ŚwiatSyria: wojna religijna, wojna o hegemonię, wojna Al-Kaidy?

Syria: wojna religijna, wojna o hegemonię, wojna Al‑Kaidy?

Przez Syrię przebiega linia frontu, na którym zderzają się interesy innych państw i zaognia konflikt między sunnitami a szyitami. Ogarnia on inne kraje, a podsycany jest przez polityczne interesy państw aspirujących do roli regionalnego hegemona.

Syria: wojna religijna, wojna o hegemonię, wojna Al-Kaidy?
Źródło zdjęć: © AFP | Mezar Matar

04.09.2013 | aktual.: 04.09.2013 11:45

Wojna w Syrii to jeszcze jeden front na Bliskim Wschodzie, na którym zwarli się ze sobą szyici i sunnici, a tlący od dziesięcioleci konflikt może rozwinąć się z taką siłą, że - jak obawiają się eksperci - wstrząśnie podstawami porządku, jaki nastał w tym regionie po upadku imperium Osmańskiego i po I wojnie światowej.

Religijna nienawiść i mocarstwowe ambicje

Powstanie przeciw reżimowi syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada przerodziło się w konflikt znacznie bardziej niebezpieczny niż wojna domowa. Uproszczeniem byłoby go nazwać walkami na tle wyznaniowym, bo za religijnym ferworem kryją się też mocarstwowe ambicje i dążenie do regionalnej hegemonii m.in. Arabii Saudyjskiej i Iranu. Nienawiść między sunnitami, walczącymi z syryjskim reżimem, a szyitami, podsycana jest zarówno przez przywódców religijnych, jak i politycznych strategów - pisze "Boston Globe".

Aby podsycić religijną nienawiść nie trzeba wiele. W 2004 roku, w liście do Osamy bin Ladena jeden z przywódców Al-Kaidy Abu Musaba al-Zarkawi napisał: "Zagrożenie ze strony szyitów jest większe niż ze strony Amerykanów (...). Jedynym dla nas rozwiązaniem jest uderzyć w (...) szyitów, aż ukorzą się przed sunnitami".

Reżim Asada jest co prawda świecki, ale polityczny i wojskowy establishment tego kraju wywodzi się z alawitów (odłam szyizmu).

Wrogie strony

Wpływowy sunnicki duchowny szejk Jussef al-Karadawi wezwał sunnitów, którzy mają przeszkolenie wojskowe, by poparli syryjskich powstańców w walce z reżimem Asada. Apel Karadawiego, który poparł wielki mufti Arabii Saudyjskiej, był reakcją na wystąpienia szejka Hasana Nasrallaha - przywódcy Hezbollahu, radykalnej organizacji szyickiej z Libanu. Hezbollah poparł Asada w walce z - przeważnie sunnicką - opozycją. Według jednych ekspertów z religijnego obowiązku; według innych, raczej po to, by zachować ważny ze względów politycznych i militarnych sojusz z Damaszkiem i Teheranem.

- Jeśli bitwa z sunnickimi terrorystami sprawi, że konieczne będzie, bym ja i cały Hezbollah udał się do Syrii, to pójdziemy do Syrii - powiedział niedawno Nasrallah.

Z Iraku, Arabii Saudyjskiej, Jemenu i innych krajów napływają do Syrii bojownicy dżihadu, skłonni walczyć z szyitami z poczucia religijnego obowiązku. Bojownicy Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, czyli odłamu Al-Kaidy, walczą w Syrii po stronie powstańców nie tylko po to, by obalić Asada. Biją się o islamskie państwo "od Dijali (w Iraku) po Bejrut (w Libanie)" o rozległy emirat, rządzony prawem islamu i prowadzący świętą wojnę. W tej wojnie wrogiem jest nie tylko Zachód czy Izrael. Wzywając sunnitów do walki Karadawi nazwał alawitów "bardziej niewiernymi niż chrześcijanie i żydzi".

