PolskaStołeczny sąd zastanowi się nad prośbą "odłączcie mnie"

Stołeczny sąd zastanowi się nad prośbą "odłączcie mnie"

Gliwicki sąd, do którego trafił poprawiony wniosek sparaliżowanego 32-letniego Janusza Świtaja, zdecydował o przekazaniu sprawy do Sądu Okręgowego w Warszawie. Świtaj pozwał bowiem państwo polskie, jako jego przedstawiciela alternatywnie wskazując m.in. ministra zdrowia, do czego przychylił się sąd.

Przedmiotem sprawy określono ustalenie prawa do żądania od państwa polskiego zaprzestania uporczywej terapii. Pozwany został Skarb Państwa, sądowi pozostawiono alternatywny wybór jednostki organizacyjnej państwa, której dotyczy sprawa - powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, sędzia Tomasz Pawlik.

Janusz Świtaj podkreśla, że występuje nie tylko w swoim imieniu, lecz również innych osób, znajdujących się w podobnej do jego sytuacji. W swoim pierwszym wniosku, odrzuconym przez sąd z powodu braków formalnych, domagał się, aby po śmierci jednego z rodziców, w przypadku braku wystarczającej opieki, odłączono go od aparatury utrzymującej przy życiu.

Podczas środowego posiedzenia w sprawie wniosku Świtaja, gliwicki sąd zdecydował, że organem państwa, którego dotyczy pozew, jest minister zdrowia. W tej sytuacji sąd określił się jako niewłaściwy w tej sprawie, ponieważ terytorialnie właściwy dla ministra zdrowia jest Sąd Okręgowy w Warszawie - wyjaśnił Pawlik.

Decyzja gliwickiego sądu uprawomocni się w ciągu siedmiu dni od skutecznego doręczenia jej stronom. Ewentualne ich zażalenia będzie rozpatrywał Sąd Apelacyjny w Katowicach. Jeśli takie nie zostaną wniesione, sprawa trafi do sądu warszawskiego. Ten - zanim rozpatrzy pozew Świtaja - zajmie się jego wnioskiem o zwolnienie z opłaty sądowej, którą wyznaczył sąd w Gliwicach.

Pawlik wskazał również, że swój udział w sprawie zgłosiła gliwicka prokuratura okręgowa - korzystając z przepisu, zgodnie z którym może wstąpić do postępowania sądowego w każdym jego stadium. Prokuratura nie jest związana z żadną ze stron, może jednak składać oświadczenia, zgłaszać wnioski, a także przytaczać fakty i dowody na ich potwierdzenie.

We wtorek Janusz Świtaj podpisał umowę zatrudnienia na okres próbny w Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko" - ma pracować na pół etatu przez; za pośrednictwem internetu będzie nawiązywał kontakty z osobami niepełnosprawnymi i przewlekle chorymi.

Fundacja Dymnej otworzyła też dla Świtaja subkonto. Gromadzone na nim pieniądze zostaną przeznaczone na zakup specjalistycznego wózka z respiratorem, który umożliwi mu opuszczanie łóżka. Koszt takiego urządzenia wynosi około 200 tys. zł.

W maju 1993 r. Janusz Świtaj miał wypadek motocyklowy, w wyniku którego doszło do zmiażdżenia rdzenia kręgowego i złamania kręgów szyjnych. "Na skutek wypadku doznałem urazu z porażeniem czterokończynowym i niewydolnością oddechową" - napisał na swojej stronie internetowej. Od 1999 r. opiekują się nim rodzice, którym przy pomocy jednej z fundacji, udało się kupić respirator.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)