Strzelanina w centrum handlowym w Kenii
Powiązane z Al-Kaidą somalijskie ugrupowanie Al-Szabab przyznało się do zamachu w Nairobi i ostrzega: to dopiero początek. W ataku na centrum handlowe w stolicy Kenii zginęło 59 osób - przekazał przedstawiciel tamtejszego MSW. Podawane są natomiast różne liczby rannych, które wahają się od 175 do 300 osób. Wśród ofiar śmiertelnych znaleźli się członkowie rodziny prezydenta Kenii oraz dwaj Kanadyjczycy i Francuzi. Jeden z zamachowców zmarł w wyniku odniesionych ran postrzałowych. Wszystko wskazuje na to, że celem ataku byli niemuzułmanie. Zamach ma być również odwetem za interwencję wojskową Kenii w Somalii. Napastnicy zabarykadowali się w centrum handlowym.
21.09.2013 | aktual.: 22.09.2013 11:35
Zakładnicy, których liczby nie udało się dotąd ustalić, rozmieszczeni są w różnych miejscach centrum handlowego w Nairobi. Dotychczas nie udało się też nawiązać łączności z terrorystami, którzy ich przetrzymują. Jest ok. dwunastu - poinformował w niedzielę nad ranem rząd Kenii.
Kenijskie Centrum ds. Operacji Przeciwdziałania Katastrofom poinformowało w niedzielę na Twitterze, że górne piętra centrum zostały opanowane.
- Działania trwają, ale nie można przyspieszyć pewnych spraw - powiedział jeden z oficerów z oddziałów wojskowych, które otaczają centrum handlowe.
O tym, że to grupa Al-Szabab jest odpowiedzialna za atak, jej przedstawiciel napisał na Twitterze. Tę samą informację przekazał też redakcji arabskiej telewizji Al-Dżazira. Atak miał być odwetem za interwencję wojskową Kenii w Somalii.
Trwa oblężenie centrum handlowego Westgate, gdzie zabarykadowali się terroryści przetrzymujący zakładników. Napastnicy wzięli nieznaną liczbę zakładników.
"Mudżahedini wtargnęli dzisiaj około południa do (centrum handlowego) Westgate" - taki wpis milicji Al-Szabab pojawił się wieczorem na Twitterze. "Zabili ponad stu kenijskich niewiernych, bitwa trwa" - dodali islamiści, którzy twierdzą, że są w kontakcie z "mudżahedinami" w centrum handlowym.
Jak donosi z Nairobi Jarosław Kociszewski z Naczelnej Redakcji Publicystyki Międzynarodowej Polskiego Radia, budynek luksusowego centrum handlowego otacza kordon policji i wojska. Na ulicach stoją wozy pancerne, które mają nie pozwolić terrorystom na wydostanie się z budynku pod osłoną ciemności.
Pod policyjną eskortą do szpitala trafił mężczyzna, który może być jednym z napastników. Mężczyzna zmarł.
- Terroryści zostaną pokonani (...) Daliśmy sobie radę z atakami terrorystycznymi w przeszłości. Pokonamy ich i tym razem - mówił w wygłoszony orędziu prezydent Kenii. Zaznaczył, że celem "tego tchórzliwego ataku" było podzielenie i zastraszenie narodu kenijskiego. Dodał, że w centrum handlowym Westgate zginęli także "bardzo bliscy członkowie mojej rodziny".
Prezydent poinformował o aktualnej - znanej władzom - liczbie rannych i zabitych w ataku terrorystycznym. Oświadczył, że siły bezpieczeństwa ewakuowały setki osób z centrum handlowego oraz prowadzą akcję mającą na celu zatrzymanie napastników. Prezydent podkreślił, że najważniejsze jest życie przetrzymywanych przez terrorystów zakładników.
Atak w centrum handlowym
Napastnicy wdarli się do centrum handlowego Westgate, rzucili granaty ręczne i otworzyli ogień. Nie wiadomo dokładnie, ilu ich jest - jedni świadkowie widzieli pięciu, inni mówią nawet o osiemnastu. Rzecznik policji powiedział, że napastnicy wzięli zakładników.
Agencja Associated Press cytuje starszego sierżanta sztabowego Franka Mugungu, który powiedział, że widział pięcioro napastników - kobietę i czterech mężczyzn - i że jednego z nich zidentyfikował jako Somalijczyka. Mugungu nie był na służbie, kiedy rozpoczął się atak.
Centrum handlowe otoczyły kenijskie siły bezpieczeństwa. Świadkowie informują, że policjanci przeszukują sklep po sklepie i że dołączyli do nich żołnierze. Słychać sporadyczne strzały. Policja poinformowała, że jednego z napastników raniono i zatrzymano.
