Świat stanął na głowie
Mogłoby się wydawać, że nie ma nic zdrowszego dla ciała i ducha niż joga. Ta zdobywająca coraz większą popularność w Europie i USA technika ćwiczeń może jednak wywoływać zaburzenia odżywiania, obsesję na punkcie ciała i przymus nieustannego ćwiczenia.
20.06.2005 | aktual.: 20.06.2005 17:02
Joga jest na czasie. Dowód? Uprawiają ją wszystkie piękne kobiety: Christy Turlington, Kate Moss, Sadie Frost, Gwyneth Paltrow, Madonna. Czasopismo „Heat Magazine” raz po raz zamieszcza zdjęcia gwiazd ćwiczących na specjalnych matach. O tym że praktyka ta przeżywa złoty okres, świadczy też reakcja projektantów. W zeszłym roku producent towarów luksusowych Gucci wypuścił na rynek swoją własną matę. Cena? Bagatela, drobne 850 dolarów. Dodatek – specjalna skórzana torba, żebyś nie musiała dźwigać tego cacka pod pachą. Kto poskąpi na nią kolejne trzy i pół setki? Łatwo zgadnąć, skąd ta aktywność znanych i drogich marek.
Jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, że Madonna zawdzięcza swoje wzbudzające zachwyt umięśnienie ćwiczeniom astangi – szczególnie wymagającej i wyczerpującej pod względem fizycznym odmiany jogi. Od tego czasu wszystkie magazyny poświęcone stylowi życia, sprawności fizycznej i odnowie biologicznej zaczęły pod niebiosa wychwalać tę starożytną hinduską technikę jako nowy środek do walki z nadwagą.
Gimnastyka udająca filozofię
Tradycja mówi, że początki jogi sięgają 2000 r. p.n.e. Jej celem jest samorealizacja: duchowa, emocjonalna i umysłowa. Na ciele skupia się w mniejszym stopniu – wymaga jedynie, byśmy utrzymywali je w odpowiednim zdrowiu, służy bowiem jako narzędzie medytacji. Wydaje się jednak, że nas – ludzi Zachodu – bardziej interesują właśnie fizyczne, estetyczne aspekty jogi. Nic dziwnego zatem, że szybko przywłaszczył ją sobie przemysł żyjący z kultu pięknego ciała. To zaś nieuchronnie musiało spowodować, że ona sama stała się siedliskiem dolegliwości właściwych ludziom wyznającym ten kult – takich jak zaburzenia odżywiania, obsesja na punkcie ciała czy przymus nieustannego ćwiczenia. W istocie technika ta na wiele sposobów może stanowić doskonałą przykrywkę dla osób skłonnych do uzależnień. – Jeśli oferują ci coś, co znakomicie mieści się pod zbiorowym określeniem „duchowość”, łatwo możesz rozgrzeszać się przed sobą. Przecież – jeśli gdziekolwiek – to właśnie w tej dziedzinie usprawiedliwione jest dążenie do
absolutnej perfekcji – wyjaśnia Laura McCreddie z „Yoga Magazine”.
Jednak pozornie nieszkodliwe pragnienie utraty wagi przy jednoczesnym tworzeniu tzw. dobrej karmy, które czasem przyciąga nas do jogi, ma też inną niesłychanie groźną stronę. – Paradoksalnie cechy, które składają się na doskonałą praktykę jogi – niezwykła wrażliwość, perfekcjonizm i chęć panowania nad sobą – odnoszą się także do anoreksji. Jeśli masz odpowiednią wrażliwość, lepiej czujesz poszczególne pozycje ciała, a zatem odniesiesz więcej korzyści z ich uprawiania. Dążenie do doskonałości każe ci ćwiczyć w sposób możliwie najlepszy. Pamiętam, jak któryś z moich przyjaciół powiedział kiedyś, że wszyscy nauczyciele jogi mają fioła na punkcie kontroli nad sobą – tłumaczy Clare, trenerka w jednym z londyńskich ośrodków.
Dla osoby cierpiącej na zaburzenia odżywiania szczególnie pociągająca jest astanga, zwana też jogą Madonny. Dotyka bowiem właściwych punktów w ciele, ale czyni to w sposób niebezpieczny. – Wszystkie odmiany jogi wpływają na metabolizm, ale ta szczególnie. I, na nieszczęście, efekty jej uprawiania pojawiają się błyskawicznie. To sprawia, że naprawdę przemawia do osób z zaburzeniem odżywiania – podkreśla Radha, instruktorka jogi z ośrodka Yoga Plus na Krecie.
RACHEL SHABI (The Guardian)
Więcej: Świat stanął na głowie - Forum