Stratfor: Interwencja USA w Syrii to ryzyko wejścia na ruchome piaski
Porównania ewentualnej interwencji w Syrii do akcji w Kosowie są niepokojące. Uderzenie w syryjski reżim może wciągnąć USA w ruchome piaski, czyli pułapkę niebezpiecznego zaangażowania w długotrwały konflikt - pisze dla ośrodka Stratfor Robert Kaplan.
Kaplan, wpływowy dziennikarz i doradca Pentagonu, zwraca uwagę w analizie napisanej dla ośrodka wywiadowczego Stratfor, że interwencja w Syrii grozi rozpętaniem "koszmaru dżihadu" i islamistycznej anarchii w skali całego regionu.
"Dlatego martwią mnie media, które jak mantra powtarzają porównania między operacją wojskową w Syrii, a tą w Kosowie w 1999 roku" - pisze ekspert.
Jeśli prezydent Barack Obama doprowadzi do obalenia prezydenta Baszara al-Asada, to ryzykuje, że stanie się akuszerem nowego "sunnickiego reżimu dżihadystów".
Kosowo nie miało broni chemicznej; w Syrii jej składy rozrzucone są po całym kraju i dla armii zneutralizowanie ich jest kolosalnym wyzwaniem.
Wzrost napięć między Waszyngtonem a Moskwą, który mógłby być następstwem interwencji w Syrii jest też czynnikiem, który administracja Obamy musi wziąć pod uwagę. Wprawdzie opcje Rosji, która jest sojusznikiem Damaszku, są ograniczone, ale Kreml może się zbliżyć do Iranu i pomóc mu w omijaniu sankcji, nałożonych na Teheran w związku z jego programem nuklearnym.
"Kosowo nie wciągnęło w wojnę Iranu", czego nie sposób uniknąć w konflikcie syryjskim. "A przy całym arsenale rakietowym, który może odpalić Ameryka, nie ma ona (w Syrii) sił lądowych, które ma tam Iran" - ostrzega Kaplan.
"Ameryka nie ma też cierpliwości ani koniecznego hartu, by rozpocząć w Syrii tajną operację, która trwałaby wiele lat, tak jak to robi Iran". Obalenie Asada byłoby bowiem problemem dla Teheranu, ale nie miałoby to koniecznie korzystnego wpływu na interesy Ameryki - argumentuje dalej ekspert Stratforu. Ostrzega też, że rozwścieczony Iran mógłby podwoić wysiłki na rzecz zbudowania własnej broni nuklearnej. "Trzeba skalkulować to ryzyko" - podkreśla Kaplan.
Ponadto obalenie Asada może sprawić, że "w Lewancie powstanie centrum (regionalnej) władzy, równie przyjazne międzynarodówce dżihadystów, jak kontrolowany przez talibów Afganistan pod koniec lat 90." - pisze dalej ekspert.
"Obama stoi przed znacznie trudniejszym dylematem niż (Bill) Clinton (przed interwencją w Kosowie). Jeśli w odpowiedzi na atak chemiczny wybierze uderzenie na niewielką skalę, ryzykuje tym, że będzie postrzegany jako słaby. (...) Jeśli zdecyduje się na obalenie reżimu - może rozpętać koszmar dżihadu" - ostrzega Kaplan.
Co więcej, Clinton nie podejmował interwencji w Kosowie po wielu latach wojen, którymi teraz znużona jest amerykańska opinia publiczna.
"Jak dotąd jego polityka wobec Bliskiego Wschodu była stosunkowo dobra - pisze o prezydencie Kaplan. - Ale teraz czeka go wybór, który sprawdzi jego determinację do uchronienia Ameryki przed ruchomymi piaskami tego regionu, przy zachowaniu tam jej wpływów".