Strajk Kobiet. "Spacer dla przyszłości" przerwany. Protestujący w policyjnym kotle
Strajk Kobiet. W środę późnym popołudniem odbył się w Warszawie "Spacer dla przyszłości". Protestujący nie zaszli jednak daleko. Zostali zablokowani przez policję.
Około 200-300 osób zgromadziło się w środę ok. godz. 17 w Warszawie przed budynkiem Kancelarii Premiera Rady Ministrów, a dokładnie na chodniku po drugiej stronie Alei Ujazdowskich. Przed rządowymi budynkami ustawiono bowiem rząd barierek, których pilnowali policjanci.
Policjanci już przed godziną 17 informowali przez głośniki, że zgromadzenie jest nielegalne i prosili zgromadzonych, by się rozeszli. Nikt nie reagował.
"Zawsze z siostrami, nigdy z kopalniami", "Nie ma kompromisu w obronie Matki Ziemi" - skandowali zebrani.
Tuż po godzinie 17 padło hasło "idziemy". Zgromadzeni wkroczyli na jezdnię i ruszyli w kierunku pl. Na Rozdrożu.
Policja natychmiast zaczęła informować protestujących o bezprawnym zajęciu jezdni. "Nie zostało zarejestrowane żadne zgromadzenie, wasze zachowanie jest niezgodne z prawem" - można było usłyszeć z głośników.
Uczestnicy "Spaceru dla przyszłości" nie reagowali. Skandowali "Solidarność naszą siłą" i spokojnie maszerowali w kierunku Starego Miasta.
Tuż przed pl. Na Rozdrożu czoło pochodu zatrzymało się. Zostało zablokowane przez kordon policji. Drugi kordon pojawił się w Al. Ujazdowskich tuż za budynkiem KPRM. Tym samym manifestanci zostali zamknięci w policyjnym "kotle".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Policja wielokrotnie apelowała do protestujących o opuszczenie jezdni. Bezskutecznie. Uwięzieni w kotle młodzi ludzie tańczyli, śpiewali i - jak informowała reporterka WP Julia Theus - apelowali do policji, by pozwoliła im iść dalej. Skandowali też - nie zawsze cenzuralne - hasła w obronie klimatu.
Około godziny 18 funkcjonariusze zaczęli zacieśniać kocioł. Na miejsce od strony Mokotowa dojeżdżały cały czas nowe policyjne posiłki.
Pojawił się kolejny komunikat policji: "Osoby, które chcą opuścić nielegalne zgromadzenie są proszone o podejście do policjantów ustawionych od strony Mokotowa i pokazać dowody tożsamości w celu wylegitymowania”.
Po godzinie 18 za udział w manifestacji podziękowała zgromadzonym jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart. - Ja mam 41 lat i myślę, że zmarnowałam kupę czasu, przyszłam, żeby was tu przeprosić - stwierdziła, przyznając, że przez wiele lat nie zrobiła nic na rzecz klimatu.
- Strajk Kobiet będzie was wspierać - zapowiedziała.
Po godzinie 18.30, zgodnie z informacjami organizatorów, manifestacja miała się zakończyć. - Możemy się rozejść, albo bawić się dalej - stwierdziła jednak jedna z organizatorek protestu.
Część osób zdecydowała się zostać. Grupa młodych ludzi usiadła przed policyjnymi samochodami blokującymi przejście na pl. Na Rozdrożu. Druga rozłożyła się na jezdni przed kordonem od strony Mokotowa.
Tymczasem policjanci zaczęli wchodzić w tłum demonstrujących, legitymować ich. Co najmniej jedna osoba została zatrzymana. Zgodnie z informacjami policji, stało się tak z powodu "znieważenia policjanta".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przed godziną 19 manifestacja w Warszawie dobiegła końca. Przed kordonem policji od strony Mokotowa rosła kolejka osób czekających na wylegitymowanie przez policję, by móc opuścić policyjny kocioł, który coraz bardziej się zacieśniał.
Przed godziną 19 na jezdni, między dwoma rzędami policyjnych aut, oddzielonych od siebie o kilkanaście metrów, pozostało ok. 20-30 osób. Śpiewali, skandowali różne hasła.
Do opuszczenia jezdni namawiali protestujących policyjni negocjatorzy. Bezskutecznie.
Kolejny komunikat policji dotyczył "przewidzianych prawem środków przymusu bezpośredniego". Po kilkukrotnym jego powtórzeniu grupę siedzących na jezdni młodych ludzi otoczyła policja.
Funkcjonariusze znieśli z jezdni część protestujących, inni sami zeszli na chodnik.
W ten sposób środowy warszawski "Spacer dla przyszłości" się zakończył.