PolskaStopnie za wódkę dla policji

Stopnie za wódkę dla policji

Funkcjonariusze drogówki zdobywali stopnie za
wódkę i łapówki dawane wykładowcom z Centrum w Legionowie. Kiedy
policjant nie zdał egzaminu, nie musiał się przejmować. Za kilka
butelek wódki lub za gotówkę miał pewność, że zaliczy
specjalistyczny kurs i dostanie awans - pisze "Życie Warszawy".

03.06.2005 | aktual.: 03.06.2005 05:58

Korupcja w Centrum Szkolenia Policji w Legionowie była porażająca. Prokuratorskie śledztwo wykazało, że część instruktorów i wykładowców nie tylko załatwiała zdanie egzaminów za łapówki, ale sprzedawała też pytania testowe. Afera wyszła na jaw na zakończeniu podstawowego kursu tzw. PR-9, na którym, na przełomie 2003 i 2004 r. fachu uczyli się funkcjonariusze drogówki. Wszyscy mieli zdawać w Zakładzie Ruchu Drogowego, którym kierował wtedy mł. insp. Andrzej K. - podaje dziennik.

15 stycznia 2004 r. skończył się jeden z egzaminów, który oblało sześciu funkcjonariuszy. Wszyscy dostali szansę na poprawkę. I tu zaczęły dziać się cuda. W komisji egzaminacyjnej byli m.in. podinsp. Andrzej Sz., asp. szt. Krzysztof P., sierż. Edyta N. Po zakończeniu testu zebrali dokumenty i poszli do Andrzeja K. Kiedy okazało się, że kilka osób oblało poprawkę, K. namówił egzaminatorów, aby zaliczyli wszystkim piszącym - informuje "Życie Warszawy".

Następnie asp. szt. Krzysztof P. wydał policjantom czyste testy i kazał im wypełnić je pod swoje dyktando. Nie udało się znaleźć dowodów, ile kosztowało takie załatwienie sprawy. Nie było problemu z ustaleniem wysokości łapówki przy innym ze skorumpowanych oficerów. W czasie osławionego kursu PR-9 Sławomir W. uczył policjantów techniki samochodowej. Jak zeznawali świadkowie, "aby nie mieć z nim problemów, należy mu przekazywać alkohol". I policjanci złożyli się, zbierając kilkaset zł, za które kupili kilka skrzynek wódki. Po tym prezencie instruktor "wprowadził łagodniejsze kryteria oceny sprawdzianów" - czytamy w gazecie.

W czasie śledztwa wyszło na jaw, że w podobny sposób miano załatwiać egzaminy i zaliczenia także na innych zajęciach. Śledztwo w tej sprawie trwa i może dotyczyć nawet kilkuset funkcjonariuszy. Kiedy afera wyszła na jaw, tylko trzech z oskarżonych egzaminatorów i wykładowców przyznało się do zarzutów. Ich zeznania dowodziły jeszcze większej zgnilizny za murami akademii policyjnej. Okazało się, że po pierwszych przesłuchaniach mł. insp. Andrzej K. namawiał swoich kolegów ze szkoły, by "nie pękali w śledztwie". Podał im nawet jedynie słuszną wersję wydarzeń w czasie egzaminów. Kilku policjantów z kursu PR-9, bojąc się utraty pracy i powtórki egzaminów, potwierdziło wersje inspektora K. Pogrążyły ich jednak wyjaśnienia uczciwszych kolegów - podkreśla "Życie Warszawy". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)