Sytuacja w Iraku wymyka się spod kontroli?
Zaostrzenie walk w Iraku i rosnące straty
sił koalicyjnych odbijają się szerokim echem w USA, wywołując
komentarze, że sytuacja w tym okupowanym kraju wymyka się spod
kontroli.
07.04.2004 | aktual.: 07.04.2004 20:52
Prezydent George Bush, przebywający na wakacyjnym wypoczynku w swojej rezydencji w Crawford w Teksasie, naradzał się na temat Iraku ze swymi najbliższymi współpracownikami z Białego Domu, z cywilnym administratorem w Bagdadzie Paulem Bremerem oraz brytyjskim premierem Tonym Blairem.
Jak wynika z najnowszego sondażu ośrodka badania opinii Pew Research Center, społeczeństwo amerykańskie coraz bardziej wątpi w zdolność Busha do rozwiązania konfliktu w Iraku. 53% Amerykanów nie aprobuje polityki prezydenta w Iraku, natomiast aprobuje ją 40%.
Ogólne poparcie dla Busha spadło do 43% - najniższego poziomu w ciągu całej jego prezydentury. Ale jednocześnie nadal większość Amerykanów - 57% - uważa wojnę w Iraku za uzasadnioną.
Komentatorzy podkreślają, że na kilka dni przed 1. rocznicą zdobycia Bagdadu nie sprawdziły się optymistyczne przewidywania administracji Busha, że po kilku miesiącach po obaleniu reżimu Saddama Husajna wojska koalicji zyskają szerokie poparcie Irakijczyków i sytuacja w Iraku będzie stabilna.
Nawet wzięty konserwatywny publicysta "Washington Post" George Will, zawsze popierający rządy Republikanów, napisał w środę, że najnowsze straty wojsk USA w Iraku "to sygnał, że wszystko się wali".
Obserwatorzy zwracają uwagę, że o ile dotychczas opór w Iraku pochodził głównie ze strony sunnickich niedobitków reżimu Saddama i przybyłych z zagranicy ekstremistów islamskich, to obecnie ma tam miejsce powstanie, w którym do wspomnianych grup dołączyli szyici, zradykalizowani jątrzącymi mowami duchownych, z Muktadą al-Sadrem na czele.
Jak pisze środowy "New York Times", amerykańskie dowództwo wojsk w Iraku waha się w wyborze taktyki przeciw siłom skupionym wokół al-Sadra. Względy bezpieczeństwa i odwetu za zabójstwa Amerykanów-cywilów przemawiają za zmasowanym uderzeniem, które zadałoby im ciężkie straty.
Pentagon obawia się jednak spowodowania zbyt wielkich strat wśród cywilnej ludności w czasie takiej ofensywy, a także politycznych implikacji atakowania np. meczetów, gdzie chronią się zwolennicy szyickiego duchownego.
Nasilają się jednocześnie głosy krytyki całej polityki w Iraku od momentu obalenia starego reżimu. Zdaniem demokratycznego senatora Billa Nelsona z Florydy, ogromnym błędem było np. rozwiązanie armii irackiej w maju ub.r.
_ "Teraz ci byli żołnierze są przeciwko nam, a mogliby być z nami"_ - powiedział Nelson w telewizji Fox News.
Demokratyczny kandydat na prezydenta, senator John Kerry, unika bezpośredniego komentowania wydarzeń w Iraku. W środę powiedział, że "składa hołd ofiarom żołnierzy w Iraku". "Mimo rozbieżności co do polityki, wszyscy jesteśmy zjednoczeni w poparciu dla naszych wojsk" - podkreślił.
W przeciwieństwie do senatora Edwarda Kennedy'ego, który powiedział niedawno, że Irak staje się "Wietnamem prezydenta Busha", Kerry nie używa takich porównań, sugerujących, że z Iraku należy się szybko wycofać. Demokratyczny kandydat tego nie proponuje, a nawet nie wyklucza poparcia wysłania do Iraku większej liczby wojsk.
Kerry skrytykował jednak we wtorek Busha za upieranie się przy 30 czerwca jako dacie przekazania władzy w ręce Irakijczyków. "Myślę, że rząd chce wycofać wojska z Iraku, przeprowadzić transfer władzy jak najszybciej, bez względu na stabilizację w Iraku" - powiedział senator.