Stary konflikt odżywa

Konflikt między sunnitami a szyitami, po blisko trzech stuleciach spokoju, odżył w latach 60. i 70. XX wieku - wyjaśnia ekspertka z Uniwersytetu Georgetown w Waszyngtonie Shireen Hunter. Najpierw rozniecił go ponownie w latach 60. renesans islamu. Potem zaogniła go rewolucja w Iranie. Nałożyła się na to odwieczna, arabsko-perska rywalizacja i nasilające się napięcia między Rijadem a Teheranem - wyjaśnia Hunter w analizie napisanej dla programu sieci CNN "Global Public Square". Najważniejszym katalizatorem konfliktu była inwazja w Iraku, która nie tylko doprowadziła do walk między sunnitami a szyitami na terytorium kraju, ale też została uznana przez radykalnych sunnitów za zmianę równowagi sił w całym regionie na korzyść szyitów, którzy kontrolują rząd w Bagdadzie - pisze Hunter.

Teraz bojownicy dżihadu nie kierują się z Syrii do Iraku, ale Irak znów targany jest tym samym religijno-politycznym konfliktem. Do starć między sunnitami a szyitami dochodzi w Libanie. Według Stratforu Arabia Saudyjska wysyła na front w Syrii nie tylko własnych sunnickich dżihadystów, ale importuje ich też z Jemenu, finansując po części ich krucjatę.

Królestwo Saudów prowadzi tę wojnę "przez pośredników" nie tylko z religijnego obowiązku - wyjaśnia Stratfor. "Saudyjczycy, straciwszy przeciwwagę dla potęgi Iranu wraz z upadkiem Saddama Husajna w Iraku i nastaniem tam rządu zdominowanego przez szyitów przyjaznych Teheranowi, widzą możliwość ustanowienia sunnickiego reżimu w Syrii jako szansę na kolosalną poprawę ich narodowego bezpieczeństwa" - pisze Stratfor.

Gorliwość saudyjskich bojowników po części wynika z tego, że dominujący w tym królestwie wahhabizm (konserwatywny odłam sunnizmu) jest szczególnie wrogo usposobiony do szyitów. Niektórzy duchowi przywódcy wahabitów, jak nieżyjący wielki mufti Arabii Saudyjskiej Abd al-Aziz ibn Abd Allah ibn Baaz, uznawali szyitów za heretyków, a nawet przyzwalali na zabijanie ich - napisał Vali Nasr z Departamentu Stanu USA, autor książki "The Shia Revival" (Odrodzenie szyitów), cytowany przez "Guardian".

Państwa się rozpadną?

"Nasr, który jest większym optymistą niż większość ekspertów, również uważa, że obecne napięcia (na Bliskim Wschodzie) mogą być początkiem rozpadania się ładu w regionie", którego koncepcję ukuli Brytyjczycy i Francuzi, przewidując upadek imperium Osmańskiego - pisze "Guardian".

Wojna w Iraku i Wiosna Arabska rozbijają ten ład - uważa Nasr; wraz z nim rozpaść się mogą struktury niektórych państw, choćby Iraku i Syrii - jak ostrzegał już na wiosnę "Financial Times". Chaos i polityczna próżnia to wymarzone warunki dla ekspansji Al-Kaidy, która zasila szeregi bojowników w Syrii. "Jej długofalowym celem zawsze było obalenie rządów w krajach arabskich, aby umożliwić powstanie ponadnarodowego kalifatu. A jej taktyka przeważnie polegała na aktach terroru, mających sprowokować interwencję USA" - przypomina Stratfor.

Nie wiadomo jak "ograniczona interwencja" w Syrii, którą zapowiada Waszyngton, wpłynie na sytuację w tym kraju, czy umocni którąś z grup prowadzących tam swoją świętą wojnę. "Nic jednak nie ucieszyłoby tak bojowników dżihadu, jak zaangażowanie Zachodu lub Izraela w ten konflikt" - konkluduje Stratfor.

Marta Fita-Czuchnowska, PAP

Źródło artykułu:WP Wiadomości
arabia saudyjskairansyria
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)