Szatan jeździł pekaesem po Rzeszowie
Kilku rzeszowian poczuło się zagrożonych szatańskim gestem i postanowiło dać złemu odpór. W rezultacie autobusy nie wyjechały w trasę.
Rzeszów do tej pory słynął nie tylko w Polsce, ale i w świecie z pomnika Czynu Rewolucyjnego, niepokojąco przypominającego waginę. Nie dość jednak, że zgorszenie sieje kilkunastometrowy damski narząd górujący nad miastem. Kilka dni temu pojawiło się nowe zagrożenie duchowe. Bogobojni obywatele podkarpackiego miasta odkryli, że na dwóch autobusach pekaesu pojawił się znak szatana. Konkretnie chodziło o tzw. diabelskie rogi, gest nazywany mano cornuta . Wykorzystało go w swojej kampanii "Rock jest w nas" Antyradio.
O tym, że tak naprawdę diabelskie rogi oznaczają przynależność do "synagogi szatana" przeczytać można na portalu "Frondy" i licznych stronach poświęconych egzorcyzmom. Zaniepokojeni rzeszowianie zaczęli skarżyć się u przewoźnika. Wszak autobusami jeździ młodzież, z natury swej, wiadomo, na zagrożenia podatna.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie były listy - aż dwa i tyleż samo telefonów. Ale ilu konkretnie oburzonych obywateli za tym stało, ustalić nie sposób. W każdym razie oplakatowane autobusy nie wyruszyły w trasę.
- My jesteśmy przedsiębiorstwem przewozowym, dla nas najważniejszy jest komfort pasażerów - mówi Agata Motyka-Mamczura z rzeszowskiego PKS. A oburzeni użyli ciężkiej artylerii - obraza uczuć religijnych w najbardziej konserwatywnym województwie Polski to nie przelewki. - Sprawy zabrnęły za daleko, nic więcej nie powiem, proszę napisać maila - odsyła nas z kwitkiem.
Od Małgorzaty Kozieł, rzeczniczki Eurozetu, dowiaduję się, że w lakonicznym bardzo piśmie PKS poprosił o zdjęcie plakatów i wymianę na inne. - Nie mieliśmy wyboru. Inaczej autobusy, a konkretnie ich reklamowa powierzchnia za którą zapłaciliśmy, jeździłaby goła - mówi. Dodaje, że jej firma żadnej urazy do PKS nie chowa. Wiadomo, każdy musi dbać o swoich klientów. Do miasta Rzeszowa zostały wyekspediowane dodatkowe plakaty, z gitarowym gryfem, który się na razie nikomu z niczym zdrożnym nie skojarzył.
W innych miastach, jak mówi, kłopotów z plakatami nie było. No może oprócz tego, że znikały. Podobają się kolekcjonerom. Trzeba było nawet zamieszczać specjalne apele, że plakat można zdobyć, bez popadania w konflikt z prawem, dzwoniąc do radia.
Jakuba Lewandowskiego, który tę kampanię Antyradia stworzył, cała awantura nie smuci. Jak się robi w reklamie to człowieka cieszy, gdy o jego kreacjach mówią.
- Nie było naszą intencją obrażanie uczuć religijnych - podkreśla jednak stanowczo. No przecież gest mano cornuta wypromował amerykański wokalista Ronni James Dio pod koniec lat 70. XX wieku, gdy dołączył do grupy muzycznej Black Sabbath. - Mówiąc szczerze my w zespole zajmującym się kreacją, nie jesteśmy nawet zbyt rockandrollowi - wyznaje Lewandowski.
Rocka według niego w dzisiejszych czasach słuchają ludzie koło czterdziestki, tacy z dobrymi autami i w garniturach. - Szukaliśmy czegoś oczywistego, co się z ciężkim brzmieniem kojarzy. Mano cornuta to symbol oczywisty, każdemu dobrze znany, pierwszy jaki wyszukiwarka googla wyrzuci...
I może tu jest jest właśnie pies, oczywisty symbol szatana, pogrzebany. Bo wyszukiwarka googla, to jak piszą na forum "Frondy", narzędzie diabła. Nam na przykład wyrzuciła zdjęcie papieża Franciszka pozdrawiającego wiernych na Filipinach tym samym, bardzo tam popularnym gestem.