Świadek: kazali muzułmanom wyjść
Jeden ze świadków powiedział, że napastnicy kazali muzułmanom opuścić centrum handlowe i zapowiedzieli, że celem ataku są niemuzułmanie. Inny relacjonował, że napastnicy mówiący, jak się wydaje, po arabsku lub po somalijsku (przyznał, że nie zna żadnego z tych języków) dokonywali egzekucji, każąc swym ofiarom najpierw coś powiedzieć.
Wśród osób, które w momencie ataku przebywały w centrum handlowym, był Szwed Svante Yngrot, który opowiedział szwedzkiej telewizji publicznej o tym, co przeżył. - Nagle rozległy się strzały. Jednocześnie było słychać kilka eksplozji. Ludzie zaczęli biegać we wszystkie strony. Złapałem moje dziecko i razem z żoną pobiegliśmy do wyjścia ewakuacyjnego. Wbiegliśmy jedno piętro do góry i zabarykadowaliśmy się w jakimś pomieszczeniu - powiedział Svante Yngrot. Potem trójce Szwedów udało się uciec z centrum handlowego.
Z powodu dużej liczby rannych w szpitalach w Nairobi zaczęło brakować krwi. Lokalne media wzywają mieszkańców miasta do zachowania spokoju, a także do oddawania krwi we wszystkich szpitalach.
Wydarzenia w centrum handlowym na żywo relacjonują stacje telewizyjne. Pokazano m.in. dwóch policjantów leżących na podłodze z bronią skierowaną w stronę wejścia do supermarketu i jednego funkcjonariusza kładącego na noszach młodą dziewczynę.
Przyznali się do ataku
Ugrupowanie Al-Szabab, które przyznało się do ataku,mogło w ten sposób odpowiedzieć na wezwanie szefa Al-Kaidy Ajmana al-Zawahiriego, aby atakować cele związane z Zachodem, lecz oszczędzać muzułmanów. Wiadomo, że napastnicy wypuścili na wolność klientów, których zidentyfikowali jako wyznawców islamu.
Milicja Al-Szabab zapowiedziała na Twitterze, że atak na centrum handlowe w Nairobi zapoczątkowuje "długą odyseję". "Pamiętacie Bombaj? To będzie długa odyseja" - napisali terroryści, czyniąc aluzję do ataków terrorystycznych z 2010 roku w tym indyjskim mieście. Po wzięciu zakładników w luksusowych hotelach, na dworcu kolejowym i w żydowskim centrum kulturalnym zabito wówczas 166 osób.
Centrum Westgate otwarto w 2007 roku. Znajduje się tam ponad 80 sklepów, sale kinowe i kasyno.
Eksperci: łatwy cel
Krzysztof Liedel z Biura Bezpieczeństwa Narodowego - specjalista w zakresie terroryzmu międzynarodowego i jego zwalczania - ocenił, że budynek był dobrze chroniony. Jednak z uwagi na dużą liczbę osób przebywających w centrum handlowym, niemożliwe jest jego całkowite zabezpieczenie bez naruszenia jego funkcjonalności.
Z tego też powodu takie obiekty, w slangu antyterrorystów, noszą miano "celów miękkich" - tłumaczy ekspert.
Podobne zdanie wyraził Krzysztof Przepiórka z Fundacji Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych GROM. Jego zdaniem, takie ataki w przyszłości mogą się powtarzać. Jednak jak uspokajał Grzegorz Cieślak - z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas - jest małe prawdopodobieństwo, aby doszło do nich w Europie.
- Wynika to z lepszego zabezpieczenia antyterrorystycznego - tłumaczył ekspert. Grzegorz Cieślak mówił również, że bojownicy z somalijskiego ugrupowania musieli mieć wsparcie w Nairobi - nie byliby w stanie samodzielnie przeprowadzić takiej operacji.
Krzysztof Liedel zauważył z kolei, że zaatakowane centrum handlowe Westgate w Nairobi jest wyjątkowo atrakcyjnym celem dla terrorystów. Galeria jest bowiem bardzo popularna nie tylko wśród zamożnych Kenijczyków, lecz także dyplomatów pracujących w stolicy kraju. - Każdy taki atak powoduje, że sprawa jest nagłośniona i umiędzynarodowiona - podkreśli ekspert. Dodał, że powoduje to "efekt psychologiczny i propagandowy".
Zdaniem byłego dowódca jednostki GROM, generała Romana Polki, nie zawinił system zabezpieczania obiektu. W jego opinii to służby odpowiedzialne za obiekt mogły zidentyfikować sprawców wtedy, kiedy badali oni galerię przygotowując się do ataku.
Polacy?
Polski konsulat w Nairobi nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, czy na miejscu ataku byli Polacy. - W tej chwili nie mamy po prostu takich informacji - powiedziała na antenie TVN24 Bogumiła Rybak-Ziółkowska, wicekonsul RP.
W Kenii mieszka około 500 Polaków . Większość z nich przebywa w stolicy Kenii.