Szatański plan PO
Czy Janusz Palikot opuści Platformę Obywatelską i założy własną partię? Premier Donald Tusk apeluje do posła z Lublina, by „nie stał w przeciągu” i podjął wreszcie decyzję odnośnie swojej przyszłości. Nie wszystkich jednak przekonują te słowne przepychanki. Czy niechęć między Tuskiem a Palikotem może być udawana? Zdaniem dr. Wojciecha Jabłońskiego, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, Tusk może realizować szatański plan zakładający stworzenie z partii Palikota rodzaju przystawki dla własnej partii. – Byłaby to partia-przybudówka, niczym Stronnictwo Demokratyczne i Zjednoczone Stronnictwo Ludowe w stosunku do PZPR. Formalnie różna, ale zawsze wspierająca linię głównej partii - uważa Jabłoński.
Podczas sobotniego kongresu partii, Tusk zachęcał Palikota, by podjął decyzję dotyczącą swojej przyszłości. - Powiem mu otwarcie - chłopie, nie stój w przeciągu. Chcielibyśmy zamknąć drzwi, bo trochę wieje. Albo w tę albo we w tę – mówił. Co na to Janusz Palikot? Polityk, który na 2 października zwołał kongres Ruchu Poparcia Palikota, stwierdził, że jest zdeterminowany, aby powołać stowarzyszenie i dopiero potem przedyskutować - w ramach stowarzyszenia - stworzenie partii politycznej, czy komitetu wyborczego. - Do 2 października na pewno jestem w Platformie - zadeklarował.
Tomasz Łysakowski, ekspert ds. marketingu politycznego, ocenia, że strategia Platformy jest obliczona na całkowite zdominowanie polskiej sceny politycznej przez ludzi związanych z tą partią. - Jeżeli Palikot wyjdzie z Platformy to przecież nie trzaśnie drzwiami, nie spali za sobą mostów. Jego partia będzie dla PO partią satelicką, współpracującą, niczym FPD dla CDU/CSU w Niemczech – uważa. Wojciech Jabłoński, politolog, zgadza się, że stosunki Platformy z Palikotem pozostaną ciepłe, ponieważ nie obserwujemy zachowań zwyczajnych dla politycznych rozstań. - Nikt nie rzuca kalumniami, jak to na ogół bywa w przypadku końca nie tylko politycznych małżeństw – zauważa.
Zdaniem Łysakowskiego wszelkie różnice zdań wydają się w Platformie inscenizowane, kreowane „pod publiczkę”. Także sprawa Palikota. - Platforma to projekt piarowski. We wszystkim, co robi, kieruje się sondażami. Ponieważ Polacy negatywnie odebrali awanturę z „gołębiami” w PiS, dla kontrastu zorganizowano dyskusję w Platformie, w efekcie powstało wrażenie, że w przeciwieństwie do Prawa i Sprawiedliwości, Platforma to partia otwarta i tolerancyjna – wyjaśnia ekspert.
Łysakowski wyjaśnia, że piarowcy PO najwyraźniej doszli do wniosku, że partia powinna być konserwatywna, bo to odpowiadałoby gustom większości wyborców. Jednak dla tych, którzy nie odnaleźli się w tej konserwatywnej formule, też przygotowano ofertę – Palikota i jego „koncesjonowaną” partię. Zdaniem dr. Jabłońskiego, PO dzięki takiemu zabiegowi udałoby się oderwać łatkę Prawa i Sprawiedliwości-bis.
- Partia Palikota byłaby taka sama jak Platforma, jeśli chodzi o program gospodarczy, pojawią się za to różnice światopoglądowe. Ugrupowanie Palikota będzie prawdopodobnie będzie bardziej liberalne w kwestii stosunków państwo-Kościół, in vitro, ustawy aborcyjnej czy związków partnerskich. Zagospodaruje zmianę społeczną w tym zakresie – wyjaśnia Łysakowski. Czy więc Tusk wysyła Palikota na „lewicowy odcinek”? Partia Palikota niewątpliwie ma szansę zdobyć nowy elektorat, przejmując go od SLD.
Zdaniem dr. Jabłońskiego nie jest jednak przesądzone, że partia Palikota powstanie w najbliższym czasie. W opinii eksperta, poseł z Lublina będzie się starał jak najdłużej trwać w formule stowarzyszenia, które pozwala przetestować autentyczną siłę przyszłego ugrupowania. – Może okazać się, że ten pomysł, choć w tej chwili wydaje się skuteczny, ostatecznie nie wypali. Jeśli zabraknie wątków programowych, ostygną emocje wokół krzyża smoleńskiego, które były znaczącą iskrą w powstaniu stowarzyszenia, Ruch Palikota może umrzeć śmiercią naturalną – zauważa dr Jabłoński.
Działanie w ramach stowarzyszenia ma też inne plusy: pozwala Palikotowi pod jego egidą robić to, co Platformie nie przystoi. – Wyobrażam sobie, że gdyby pojawił się kolejny krzyż smoleński, to partia polityczna nie pozwoliłaby już na to, by oddać inicjatywę w ręce obywateli i by np. 22-letni dostawca pizzy organizował w internecie antydemostracje. Palikot i jego stowarzyszenie zająłby się tym lepiej i do tego pod kontrolą PO – mówi politolog.
Dopiero, kiedy stowarzyszenie zda egzamin, poseł z Lublina może porwać się na stworzenie partii. - Sama twarz Palikota nie byłaby w stanie jej pociągnąć. Palikot musi mieć nie tylko nabity trzos, ale również ludzi, think tanki. Samymi hasłami „do przodu!” daleko się nie zajdzie. Do budowy struktur potrzebny jest czas, który może dać mu stowarzyszenie – zauważa ekspert. A kiedy partia Palikota już powstanie, przekroczy próg wyborczy, wprowadzi ludzi do parlamentu, wówczas – zdaniem politologa – śmiało mogłaby zastąpić Polskie Stronnictwo Ludowe. – PSL, mówiąc po chłopsku, robi bokami. To partia zupełnie bezbarwna – uważa dr Jabłoński.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska