Stołeczny sąd zastanowi się nad prośbą "odłączcie mnie"
Gliwicki sąd, do którego trafił poprawiony wniosek sparaliżowanego 32-letniego Janusza Świtaja, zdecydował o przekazaniu sprawy do Sądu Okręgowego w Warszawie. Świtaj pozwał bowiem państwo polskie, jako jego przedstawiciela alternatywnie wskazując m.in. ministra zdrowia, do czego przychylił się sąd.
21.03.2007 | aktual.: 21.03.2007 21:18
Przedmiotem sprawy określono ustalenie prawa do żądania od państwa polskiego zaprzestania uporczywej terapii. Pozwany został Skarb Państwa, sądowi pozostawiono alternatywny wybór jednostki organizacyjnej państwa, której dotyczy sprawa - powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, sędzia Tomasz Pawlik.
Janusz Świtaj podkreśla, że występuje nie tylko w swoim imieniu, lecz również innych osób, znajdujących się w podobnej do jego sytuacji. W swoim pierwszym wniosku, odrzuconym przez sąd z powodu braków formalnych, domagał się, aby po śmierci jednego z rodziców, w przypadku braku wystarczającej opieki, odłączono go od aparatury utrzymującej przy życiu.
Podczas środowego posiedzenia w sprawie wniosku Świtaja, gliwicki sąd zdecydował, że organem państwa, którego dotyczy pozew, jest minister zdrowia. W tej sytuacji sąd określił się jako niewłaściwy w tej sprawie, ponieważ terytorialnie właściwy dla ministra zdrowia jest Sąd Okręgowy w Warszawie - wyjaśnił Pawlik.
Decyzja gliwickiego sądu uprawomocni się w ciągu siedmiu dni od skutecznego doręczenia jej stronom. Ewentualne ich zażalenia będzie rozpatrywał Sąd Apelacyjny w Katowicach. Jeśli takie nie zostaną wniesione, sprawa trafi do sądu warszawskiego. Ten - zanim rozpatrzy pozew Świtaja - zajmie się jego wnioskiem o zwolnienie z opłaty sądowej, którą wyznaczył sąd w Gliwicach.
Pawlik wskazał również, że swój udział w sprawie zgłosiła gliwicka prokuratura okręgowa - korzystając z przepisu, zgodnie z którym może wstąpić do postępowania sądowego w każdym jego stadium. Prokuratura nie jest związana z żadną ze stron, może jednak składać oświadczenia, zgłaszać wnioski, a także przytaczać fakty i dowody na ich potwierdzenie.
We wtorek Janusz Świtaj podpisał umowę zatrudnienia na okres próbny w Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko" - ma pracować na pół etatu przez; za pośrednictwem internetu będzie nawiązywał kontakty z osobami niepełnosprawnymi i przewlekle chorymi.
Fundacja Dymnej otworzyła też dla Świtaja subkonto. Gromadzone na nim pieniądze zostaną przeznaczone na zakup specjalistycznego wózka z respiratorem, który umożliwi mu opuszczanie łóżka. Koszt takiego urządzenia wynosi około 200 tys. zł.
W maju 1993 r. Janusz Świtaj miał wypadek motocyklowy, w wyniku którego doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych. "Na skutek wypadku doznałem urazu z porażeniem czterokończynowym i niewydolnością oddechową" - napisał na swojej stronie internetowej. Od 1999 r. opiekują się nim rodzice, którym przy pomocy jednej z fundacji, udało się kupić respirator.