Piątka mężczyzn, znajomych z sąsiedniej wsi - Janusz Sz., Robert M., Rafał O., Sylwester B. oraz 36-letni wówczas Zbigniew B. - spotkali się w nieistniejącym już barze w Łasku, niewielkiej wsi w województwie zachodniopomorskim.
Tam mieli spotkać swoją ofiarę, którą uprowadzili, a następnie zamordowali nad pobliskim jeziorem Osiek. Któryś z mężczyzn miał rzucić pomysł, by zjeść ciało zabitego. Jak wynika z ustaleń śledczych, mężczyźni rozpalili ognisko, a następnie odcinali kawałki ciała ofiary, nadziewali je na patyki i piekli w ogniu.
Zwłoki mężczyzny oskarżeni mieli następnie wywieźć pontonem na środek jeziora i tam wrzucić je do wody.
Anonimowy donos. Policja traktuje go bardzo poważnie
Informacja o rzekomej zbrodni dotarła do policjantów w 2017 roku, krótko po śmierci jednego z mężczyzn, którzy mieli się jej dopuścić: Zbigniewa B. Otrzymali anonim, którego autor napisał, że przed śmiercią Zbigniew B. przyznał mu się do udziału w potwornej zbrodni. To właśnie Zbigniew B. miał nożem odciąć głowę ofierze.
- Miał problemy z alkoholem, ale nie atakował ludzi, z sąsiadami dobrze żył - opowiada Polsat News była żona Zbigniewa B.
Matka mężczyzny w poświęconym tej sprawie reportażu stwierdziła, że syn miał stwierdzoną schizofrenię i twierdził, że jest "zastępcą Chrystusa, drugi po Bogu".
- Opowiadał, że UFO widział, a potem na tle religijnym też dużo rzeczy. Na przykład, że jest apostołem Piotrem, że się wybiera do nieba i mojego męża też zabierze. Pół wioski tu chodziło do niego pić. Mój brat zawsze zmyślał… Gdyby ta historia nie wyszła od mojego brata, to może bym uwierzyła - dodała siostra Zbigniewa B.
Policja nie znalazła szczątków, nie wie, kim była rzekoma ofiara
Policja anonim potraktowała bardzo poważnie. Przetrząśnięto jezioro, poszukując szczątków rzekomo zamordowanego mężczyzny. Bezskutecznie. Starano się także ustalić, kim był. To również się nie powiodło. Mimo to, kilka miesięcy później - w październiku 2017 roku zatrzymano czterech mężczyzn, którzy mieli brać udział w tej zbrodni.
Do zbrodni przyznał się tylko jeden z nich - Rafał O. Szczegółowo opisał przebieg tego, co miał się wówczas wydarzyć. Podczas procesu, który rozpoczął się w poniedziałek, odmówił jednak odpowiedzi na pytanie, czy potwierdza wcześniejsze wyjaśnienia. Nie chciał też odpowiadać na pytania stron.
Tylko jeden z oskarżonych w tej sprawie - Robert M. przebywa w areszcie. To jemu Rafał O. w swoich zeznaniach przypisał kierowniczą rolę w tej zbrodni. Pozostali - Sylwester B., Rafał O. i Janusz S. - odpowiadają z wolnej stopy. Janusz S. nie pojawił się na sali rozpraw.
Termin kolejnej rozprawy w tej sprawie sąd wyznaczył na 1 marca.