Strajk w dolnośląskich szpitalach
Od ósmej rano trwa strajk pracowników służby zdrowia na Dolnym Śląsku. We wtorek przez 12 godzin większość szpitali w regionie będzie zamkniętych dla odwiedzających i nowych pacjentów poza nagłymi przypadkami.
Strajk zorganizował Komitet Protestacyjny Związków Zawodowych Służby Zdrowia na Dolnym Śląsku, zrzeszający wszystkie związki z sektora ochrony zdrowia w województwie. Protestujący żądają m.in. oddłużenia szpitali i większych środków na ochronę zdrowia. Według związkowców, do akcji włączyło się 67 z ponad 80 dolnośląskich szpitali.
Nie będą one przyjmować chorych, z wyjątkiem przypadków zagrażających życiu. Planowane zabiegi i operacje zostały odroczone. Chorzy leżący w szpitalach będą mieli zapewnioną opiekę medyczną i podawane posiłki.
Punktualnie o 8 rano główne wejście do szpitala im. Babińskiego we Wrocławiu zostało zamknięte. Na bramie pojawił się czerwony plakat z napisem, "strajk". W ciągu kilku minut pod bramą stało już kilkanaście zdezorientowanych osób. "Co się dzieje, niech mi ktoś otworzy" - krzyczała, szarpiąc za bramę jedna z wrocławianek. "Muszę mięć ściągnięte szwy po zabiegu ortopedycznym. Źle się czuję, wszystko mnie boli. Gdzie mam teraz szukać pomocy" - pytała Janina Krawczuk z Wrocławia. Po interwencji dziennikarzy pracownicy wrocławskiego szpitala zajęli się nią.
Jednak mimo to wrocławianie na ogół popierają strajkujących pracowników służby zdrowia. "Strajkujcie. Tak trzymać. Może w końcu wam się uda" - mówili do pielęgniarek mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska.
Część rodzin chorych ze szpitala im. Babińskiego we Wrocławiu przed 8 rano weszła na teren szpitala. Mówili, że do południa pozostaną w placówce, a potem będą próbowali wydostać się przez płot.
Protestujący pracownicy służby zdrowia w szpitalach z oddziałami dziecięcymi złagodzili warunku protestu. Na oddziałach z chorymi małymi pacjentami może przebywać jedno z rodziców. (mk)