Świdnica buduje samolot "Czerwonego Barona"
Świdnica promuje się "Czerwonym Baronem".
06.10.2009 | aktual.: 07.10.2009 10:25
Inicjatorzy przedsięwzięcia walczący o to, by nie został zapomniany, wpadli na kolejny pomysł.
Jerzy Gaszyński, twórca fundacji "Red Baron", oraz Stanisław Gabryś, właściciel Muzeum Broni w Świdnicy, rozpoczynają budowę wyjątkowego samolotu. Będzie to Fokker Dr.I - kopia znanego czerwonego samolotu (w skali 1:1), jakim latał słynny na całym świecie pilot, Manfred von Richthofen, zwany "Czerwonym Baronem"
- Już dawno myślałem o zbudowaniu tego samolotu - przyznaje Jerzy Gaszyński. - Na co dzień stałby na terenie muzeum, które jest tłumnie odwiedzane, a kilka razy w roku, na przykład na Dni Świdnicy, byłby przywożony na starówkę.
Przyznaje, że to byłaby atrakcja dla wszystkich, ale i okazja, by zainteresować mieszkańców tym legendarnym pilotem, który mieszkał w Świdnicy.
Gaszyński od kilku już lat interesuje się baronem i głównie dzięki niemu w mieście o nim nie zapomniano. Gaszyński wciąż szuka pamiątek, które znajdują się po nim w Świdnicy.
Zaczął od głazu upamiętniającego śmierć pilota, a leżącego przez lata w parkowych zaroślach. Zapomniany pomnik postanowił odpowiednio wyeksponować. I uznał, że najlepszym do tego miejscem byłby dom pilota.
W ubiegłym roku założył również fundację "Red Baron Foundation" i tłumaczoną na kilka języków stronę internetową poświęconą legendarnemu lotnikowi http://richthofen.pl/. Znane wyszukiwarki umieszczają ją jako pierwszą stronę polskojęzyczną i w czołówce stron na świecie poświęconych "Czerwonemu Baronowi".
Niemiecki pilot Manfred von Richthofen to postać kontrowersyjna. Pewnie dlatego przez dziesiątki lat w Świdnicy nikt głośno nie mówił o tym, że to właśnie w tym mieście znajduje się dom lotnika i głaz upamiętniający jego wojenne osiągnięcia i śmierć.
Sam Richthofen Świdnicę nazywał małą ojczyzną i często podkreślał swoje przywiązanie do tego miejsca.
- Zwany "Czerwonym Baronem" Richthofen, choć bardzo znany na całym świecie, w mieście, gdzie mieszkał, został zapomniany - podkreśla Jerzy Gaszyński. - A przecież każdy niemiecki turysta, który przyjeżdża na Dolny Śląsk, pyta właśnie o niego - dodaje.