Streetworkerzy ruszają na łów
Całymi dniami przesiadują na klatkach schodowych, wałęsają się po hipermarketach, mają pierwsze konflikty z prawem. Badania przeprowadzone na zlecenie Miejskiego Programu Przeciwdziałania Przestępczości Młodzieży w Krakowie są zatrważające. Prawie 1400 nieletnich nie ma żadnych pozytywnych wzorców. Ich życie koncentruje się wokół ławki przy blokowiskach, większych sklepach, czy na dworcu.
09.05.2006 | aktual.: 09.05.2006 08:37
Problemy rodzinne i szkolne sprawiają, że rośnie w nich niechęć do nauki i rozwijania zainteresowań. Wielu z nich wagaruje. Do dzieci tych dotrą streetworkerzy - terapeuci, którzy mają wyłowić je ze środowiska, w którym przebywają i zaproponować inny sposób na życie. Projekt pracy na ulicy opracowali pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Przeszkolone osoby rozpoczną pracę w najbardziej zagrożonych dzielnicach miasta. - Będą wtapiać się w środowiska nieletnich i proponować im pomoc. Mają wyrwać te dzieci z ulicy, na której uczą się negatywnych zachowań, mają pierwsze kontakty z alkoholem, narkotykami, próbują rozbojów.
Wiemy, że odpowiednia pomoc, zaoferowanie ciekawych możliwości spędzenia czasu wolnego, może ich uratować - mówi Marta Chechelska, rzeczniczka MOPS. Streetworkerzy muszą nie tylko świetnie znać realia miasta i problemy młodych, ale także ich język oraz zwyczaje. - Streetworkerem nie może być elegancka pani w mundurku, która przemawia jak nauczycielka. Terapeuci uliczni muszą mówić językiem nastolatków, wiedzieć kiedy zaproponować rozmowę, a kiedy hamburgera, gorącą hebratę czy ciepły kąt - zauważa Bożena Kozera, pedagog w Pogotowiu Opiekuńczym, która na co dzień styka się z takimi nieletnimi. Pierwszy etap pracy streetworkerów to dotarcie do dzieci ulicy, drugi wyrwanie ich z niej.
- Streetworkerzy będą pomagać zaniedbanym maluchom, badać ich sytuację domową, oferować pomoc w nauce. Przede wszystkim mają im zaproponować coś zamiast ulicy. Będą to na przykład atrakcyjne zajęcia sportowe, kuturalne, czy możliwość spędzenia czasu w świetlicy - wymienia Marta Chechelska. Praca nie będzie łatwa. Jak podkreślają psycholodzy, dzieci ulicy są nieufne, mają za sobą ciężkie przeżycia i trudne doświadczenia. - Trzeba przezwyciężyć ich opory i lęki, wzbudzić zaufanie. To nie może być tak, że dorosły przyjdzie, porozmawia, obieca i nie pojawi się przez kolejne miesiące. Ten kontakt musi być kontynuowany - podkreśla Aleksandra Adamek, psycholog i dyrektor krakowskiego Ośrodka Psychologiczno-Pedagogicznego dla dzieci. Streetworkerzy pracują już na ulicach w krajach europejskich i mają bardzo dobre efekty. W Krakowie w trzech zespołach będzie pracować dziewięć osób. Projekt ma być realizowany przez półtora roku.
Komentuje dla nas prof. Zbigniew Nęcki, psycholog
- Brawo, brawo! Jestem zachwycony tym pomysłem. Wiem, że terapeuci uliczni działają w Europie i mają duże sukcesy. Ważne jednak jest, by dobrze dobrać pracowników do pracy na ulicy. Musi to być nie tylko człowiek odważny, kontaktowy i z wielkim sercem. Powinien być trochę niekonwencjonalny, by pokonać lęk tych młodych ludzi przed obcym i zyskać ich zaufanie.
Ktarzyna Kachel