Superokazyjne poselskie pożyczki
To największe ugrupowanie w Sejmie. 250-osobowej ponadpartyjnej grupie posłów, którzy biorą superokazyjne
pożyczki, wypłacono z naszych podatków już 4 mln zł - podaje "Fakt".
12.02.2005 | aktual.: 12.02.2005 07:50
Nie dość, że płacimy posłom wysokie pensje i diety, to jeszcze jesteśmy dla nich źródłem supertanich pożyczek. W obecnej kadencji Sejmu pożyczyli w sumie od każdego Polaka 10 groszy. W dodatku na warunkach, jakich nie sposób porównać z jakimkolwiek bankiem - pisze dziennik.
Każdy poseł może pożyczyć (na 4% w stosunku rocznym) 15 tys. zł na zakup mieszkania lub 10 tys. zł na inne cele mieszkaniowe. Oprocentowanie jest 3-krotnie niższe niż w przeciętnym banku, a w dodatku posłów nie dotykają skomplikowane formalności ani dodatkowe opłaty i prowizje. O ile poseł jest lepszy od swoich wyborców? Zwykły klient banku, który bierze 15 tys. pożyczki w banku, odda w ratach aż o 2,5 tys. zł więcej niż poseł. W dodatku posłowie nie muszą w ogóle udowadniać, że zgodnie z przeznaczeniem wydali pożyczkę - podkreśla gazeta.
Nie sprawdzamy tego - przyznaje szef sejmowego zespołu ds. pomocy socjalnej, wicemarszałek Tomasz Nałęcz. Wyremontowałem sobie mieszkanie - zdradza "Faktowi" Józef Gruszka z PSL. Wziął dwie pożyczki na zakup mieszkania, a więc wydał je niezgodnie z przeznaczeniem. Ale mu nic nie grozi - inaczej niż przeciętnemu Polakowi mającemu kontakt z bankiem - czytamy w "Fakcie".
Te pieniądze jednoczą posłów jak nic innego. Dotychczas zadłużyło się już 250 z nich, ze wszystkich partii. Wielu brało pożyczkę dwukrotnie, a trójka posłów SLD - Elżbieta Jankowska, Marian Stępień i Teresa Jasztal - aż trzy razy - pisze dziennik. (PAP)