"Sytuacja jest poważna". Czeski dziennikarz o walce z powodzią i "idiotycznych pomysłach"
- W Czechach nie ma poczucia, że największe zagrożenie minęło, bo nadal pada. Sytuacja w okolicach Ostrawy i regionu morawsko-śląskiego jest bardzo poważna – mówi w rozmowie z WP Filip Harzer, dziennikarz czeskiego portalu Seznam Zprávy. Po południu lokalne media poinformowały, że w Ostrawie pod naporem wody przerwany został wał przeciwpowodziowy.
Po południu lokalne władze potwierdziły, że w Ostrawie pod naporem wody u zbiegu Odry i Opawy pękł wał przeciwpowodziowy. Według relacji woda wypływa do miasta i je zalewa. Ostrawa jest położona około 35 kilometrów od granicy z Polską. Wcześniej miejskie centrum informacji turystycznej zaapelowało w mediach społecznościowych do Polaków, by nie przyjeżdżali do miasta w najbliższym tygodniu w związku z bardzo trudną sytuacją.
Filip Harzer, dziennikarz czeskiego portalu Seznam Zprávy w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że Czesi uważnie śledzą sytuację pogodową. - Ludzie obawiają się, jakie szkody wyrządzi jeszcze deszcz w południowych Czechach, bo tam sytuacja jest poważna – mówi. Jak dodaje wielu Czechów nie wierzyło, że tak wielka woda przyjdzie, choć oficjalne ostrzeżenia pojawiały się z kilkudniowym wyprzedzeniem. Według niego pęknięcie wału przeciwpowodziowego będzie miało konsekwencje przede wszystkim dla Ostrawy i okolic.
Reporter przyznaje, że czeskie służby – podobnie jak polskie – w niektórych miejscowościach mierzyły się z odmowami ewakuacji. – Były wsie, w których mimo zagrożenia i doświadczeń z 1997 roku duża część mieszkańców nie zdecydowała się na ewakuację. Na szczęście nie doszło do tragedii – mówi. Oficjalnie w Czechach wiadomo o jednej ofierze śmiertelnej.
– Z pewnością bilans ofiar wzrośnie, bo w Jesenicach samochód został pochłonięty przez rwącą rzekę z kierowcą i pasażerami. Słyszymy też o osobach, które zaginęły – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pływał w rwącej rzece"
Harzer przyznaje też, że media przestrzegają też przed nieodpowiedzialnymi incydentami, do których doszło. - Czasami służby mierzą się też z głupotą, bo w niedzielę mężczyzna pływał w Wełtawie na desce i służby musiały go ratować. Na Morawach człowiek wskoczył do rwącej rzeki i pływał. Takie zachowania są bardzo ostro krytykowane m.in. przez szefa MSWiA, który zapowiedział bardzo wysokie mandaty. Zawsze ktoś się znajdzie, kto ma tak idiotyczne pomysły - mówi.
Dziennikarz zauważa, że powódź nie stała się tematem politycznych przepychanek w kraju między rządzącymi a opozycją. I to mimo że w piątek i w sobotę w Czechach odbędą się wybory samorządowe oraz pierwsza tura wyborów do Senatu, w którym Czesi wybiorą co trzeciego senatora.
Według jego relacji kandydaci w dotkniętych powodzią regionach mają więcej okazji do aktywności, ale zastrzega, że sprowadzają się one głównie do zarządzania kryzysem, a nie działaniach kampanijnych.
- Nie było politycznej wojny, jedynie przedstawiciele skrajnych partii, które snują teorie spiskowe, w ostatnich dniach twierdziły, że ludzie są straszeni. Ale to jest margines. Nie zauważyłem, żeby opozycja robiła awantury czy ostro krytykowała rząd. Jest w sumie spokój. W piątek i w sobotę mamy wybory regionalne do sejmików, więc przed powodzią była kampania wyborcza, ale teraz w ramach kampanii jest spokój. Politycy na czele władzy regionalnej są widoczni, działają, są w regionach, więc w tym sensie są bardziej widoczni w kampanii, choć to działania wynikające z sytuacji – mówi dziennikarz.
"Były ostrzeżenia"
Według Filipa Harzera brak ostrego politycznego konfliktu wiąże się z tym, że informacje na temat możliwych konsekwencji powodzi pojawiały z wyprzedzeniem. - Uważam, że komunikacja była sprawna, a rząd od środy tłumaczył, co może się stać. Głównie ministrowie spraw wewnętrznych, środowiska i rolnictwa, mówili, co będzie się działo, jak wygląda ryzyko. Nasz instytut meteorologii również zadziałał bardzo sprawnie, bo już tydzień wcześniej ostrzegali, że prognoza przewiduje ekstremalną pogodę - zaznacza.
- To wszystko się wydarzyło, choć może nawet w gorszym scenariuszu. Sztaby kryzysowe były jednak do pewnego stopnia przygotowane, gotowe były m.in. worki z piaskiem, bo działania ruszyły w środę pełną parą. Myślę, że to pozwoliło też zminimalizować liczbę ofiar – ocenia.
Reporter zwraca uwagę, że czeskie media w wielu swoich relacjach zwracają również uwagę na podobieństwa do powodzi w 1997 r. i 2002 r., bo wśród wielu mieszkańców zalanych terenów te wspomnienia są ciągle obecne. Pojawia się również dyskusja na temat tego, czy konieczne będzie budowanie większej liczby zapór i tam m.in. na Śląsku Czeskim, bo tam sytuacja jest dramatyczna. Ale to debata na przyszłość dla ekspertów.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski