Świadczenia dla stalinowców
Byli żołnierze Armii Krajowej, Narodowych
Sił Zbrojnych, organizacji Wolność i Niezawisłość, uczestnicy
Powstania Warszawskiego sprzeciwiają się przywróceniu uprawnień
kombatanckich pracownikom m.in. urzędu bezpieczeństwa, Milicji
Obywatelskiej czy prokuratury zwalczającej ruchy
niepodległościowe, czyli tzw. utrwalaczom władzy ludowej - pisze
"Nasz Dziennik".
14.05.2004 | aktual.: 14.05.2004 06:32
Sojusz Lewicy Demokratycznej pragnie nagradzać ludzi, którzy umacniali wpływy sowieckie na ziemiach polskich przez pierwsze 3,5 roku po II wojnie światowej. Według postkomunistów, funkcjonariusze stalinowskiego aparatu terroru powinni mieć takie same prawa jak kombatanci, którzy walczyli o niepodległą Polskę. Pomimo wielokrotnych obietnic składanych środowiskom kombatanckim lewicowi politycy w dalszym ciągu forsują nowelizację ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu wojennego, której projekt grupa czterdziestu posłów SLD złożyła jeszcze w 2002 r. - informuje dziennik.
Obowiązująca ustawa - uchwalona w 1991 r. - pozbawiła uprawnień kombatanckich wszystkich byłych funkcjonariuszy urzędu bezpieczeństwa, Służby Bezpieczeństwa oraz wojskowych, prokuratorów i sędziów stalinowskich z pionów śledczych prowadzących działalność wymierzoną przeciwko opozycji i środowiskom niepodległościowym. Zgodnie z forsowaną nowelizacją uprawnienia zostałyby przywrócone tzw. utrwalaczom władzy ludowej. W myśl zmian proponowanych przez SLD kombatantami byliby wszyscy ci, na których nie ciąży wyrok sądowy. Przeciwko nowelizacji opowiadają się m.in. Światowy Związek Żołnierzy AK, Związek Powstańców Warszawskich, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i Stowarzyszenie Polskich Kombatantów w Kraju. Nowelizację skrytykował także doradca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej prof. Andrzej Rzepliński - pisze dziennik.
Projekt ustawy skrytykował także były minister spraw zagranicznych oraz żołnierz AK Władysław Bartoszewski. Przypomniał, że w latach powojennych spędził w więzieniu kilka lat, a potem został uznany za niewinnie skazanego. "Mam podstawy moralne, aby wykazywać czujność wobec sytuacji, których ofiarami padły setki tysięcy ludzi - nie wszyscy doprowadzili do końca procedury, aby być uznanymi za niewinnie skazanych" - podkreślił Bartoszewski. Stwierdził również, że jego wypowiedź należy traktować jako głos "urażonej generacji, która czuje się policzkowana nad grobami" - podaje "Nasz Dziennik. (PAP)