PolskaStudent zaatakował tasakiem profesora na Wydziale Chemii UAM

Student zaatakował tasakiem profesora na Wydziale Chemii UAM

• W poniedziałek do dramatycznych scen doszło na Wydziale Chemii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
• Na 65-letniego profesora chemii rzucił się z tasakiem jeden z jego studentów
• Zraniony wykładowca został odwieziony do szpitala

Student zaatakował tasakiem profesora na Wydziale Chemii UAM
Źródło zdjęć: © WP.PL | Paweł Kozioł
Zenon Kubiak

15.03.2016 | aktual.: 15.03.2016 10:20

Do zdarzenia doszło w poniedziałek w godzinach popołudniowych. Prof. Lech Celewicz przebywał w swoim gabinecie, gdzie wraz z jedną ze studentek omawiał temat jej pracy magisterskiej. W pewnym momencie do środka wszedł Łukasz P., student trzeciego roku, który miał pisać u profesora pracę licencjacką.

- Zapytał, czy może dostać materiały. Nie był wcześniej umówiony. Powiedziałem, żeby przyszedł za pół godziny i zgodził się. A za pięć minut wbiegł do gabinetu z tasakiem i zaczął mnie atakować. Ochroniłem się trochę rękami. Pomogła mi magistrantka, która próbowała go odciągnąć i wybiegła na korytarz po pomoc. On się spłoszył i uciekł – tak opisywał to całe zdarzenie prof. Celewicz w rozmowie z telewizją WTK.

Napastnik uciekł w kierunku dworca autobusowego na os. Sobieskiego, ale zdołali go dogonić i obezwładnić dwaj pracownicy wydziału, którzy następnie wezwali policję.

- Mężczyzna został zatrzymany i obecnie znajduje się pod opieką lekarzy, a jego stan zdrowia na tę chwilę nie pozwala na to, aby mógł zostać przesłuchany – mówi Wirtualnej Polsce Iwona Liszczyńska z zespołu prasowego wielkopolskiej policji, dodając, że nie ma informacji, aby Łukasz P. w dniu ataku był pod wpływem środków odurzających.

Lekarze badają stan psychiczny mężczyzny, ale policja nie potwierdza, czy student już wcześniej miał jakieś problemy natury psychicznej.

Ranny prof. Lech Celewicz został odwieziony do szpitala, ale na szczęście obrażenia nie okazały na tyle poważne, aby zagrażały jego życiu i tego samego dnia został zwolniony do domu.

- Mam dwie rany cięte głowy, rany ręki, którą się osłaniałem i moje szczęście polega na tym, że on się nie mógł mocno zamachnąć, bo był odciągany przez magistrantkę, ale gdybym był w pokoju sam i uderzyłby mnie mocniej, to myślę, że mogłoby się to zakończyć tragicznie dla mnie – przyznał w rozmowie z WTK wykładowca, dodając, że nie ma pojęcia, dlaczego student go zaatakował.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)