Straci syna, bo za bardzo go kocha?
Rodzina S. żyje w biedzie. Pani Małgorzata zarabia sprzątaniem, korzysta z pomocy społecznej. Nie wyobraża sobie, że sąd może jej zabrać 13-letniego syna, tylko dlatego że po prostu go kocha i odprowadza do szkoły.
Opinia kuratorki sądowej, która opiekuje się S. jest jednak bezlitosna. "Matka izoluje syna, jest nadopiekuńcza, uniemożliwia mu prawidłowe funkcjonowanie, chłopiec czuje się osamotniony, odrzucony przez dzieci w klasie i czuje się z tym źle" - czytamy w jej piśmie do sądu w Piotrkowie.
Problemy państwa S. zaczęły się 8 lat temu. Nadużywający alkoholu Andrzej S. stał się agresywny. Jego żona nie umiała zapewnić bezpieczeństwa 5-letniemu wtedy Adasiowi. Sąd rodzinny przyznał rodzinie kuratora. Ojciec przestał atakować żonę i syna. Zajął piętro potężnego domu.
Pani Małgorzata z Adamem gnieżdżą się w pokoiku z kuchnią na parterze. Wyposażenie to tapczan, stół i kuchnia węglowa. Za dużo żeby umrzeć, za mało żeby godnie żyć.
Może właśnie przez nadużywającego alkoholu ojca Adam wstydził się zapraszać kolegów, może przez to, że nie miał tego co koledzy - supersprzętu rtv, modnych płyt i ciuchów. Wysoki, szczupły chłopak nosi czyste, ale skromne ubranie. Jest zadziwiająco spokojny. Na jego twarzy trudno dostrzec emocje.
W uzasadnieniu wniosku do sądu kuratorka napisała, że matka izoluje dziecko, zabrania jakiegokolwiek kontaktu z kolegami poza szkołą. Zdaniem kuratorki, hamuje to prawidłowy rozwój Adama. "Chłopiec jest osamotniony, wyraźnie widać jego wycofanie z życia w społeczeństwie"- stwierdziła w piśmie do sądu.
Jaki są relacje matki i syna? "Dziennik Łódzki" odwiedza panią Małgorzatę. Nie potrafi powstrzymać emocji. Jak umiem, tak dziecko chowam! A że po drodze do pracy odprowadzam go do szkoły, a potem odbieram? Co w tym złego - mówi zadziornie w odpowiedzi na spostrzeżenia kuratorki. Ale zaraz zmienia ton głosu, do jej oczu napływają łzy. Boję się, że mi go zabiorą i nie będzie już po co żyć, nie będzie dla kogo.
Przysłuchujący się rozmowie Adaś siedzi jak skamieniały. Trzyma ręce na kolanach, ma spuszczoną głowę. Nie odpowiedział na ani jedno pytanie.
Pracownicy ośrodka pomocy społecznej, którzy pracują z rodziną S., są przekonani, że odebranie syna Małgorzacie S., będzie traumatycznym przeżyciem dla chłopca.
Ewa Lachocka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Piotrkowie mówi: Nasza pracownica podjęła współpracę z matką. Są pierwsze efekty, daje chłopcu coraz więcej swobody. Ostatnio Adaś opowiadał jej, że nauczył się grać w ping-ponga. Na jego buzi pojawił się uśmiech.
Ich rozdzielenie będzie ze szkodą dla matki i dziecka. Ona całe życie na nim skoncentrowała. Wystarczy im pomóc. Jest tyle przypadków, kiedy rodzice nie interesują się dziećmi. Bywa, że musimy matki uczyć przewijać dzieci, karmić. Łatwiej kogoś przekonać, by trochę odpuścił w miłości, niż tej miłości i troski nauczyć - dodaje Ewa Lachocka.
Innego zdania jest dr Anna Gogol, psycholog z Łodzi. Jeśli w poczuciu rodzicielskiej misji albo z powodu wyrzutów sumienia spowodowanych np. wielogodzinną pracą, rodzice wyręczają dziecko w podstawowych czynnościach, np. myją i karmią, to są powody do niepokoju- tłumaczy Anna Gogol. Jeszcze gorzej, jeśli kompensują sobie brak udanego związku. Dziecko staje się wtedy ich powiernikiem, obarczane jest problemami. Zaczyna żyć w wielkim stresie. W ten sposób rodzice utrudniają dziecku wchodzenie w relacje z otoczeniem.
Według dr Gogol, może to wywołać u dziecka zaburzenia emocji, agresję, autoagresję i nerwicę.
Sąd Rodzinny i Nieletnich w Piotrkowie przesłuchał już rodziców Adasia, jego wychowawcę, kuratora zawodowego, dopuścił dowód z opinii Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Piotrkowie. Zapoznał się też z kandydatami na rodzinę zastępczą.
W świetle prawa każda niewłaściwa forma opieki może przerodzić się w stan, kiedy dobro dziecka jest zagrożone - mówi Barbara Przytuła-Chrostek, wizytator ds. rodziny i nieletnich Sądu Okręgowego w Łodzi.
Matka i syn być może już niebawem dowiedzą się, czy zostaną rozdzieleni. Iwona Szybka, rzecznik sądu w Piotrkowie, mówi, że choć w grudniu sąd miał już podjąć decyzję w sprawie Adasia, zdecydował się skorzystać z dodatkowej opinii biegłych.
O procesie nie słyszała Ewa Sowińska, rzecznik praw dziecka. Przypadek ten kwalifikuje się do pracy z rodziną, a nie jej rozdzielania - mówi Katarzyna Bednarska, rzecznik RPD i zapowiada zajęcie się sprawą.
* Aleksandra Tyczyńska*