Szaron potępił "izraelskiego ekstremistę"
Premier Izraela Ariel Szaron polecił, aby czworo Arabów - dwie muzułmanki i dwoje palestyńskich chrześcijan - zabitych poprzedniego dnia przez izraelskiego ekstremistę Natana Edena Zadę w 35-tysięcznym mieście Szfaram zostało uznanych za "ofiary terroryzmu".
05.08.2005 | aktual.: 05.08.2005 17:15
Zgodnie z tą decyzją, izraelski Zakład Ubezpieczeń Bituaj Leumi udzieli rodzinom zabitych pomocy psychologicznej i materialnej, tak samo jak udziela jej rodzinom izraelskich ofiar zamachów terrorystycznych.
Izraelski premier potępił czwartkowy zamach jako nikczemny akt żądnego krwi terrorysty.
Do tragedii doszło w czwartek w autobusie linii 165 jadącym z Hajfy nad Morzem Śródziemnym do Szfaram w Galilei, na północy Izraela. 19-letni izraelski dezerter w mundurze wojskowym i jarmułce, uzbrojony w broń regulaminową otworzył ogień do kierowcy i pasażerów, zabijając cztery osoby i raniąc 22.
Zamachowiec został ukamienowany przez zrozpaczony i rozszalały tłum mieszkańców Szfaram, zamieszkanego w 80% przez izraelskich Arabów. Był to najbardziej krwawy atak na Arabów na terenie Izraela od 1990 r.
W piątek odbyły się pogrzeby ofiar.
Około 20 tys. izraelskich Arabów z czarnymi i palestyńskimi flagami uczestniczyło w pogrzebie sióstr Hazar i Diny Turki, muzułmańskich studentek w wieku 23 i 21 lat na cmentarzu muzułmańskim w Szfaram. Wznoszono okrzyki "precz z rasizmem!".
Dwie chrześcijańskie ofiary zamachu, 56-letni kierowca autobusu Michael Bahus i 55-letni Nadir Hajak, zostali pochowani na chrześcijańskim cmentarzu.
Policja izraelska, która dyskretnie patroluje miasto Szfaram w obawie przed zamieszkami, nie weszła na cmentarze; w tej sprawie zawarto porozumienie z arabską wspólnotą miasta.
Decyzją władz dezerter, który dokonał zamachu, nie zostanie pochowany na cmentarzu wojskowym. Rodzice poległych żołnierzy izraelskich zaprotestowali przeciwko takiej ewentualności, m.in. w obawie, że grób zamachowca stałby się miejscem pielgrzymek izraelskich ekstremistów.
19-letni dezerter Eden Natan Zada był mieszkańcem osiedla Tapuah na Zachodnim Brzegu, zamieszkanego głównie przez zwolenników ekstremistycznego rabina Meira Kahane.
Zabity pod koniec lat 90. w Nowym Jorku założyciel antyarabskiej organizacji Kah, która dopuściła się wielu ataków zbrojnych na ludność palestyńską. opowiadał się za wypędzeniem Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu Jordanu i ze Strefy Gazy.