Sylwia Spurek o posiłkach w Parlamencie Europejskim. Uważa, że w więzieniu jest lepiej
Sylwia Spurek nie jest zadowolona z jedzenia serwowanego w stołówce PE. Świeżo upieczona europosłanka uważa, że lepiej karmią już w polskim więzieniu.
#
Spurek dostała się do Europarlamentu z ramienia partii Wiosna. W imieniu wyborców chce teraz walczyć o zdrowe posiłki, których jej zdaniem w PE brak. – W zakładach karnych polski kodeks karny wykonawczy umożliwia wybór posiłków wegańskich – mówi "Super Expressowi".
Polityczka narzeka, że jako weganka jest właściwie dyskryminowana, a dowodem tego ma być zdjęcie porcji frytek z ketchupem i sałatka z kukurydzą i pomidorem. – Jak na miejsce, które powinno skutecznie walczyć o prawa człowieka, prawa zwierząt i przeciwdziałać zmianom klimatycznym, to trochę obciach – stwierdziła w mediach społecznościowych.
Zobacz także: Co sekundę na wysypisko trafia ciężarówka ubrań. Mania zakupów przerasta ludzi
Niedawno za pośrednictwem Instagrama europosłanka stwierdziła też, że "to, co jemy, to sprawa polityczna".
W rozmowie z "Super Expressem" wyznaje, że aby znaleźć posiłek dla siebie, musi pokonać 4 kilometry. Taka odległość dzieli PE od wegańskiego baru.
#
Za takie podejście polityczkę skrytykował o. Grzegorz Kramer, pisząc: "Zdaje sobie pani sprawę, ile osób w Polsce marzy o takim posiłku? Czas się obudzić do realnego życia!". Ona sama nie ma sobie nic do zarzucenia. Uważa, że jej wyborcy wiedzą, kim jest i jakie ma potrzeby.
Zdaniem Sylwii Spurek, ludzie, którzy oddali na nią głos, oczekują właśnie takiego podejścia. – Dostałam masę podziękowań od wyborców, bo trzymam się swoich wartości. Ludzie widzą, że głosowali na osobę, która jest uczciwa i nie był to zmarnowany głos – mówi.