Syria grozi kontratakiem, jeśli dojdzie do interwencji. "Po naszej stronie staną Hezbollah i Iran"

Wiceminister spraw zagranicznych Syrii Fajzal al-Mekdad nakłania Waszyngton do podjęcia dialogu z Damaszkiem, grożąc zarazem kontratakiem, jeśli dojdzie do interwencji USA w Syrii. Po stronie Syrii staną Hezbollah i Iran - ostrzegł dyplomata w wywiadzie dla "Wall Street Journal". Inny przedstawiciel syryjskich władz zapowiedział, że celami odwetu za amerykańskie uderzenie mogą się stać okręty USA na Morzu Śródziemnym.

Syria grozi kontratakiem, jeśli dojdzie do interwencji. "Po naszej stronie staną Hezbollah i Iran"
Źródło zdjęć: © AFP

04.09.2013 | aktual.: 04.09.2013 14:43

- Kochamy Amerykanów, są miliony Amerykanów arabskiego pochodzenia (...). Nie chcemy wojny ze Stanami Zjednoczonymi - powiedział Mekdad, który był syryjskim ambasadorem przy ONZ w latach 2003-2006, w rozmowie z "Wall Street Journal".

Powtarzając apele o wysiłki na rzecz załagodzenia napięć między Damaszkiem a USA, Megdad ostrzegł przed konsekwencjami amerykańskiego ataku na Syrię. - Damaszek zaatakowałby wtedy nie tylko Izrael, ale też sąsiadujące z Syrią Jordanię i Turcję, jeśli zaangażowałyby się w amerykańską operację - cytuje dyplomatę "WSJ".

- Gdy raz zacznie się wojna, nikt nie będzie w stanie kontrolować rozwoju wydarzeń (...) Jesteśmy przekonani, że jakikolwiek atak na Syrię spowoduje nieuchronnie chaos, który ogarnie region, jeśli nie wyleje się poza jego granice - powiedział Mekdad.

- Jaka korzyść wyniknie dla Stanów Zjednoczonych z podjęcia walki z jedynym w regionie (krajem) o świeckim systemie politycznym? - pyta dyplomata.

"Celami będą okręty USA"

Gdyby doszło do konfliktu, zarówno Teheran, który popiera prezydenta Baszara al-Asada, jak i libański Hezbollah podjęłyby interwencję w obronie Syrii, ponieważ zagrożone byłyby strategiczne interesy Iranu - cytuje "WSJ".

Mekdad dodał też, że zagraniczna operacja wojskowa w Syrii umocniłaby zbrojne ugrupowania związane z Al-Kaidą, a nie umiarkowaną opozycję.

Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się dla "WSJ" syryjski parlamentarzysta i zaufany człowiek prezydenta Asada, Khaled Abboud, grożąc, że w odwecie za interwencję, może dojść do uderzenia na okręty USA. - W mojej ocenie, Hezbollah stanie po stronie Syrii podczas pewnych operacji, których celem będą okręty wojenne na Morzu Śródziemnym - powiedział "WSJ"

Damaszek czeka na atak

Dziennik informował już w poniedziałek, że syryjskie władze ostrzegły także cywilów, którzy mieszkali niedaleko baz wojskowych pod Damaszkiem, by się ewakuowali. Reżim przewiduje, że staną się one celami amerykańskich ostrzałów. Syryjski rząd twierdzi także, USA mogą prowadzić wojnę psychologiczną i informować np. o ucieczkach przedstawicieli władz.

W stolicy rozmieszczono również dodatkowe wojska, głównie w dzielnicach, gdzie znajdują się rządowe siedziby. Pojawiły się także punkty kontrolne, przy których postawiono pojazdy wyposażone w broń przeciwlotniczą - informuje "WSJ".

USA pewne winy Asada - reżim zaprzecza

Prezydent USA Barack Obama oświadczył w sobotę, że zdecydował o uderzeniu militarnym w cele syryjskiego reżimu w reakcji na atak chemiczny z 21 sierpnia na przedmieściu Damaszku. Według Waszyngtonu, zginęło wówczas 1400 osób. Obama podkreślił, że użycie broni chemicznej w Syrii było najgorszym tego rodzaju atakiem w XXI wieku. Amerykański przywódca poprosił o akceptację operacji Kongres. Nie jest więc pewne, kiedy mogłaby rozpocząć się interwencja.

Tymczasem władze w Damaszku odrzucają oskarżenia krajów zachodnich, twierdząc, że to rebelianci stoją za użyciem broni chemicznej.

- Amerykańskie groźby przeprowadzenia ataku nie odwiodą Syrii od jej zasad (...) ani od jej walki z terroryzmem, wspieranym przez niektóre państwa regionu i zachodnie, przede wszystkim Stany Zjednoczone - powiedział dzień po ogłoszeniu decyzji przez Obamę prezydent Syrii Baszar al-Asada państwowa telewizja syryjska (czytaj więcej)
.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)