Stoczniowcy czekali na Tuska, a Tusk na stoczniowców
Związkowcy z Solidarności i OPZZ Stoczni Gdańsk poniedziałkowy wieczór spędzili pod bramą stoczni, a premier Donald Tusk na Politechnice Gdańskiej. Stoczniowcy czekali na premiera, a premier na stoczniowców.
19.05.2009 | aktual.: 19.05.2009 10:40
Związkowcy z Solidarności i OPZZ nie stawili się na debatę z premierem Donaldem Tuskiem, ponieważ...
- Zostaliśmy zaproszeni na wesele, a nam się narzeczoną zmienia. A ja mówię: nie z tą narzeczoną i nie na takich warunkach - powiedział Roman Gałęzewski, przewodniczący Solidarności Stoczni Gdańsk. Związkowcom nie podobało się, że do debaty premier zaprosił ich kolegów z Okrętowca i Związku Inżynierów i Techników. Twierdzą, że w stoczni mają poparcie ponad 90 proc. z 2,4 tys. pracowników i to z nimi powinien rozmawiać szef rządu. Do Okrętowca oraz związku Inżynierów i Techników należy 230 pracowników.
- Premier stchórzył. Na debatę wziął przybudówki. Celem premiera jest wprowadzenie chaosu - oświadczył Gałęzewski.
Według Karola Guzikiewicza, wiceprzewodniczącego Solidarności, premier chciał wprowadzić "konia trojańskiego" w postaci mniejszych związków, mających poparcie zaledwie 10% załogi, które zostały zaproszone, żeby przytakiwać premierowi, ponieważ są sterowane przez rząd.
- Nie chcemy uczestniczyć w debacie z klakierami. Zresztą problemy z tymi związkami są od samego początku. Związek Zawodowy Inżynierów i Techników oraz Okrętowiec zawsze działały ręka w rękę z pracodawcą, stworzone zostały chyba tylko po to, aby dać odpór działaniom Solidarności - stwierdził Karol Guzikiewicz.
- Panowie klepią co popadnie - powiedział Marek Bronk, przewodniczący Związku Zawodowego Okrętowiec. - Trzeba płakać nad tym, że stocznią gra się dla celów politycznych. Chcemy merytorycznej rozmowy o przyszłości stoczni. Nie jesteśmy przez nikogo sterowani, w przeciwieństwie do innych sterowanych przez PiS.
Premier, pomimo ostrych oświadczeń związkowców, podtrzymał zaproszenie na debatę. Związkowcy w odpowiedzi zorganizowali własną. Zaprosili premiera na godz. 19 pod bramę stoczni. Swoją obecnością wsparł ich ks. