Emocjonalna debata w Parlamencie Europejskim nad praworządnością. "Polski rząd łamie prawa osób LGBT+"
Europosłowie dyskutowali w środę na temat praworządności. - Mamy z tym problem w UE, ale nie w państwach członkowskich. Naruszanie traktatów jest coraz częstsze - mówił Ryszard Legutko z PiS. Z kolei Sylwia Spurek krytykowała polski rząd za "łamanie prawa osób LGBT+".
Środowa debata w Parlamencie Europejskim dotyczyła sytuacji w zakresie respektowania praworządności w Unii Europejskiej oraz stosowania rozporządzenia w sprawie warunkowości. W czwartek ma dojść do głosowania w tej sprawie - większość chce wezwać Komisję Europejską do bezzwłocznego stosowania mechanizmu warunkowości w wydatkowaniu pieniędzy unijnych.
Pierwszym polskim europosłem, który zabrał głos w dyskusji, był Ryszard Legutko. - Mamy poważne problemy z praworządnością w ramach Unii Europejskiej, ale nie w państwach członkowskich. Naruszane są traktaty, a ta praktyka jest akceptowana przez unijne instytucje i siły polityczne, które trzymają pieczę nad tymi instytucjami - przekonywał polityk PiS.
Polityk prawicy ocenił, że wypowiedzi jego przedmówców, którzy domagali się m.in. od Polski i Węgier respektowania tej zasady, były "przedstawiane z pełnym nieposzanowaniem praworządności".
- Nie jestem też pewien, jakie też jest ostateczne stanowisko Komisji Europejskiej, bo słyszę sprzeczne głosy ze strony komisarza oraz szefostwa KE. Czy państwo grają w dobrego i złego policjanta? Ludzie mają wrażenie, że traktaty są nadinterpretowane, a służy to rządzącej większości, która chce utrzymać swoją hegemonię - mówił w imieniu frakcji EKR. Według Legutki wypowiedzi europosłów, którzy podczas debaty domagali się respektowania praworządności przez m.in. Warszawę i Budapeszt, to "ataki na inteligencje" oraz "czysta polityka partyjna".
Zobacz też: Leszek Miller czeka, aż PiS się rozliczy. Były premier bezlitośnie punktował
Debata nad praworządnością. Spurek krytykuje KE oraz polski rząd.
Większość grup politycznych - od EPP, przez S&D aż do liberałów - domagała się od Komisji Europejskiej szybszego, skuteczniejszego oraz zdecydowanego działania w zakresie respektowania praworządności oraz karania krajów łamiących tę zasadę. Z kolei frakcje bardziej konserwatywne - na czele z EKR, a także częścią niezależnych europosłów - twierdzili, że Bruksela ulega lewicowemu establishmentowi, narzucającemu jedyną i słuszną ideologię (w tym także gender) oraz próbuje zmieniać zasady gry.
- Czas, aby UE odpowiedziała sobie na pytanie: na jakich wartościach ma się opierać? Czy na szacunku do praw człowieka, czy tylko na budowie autostrad? Czy na równości i godności dla każdego człowieka, czy tylko na wspólnej polityce rolnej? Czy UE ma chronić kobiety czy tylko gospodarkę europejską? - pytała Sylwia Spurek.
Europosłanka Lewicy zwracała uwagę, że "walka o praworządność to walka o prawa człowieka". - Komisja Europejska widocznie nie ma motywacji, bo mijają właśnie 2 lata od jej powołania, a polski rząd w tym czasie łamie prawa osób LGBT+, atakuje konwencje antyprzemocową i zaostrza prawo aborcyjne. Czy my chcemy takiej KE? - dodała Spurek.
Debata nad praworządnością. Halicki: wystarczy nie kraść
Głos zabrał także Andrzej Halicki. - Naszym obowiązkiem jest ochrona praw obywateli, niezawisłości sądów, ochrona pieniędzy unijnych podatników, obrona wolnych mediów. Respektowanie praworządności to nie jest kwestia lewicowości czy prawicowości, ale obowiązek wszystkich europosłów. My stoimy mocno na straży tej zasady - mówił polityk PO.
Halicki zwrócił się także do adwersarzy o "nieobrażanie się na innych i nieobrażanie unijnych instytucji". - Warto być wiernym jednemu przykazaniu: wystarczy nie kraść. Wtedy żaden rząd nie będzie musiał się obawiać o wstrzymanie wypłat - dodał polityk.
Komisję Europejską skrytykował też Robert Biedroń. - Dostaliście dziś kubeł zimnej wody, musicie się ogarnąć. UE broni demokracji, a nie potrafi w samej Wspólnocie doprowadzić do tego, żeby Orban i Kaczyński nie stosowali Unii, jak bankomatu do wyjmowania pieniędzy. W grę wchodzi wiarygodność. Wasza reakcja musi być natychmiastowa - mówił polityk Lewicy.
KE odpowiada na zarzuty. "Mechanizm warunkowości musi być efektywny"
Na koniec debaty głos zabrał Johannes Hahn. - Nie można zarzucać Komisji Europejskiej braku aktywności, sam pracowałem nad wprowadzenie europrokuratury, uczestniczyłem w reformach OLAF-a. Widziałem wiele rzeczy, które mnie również złościły - mówił komisarz ds. budżetu i administracji.
Austriak podkreślał, że jest zmotywowany do wprowadzenia mechanizmu warunkowości, ale musi być pewnym w stu procentach, co do jego efektywnego działania od pierwszego dnia. - Jest jeden rodzaj praworządności, a nie wiele rodzajów, jak było sugerowane przez niektórych europosłów. Instrument warunkowości musi mieć zastosowanie tam, gdzie dochodzi do nieprawidłowości - zaznaczał urzędnik.
Przypomnijmy, że w połowie grudnia na szczycie Rady Europejskiej przyjęto budżet unijny. Razem z nim przyjęto rozporządzenie o warunkowości wypłat środków unijnych - fundusze będą powiązane z zasadą praworządności. Jeśli potwierdzi się, że dany kraj łamie prawo unijne, to wypłaty pieniężne mogą zostać wstrzymane lub nawet odebrane.