Strażnik miejski prawie jak szeryf
Straż miejska będzie działać prawie jak
policja. Obrońcy praw człowieka ostrzegają, że przybliża to nas do
państwa policyjnego - pisze "Metro".
Niemal wszystkie służby mundurowe chcą intensywniej śledzić obywateli. Policja chce mieć prawo do prowokacji wobec pedofilów w internecie. Częściej będzie też zakładać podsłuchy w telefonach.
Do policji upodobnią się też sokiści pilnujący porządku w pociągach. Będą zakuwać w kajdanki, przesłuchiwać, kontrolować, a nawet prowadzić podsłuchy. Są już gotowe projekty nowych środków represji dla służb. Wejdą w życie, jeśli zaakceptuje je sejm. Na pierwszy ogień idą uprawnienia dla strażników miejskich, nad którymi posłowie będą głosować.
Dla Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka więcej praw dla służb to sygnał, że pod hasłami poprawy bezpieczeństwa zabiera się Polakom wolności i ogranicza prywatność. - Przecież przestępczość w Polsce spadła. Mam wrażenie, że państwo daje uprawnienia służbom do inwigilacji na zapas - podkreśla Bodnar. Przypomina, że służby już teraz mają wiele sposobów śledzenia i podglądania Polaków.
W Polsce jest teraz blisko dziewięć tysięcy strażników gminnych. W 2007r. podjęli 2 mln interwencji, 51 tys. spraw skierowali do sądów. Najczęściej odstawiają pijaków do izb wytrzeźwień, konwojują ważne dokumenty urzędowe czy łapią źle parkujących kierowców. Straż nie cieszy się jednak najlepszą opinią wśród Polaków, którzy uważają, że poza przeganianiem babci z pietruszką nic innego nie potrafią. Czy straż powinna upodabniać się do policji?
- Mają dbać o porządek publiczny. Ściganie przestępców i broń jest tylko dla policji. Jesteśmy lepiej wyszkoleni i lepiej weryfikujemy nowych funkcjonariuszy - komentuje "Metru" rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski.