Szatańska energia wraca do łask
Przypadająca 26 kwietnia dwudziesta rocznica największej w historii awarii elektrowni atomowej, elektrowni w Czarnobylu, skłania do rozmyślań. Szczególnie w świetle ostatnich raportów opublikowanych przez wiodące agencje zajmujące się dziedziną energetyki.
26.04.2006 | aktual.: 26.04.2006 09:42
Zobacz także galerie:
Historia vitae magistra est
Dokładnie dwadzieścia lat temu na terytorium ówczesnego Związku Radzieckiego, a obecnej Ukrainy doszło do eksplozji IV bloku reaktora elektrowni czarnobylskiej. Fakt ten jednak był początkowo przez władze utrzymywany w ścisłej tajemnicy i dopiero po kilku dniach przedostał się oficjalnie do mediów. Paradoksalnie, w pierwszej kolejności mieszkańcy skażonych terenów dowiedzieli się o awarii nasłuchując zachodnich stacji radiowych, gdyż audycje radzieckie traktowały ten problem jako drugoplanowy, szczególnie w świetle zbliżających się obchodów pierwszomajowego święta pracy.
Według niedawno opublikowanych przez Międzynarodową Agencję Energetyki Atomowej (IAEA) danych, bezpośrednio w wyniku wypadku w Czarnobylu zmarło mniej niż pięćdziesiąt osób, co znacznie obniżyło wskaźnik siły rażenia tragedii, gdyż wcześniej liczbę ofiar śmiertelnych szacowano w dziesiątkach tysięcy ludzi. Nie zmienia to jednak faktu, że na skutek awarii losy setek tysięcy ludzi zmieniły się zaledwie w ciągu kilku sekund. Wielu z nich cierpi dziś na chorobę popromienną, często będąc pozbawionymi dostępu do właściwej pomocy medycznej. W przytoczonym już wcześniej raporcie ocenia się, że w efekcie zmian chorobowych wywołanych napromieniowaniem w najbliższych pięćdziesięciu latach umrzeć może jeszcze około czterech tysięcy osób. To przede wszystkim ci, którzy zostali ewakuowani ze strefy zagrożenia, a także ratownicy, którym udało się przeżyć całą akcję bez przyjęcia śmiertelnej dawki promieniowania.
Raport IAEA wywołał jednak burzę wśród naukowców i paranaukowców zajmujących się badaniem całej tragedii. Obruszyła się większość organizacji ekologicznych, które nie popierają zastosowania energii atomowej. Warto więc pamiętać, że na rozmiary tej katastrofy, a przede wszystkim na rozmiary jej skutków, istnieją różne spojrzenia. Choć nie każde z nich znajduje odbicie w rzetelnie przeprowadzonych badaniach naukowych popartych jasnymi wyliczeniami i przejrzystą metodologią.
Zwrot w stronę atomistyki
Jednak raport IAEA zbiegł się w czasie z informacjami na temat innego, równie ważnego i równie kontrowersyjnego dokumentu. Niedawno bowiem zachodnie media poinformowały, że IEA – Międzynarodowa Agencja Energetyki, która zrzesza dwadzieścia sześć krajów wysokorozwiniętych zamierza w swojej głównej publikacji, Światowej Prognozie Energetycznej, wesprzeć rozwój cywilnej energii nuklearnej, jako najlepszy sposób na rozwiązanie postępujących problemów energetycznych.
Wagi tego dokumentu nie trzeba chyba podkreślać, gdyż w ujęciu praktycznym oznacza to zachęcenie państw wysokorozwiniętych do ponownego zwrotu w kierunku budowy elektrowni atomowych. Co prawda dla wielu państw Unii Europejskiej oznaczałoby to konieczność znacznej rewizji swoich poglądów na tę sprawę, jednak zestawienie tych dwóch dokumentów, a także obecna sytuacja geopolityczna mogą stać się w tej kwestii wystarczająco mocnym argumentem i bodźcem do wprowadzenia zmian. Potencjalną ich zapowiedzią jest fakt, że raport ten został poparty przez wszystkich dwudziestu sześciu członków IEA, pomimo iż ich polityka w tej kwestii znacząco się od siebie różni, a wręcz zwrócona jest nieraz w zupełnie przeciwnych kierunkach.
Potencjalny kryzys
Warto więc zastanowić się, czy w ciągu najbliższych dziesięcioleci czeka nas powrót do ery energii atomowej. Wiele zależeć może tu jednak nie tylko od Europy, ale także i od USA. Jeśli bowiem administracja prezydenta Busha zdecyduje się po raz kolejny na wszczęcie wojny na wschodzie, tym razem z Iranem, być może przejście na „rozwiązanie nuklearne” w energetyce okaże się wręcz koniecznością. Już teraz bowiem prognozy zakładają, że w wypadku podjęcia próby dokonania zmiany władzy w Teheranie cena ropy może wzrosnąć nawet o 100%, co w praktyce oznaczałoby krach gospodarczy i doprowadziło do powtórzenia kryzysu z lat 70. ubiegłego stulecia. Tyle, że kryzys ten byłby dla nas o wiele bardziej tragiczny w skutkach. Wszak zarówno dostęp do surowców jak i poziom uzależnienia od nich działają obecnie na naszą niekorzyść jeszcze silniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Iran stanowczo ostrzega, że w wypadku zaatakowania go przez Stany Zjednoczone będzie robił wszystko, aby zablokować maksymalną ilość dostaw ropy do „zachodniego świata”. Wspierając się jednocześnie raportem IEA zapraszającym do rozwoju cywilnej energetyki atomowej Teheran zyska silny argument w obronie swojego programu rozwoju energii nuklearnej. Zakładając ciągle, że faktycznie jest on wykorzystywany do celów pokojowych.
Łukasz Wieczorek