Studentka pozbawiona skóry. Wraca sprawa "Hannibala Lectera"
Jedna z najbardziej zagadkowych spraw w historii polskiej kryminalistyki ma swój ciąg dalszy. W środę przed sądem apelacyjnym w Krakowie rozpoczął się proces odwoławczy Roberta J. skazanego za brutalne zabójstwo młodej kobiety pod koniec 1998 r.
17.04.2024 | aktual.: 17.04.2024 15:03
W połowie września 2022 roku Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Roberta J. na dożywocie za porwanie, znęcanie się, a następnie zabójstwo i oskórowanie młodej studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Katarzyna Z. zginęła pomiędzy listopadem 1998 roku a styczniem 1999 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brutalny mord odkryto 6 stycznia 1999 roku. Tego dnia załoga statku Łoś stacjonującego na Wiśle zauważyła, że w śrubę napędową wplątał się fragment ludzkiego ciała. Po szczegółowych badaniach okazało się, że to skóra z ludzkiego tułowia spreparowana tak, żeby przypominała kombinezon body.
Tydzień po wyciągnięciu skóry z wirnika statku znaleziono ludzką nogę w kracie wyłapującej odpadki z Wisły w Krakowie.
W Polsce dopiero rozwijały się badania DNA. W Krakowie były to jedne z pierwszych zleconych tego typu badań. Dzięki nim udało się ustalić, że fragmenty ciała należały do studentki religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. 23-latka zaginęła 12 listopada 1998 roku, kiedy to miała dotrzeć do przychodni. Młoda kobieta na co dzień mieszkała z mamą, miała bardzo wąskie grono znajomych i zmagała się z depresją po śmierci ojca.
Podejrzewany Robert J.
Od początku śledczy o zbrodnię podejrzewali Roberta J, ale przez 18 lat nie zdobyli dowodów, aby postawić mu zarzuty i zatrzymać. Na Roberta J. śledczych naprowadził inny podejrzany, Leszek L. znajomy Roberta. Do śledczych wysłał list.
Pod koniec 1999 roku śledztwo umorzono, ale już na początku XXI wieku w sprawę zaangażowali się policjanci z krakowskiego Archiwum X, a eksperci z Laboratorium Ekspertyz 3D Uniwersytetu Wrocławskiego stworzyli przestrzenny model obrażeń zadanych studentce. W 2012 roku ekshumowano zwłoki Katarzyny i ponownie przeprowadzono sekcję zwłok.
Służby wydały bardzo duże fundusze na przeszukania, analizy i badanie dowodów. Media relacjonowały, że śledztwo było jednym z najdroższych w historii polskiej kryminalistyki. Badano nawet znicze na grobie Katarzyny, a mieszkanie Roberta J. skuto do tynków.
Do wyjaśnienia sprawy prokuratura zaangażowała zagranicznych specjalistów z Hiszpanii i Portugalii, a nawet amerykańskie FBI. Pomagał nawet jasnowidz z Człuchowa Krzysztof Jackowski.
Profiler z amerykańskiej agencji mówił o "przypadkowej ofierze" i "potencjalnym seryjnym zabójcy", który nie dopuścił się kolejnych zbrodni z powodu medialnego szumu wokół śmierci Katarzyny. Mógł też nie spodziewać się, że kiedykolwiek zwłoki wrzucone do Wisły zostaną odnalezione.
Kluczowym dowodem w sprawie okazały się włosy zabezpieczone pod wanną w mieszkaniu rodziców Roberta J. Jak pisały media, śledczym jednak nie udało się jednoznacznie ustalić, dlaczego mężczyzna miałby zamordować Katarzynę Z. W sprawie było wiele hipotez i wątpliwości. W 2019 roku "Superwizjer" TVN ujawnił, że włosy znalezione pod wanną nie poddano badaniom DNA a jedynie niedokładnym badaniom morfologiczno-porównawczym.
Robert J. został zatrzymany 4 października 2017 roku. Media obiegły zdjęcia niskiego, krępego mężczyzny w szarej kurtce z czarno-pomarańczowym plecakiem w rękach.
Od pierwszych dni procesu, który zaczął się w 2020 roku i był niejawny, mężczyzna kategorycznie zaprzeczał zarzutom i nie przyznawał się do winy. Zaprzeczał, że znał Katarzynę Z.
"Gazeta Wyborcza" opisywała, że "dowody, które przedstawiła prokuratura, to w większości poszlaki: na przykład to, że przez pewien czas Robert J. pracował w prosektorium, a badania skóry wykazały, że cięcia wykonane przez mordercę były bardzo precyzyjne. Że miał skórować króliki w Instytucie Zoologii UJ, gdzie pracował przez pewien czas. Był jeszcze inny trop: nagła religijność Roberta J., jego pojawienie się na grobie dziewczyny, remont, który J. miał wykonać w mieszkaniu"
Proces odwoławczy
Wyrok w sprawie J. zapadł we wrześniu 2022 roku. Dożywocie. Uzasadnienie było niejawne, a sporządzanie go na piśmie zakończono dopiero we wrześniu 2023 roku. Dokument liczył ponad 800 stron.
Od wyroku odwołało się trzech obrońców i prokurator. Obrona wnosi w apelacji o zmianę wyroku i uniewinnienie Roberta J., prokuratora z kolei o uzupełnienie kwalifikacji czynu i zmianę rozstrzygnięcia w zakresie kosztów sądowych.
Adwokat Łukasz Chojniak stwierdził, że "sąd nie był w stanie wskazać żadnego racjonalnego dowodu, który sprowadził go do wniosku, że jego klient jest sprawcą przypisanego mu czynu".
- Dowody, które sąd bierze pod uwagę, są w sposób wadliwy przeprowadzone, źle ocenione. Co więcej, co do części z tych dowodów obrona nie miała prawa się wypowiedzieć czy zadawać pytań świadkom - przekazał obrońca.
Sąd zdecydował, że proces apelacyjny będzie toczył się w sposób jawny, o co wnosiła obrona. Prokuratura wnioskowała o wyłączenie jawności. Do udziału w rozprawie dopuszczono także przedstawicieli dwóch organizacji społecznych – Court Watch i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Oskarżony Robert J. został doprowadzony na rozprawę z aresztu śledczego w Krakowie.
Czytaj też:
źródła: PAP, Wirtualna Polska, "Gazeta Wyborcza", Onet, TVN24