Strażnicy miejscy na policji: pobiła nas 60‑letnia emerytka
Łódzka policja postawiła 60-letniej emerytce zarzut napaści na dwoje młodych strażników miejskich. Tymczasem wątła kobieta przekonuje, że to stróże prawa na nią napadli, pobili i w dodatku przez siedem godzin bez sensu wozili po mieście.
14.09.2010 | aktual.: 15.09.2010 10:58
O sprawie Iwony Bajkowskiej "Dziennik Łódzki" pisał w sierpniu. Strażnicy interweniowali w błahej sprawie jej psa. Kobieta twierdzi, że była przez strażników kopana, obrażana, w końcu zakuta w kajdanki i z rękoma na plecach rzucona na chodnik. Przekonuje, że chciała tylko pójść do mieszkania po dowód osobisty. Ale strażnicy mają inną wersję. Według nich poproszona o dokument kobieta chciała odejść i nie reagowała na wezwania. Trzeba ją było zatrzymać. Stawiała opór, drapała, szczuła psem.
Straż ostatecznie złożyła zawiadomienie na policji, a ta postawiła kobiecie zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Grożą jej nawet trzy lata więzienia.
- To jakaś kpina - denerwuje się pani Iwona. - Strażnicy napadli na mnie, tymczasem napaść zarzuca się mnie. Nie najlepiej dzieje się w tej Polsce. Nie dostałam nigdy od ZOMO, nie dostałam w czasie manifestacji w 1968 roku, a teraz dostałam od strażników. Mam obdukcję, są opisane wszystkie moje siniaki, do dziś się leczę - mówi.
Reprezentujący panią Iwonę adwokat Piotr Kaszewiak dodaje, że podczas zatrzymania doszło do naruszenia dóbr osobistych jego klientki. - Przez dziesięć minut siedziała na chodniku. Kajdanki założono w najbardziej dotkliwy sposób. Pani Iwona była wystawiona na widok przechodniów, mogła być postrzegana jak przestępca - mówi Kaszewiak, ale nie zdradza, jakie kroki prawne planuje.
Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej podtrzymuje, że to kobieta, a nie strażnicy, była agresywna. - Z drobnej sprawy, która powinna zająć kilka minut, zrobiła się ogólnopolska afera - komentuje Wojtas. - Zasady użycia środków przymusu są ustalone, z notatki strażników wynika, że przesłanki do ich użycia zostały spełnione. Przecież agresywny może być nie tylko wysportowany 20-latek, ale i 60-letnia kobieta.
Jak mówi, wobec strażników nie podjęto żadnych kroków. Dopiero gdyby przeciwko nim toczyło się postępowanie prokuratorskie, zostaliby zawieszeni.
Polecamy w wydaniu internetowym:
Wiedeńska spalarnia ujęła łódzką wycieczkę