Strajk bezterminowy pielęgniarek z Będzina i Czeladzi
Pielęgniarki i ze szpitali w Będzinie i
Czeladzi rozpoczęły w środę bezterminowy strajk. O godz. 7
rano odeszły od łóżek pacjentów. Według protestujących udział w
strajku bierze około 80% pielęgniarek.
Siostry walczą o kilkusetzłotowe podwyżki. Dyrekcja Powiatowego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Będzinie (PZZOZ), któremu podlegają obie placówki, nie zgadza się na wzrost wynagrodzeń, tłumacząc to brakiem środków.
Według przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych w PZZOZ Anny Zub, udział w proteście bierze ok. 80% pielęgniarek z obu szpitali.
- Zbieramy się w świetlicy. Na sale będziemy wracać tylko w przypadkach zagrożenia życia - powiedziała Zub.
W obu szpitalach przebywa obecnie ponad 400 pacjentów, część z nich jest w stanie ciężkim. Są także noworodki na oddziale ginekologicznym.
Pielęgniarki liczą, że pracodawca ponownie usiądzie z nimi do rozmów. Według informacji Zub, w szpitalu w Będzinie pojawił się rano starosta będziński. - Nie wiem, z kim zamierza tam rozmawiać, komitet strajkowy mieści się w szpitalu w Czeladzi - podkreśliła.
Już w ubiegłym tygodniu ok. 200 pielęgniarek w obu szpitalach na dwie godziny odeszło od łóżek pacjentów. Kilka spotkań, w których brał udział także starosta będziński, nie przyniosło porozumienia.
Protestujące uważają, że pieniądze przeznaczone na podwyżki w ubiegłym roku zostały podzielone nieproporcjonalnie pomiędzy poszczególne grupy zawodowe. Według Zub, pensje pielęgniarek wzrosły w ub. roku o 300 zł, podczas gdy lekarze - jej zdaniem - dostali pięć razy więcej.
Według dyrekcji pielęgniarki dostały w ub. roku o 300 zł więcej, a lekarze o 500 zł, zaś mówiąc o dysproporcjach, protestujące wrzucają do jednego worka pieniądze za dyżury.
Dyrektor placówki Jacek Kołacz podkreślał, że podział środków na podwyżki został zaakceptowany przez związki zawodowe. Pielęgniarki odpowiadają, że dyrekcja najpierw zabezpieczyła środki na dyżury kontraktowe, a dopiero resztę podzieliła między innych pracowników.
Dyrektor zaznaczył, że choć możliwe jest spełnienie kilku innych zgłaszanych przez pielęgniarki postulatów, w tym roku personel nie może liczyć na żadne podwyżki. Także władze powiatu stoją na stanowisku, że spełnienie żądań pielęgniarek - które domagały się podwyżek w kwocie po 700 zł - oznaczałoby upadek obu szpitali i pozbawienie opieki szpitalnej mieszkańców powiatu. Zub podkreśla, że do porozumienia nie doszło, mimo że we wtorek pielęgniarki zmniejszyły swoje żądania o połowę.
Powiatowy Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Będzinie zatrudnia 840 osób. Wśród nich około 350 pielęgniarek i ponad 100 lekarzy. Władze powiatu planują przekształcenie szpitali. Podczas jednego z ostatnich spotkań z personelem starosta złożył podpis pod pismem do banku, rezerwując kwotę 4 mln zł z przeznaczeniem dla obu szpitali w przypadku wejścia do rządowego programu. Starosta zaznaczył jednak, iż nie ma żadnych możliwości, by przed planowanymi przekształceniami zapewnić pielęgniarkom podwyżki.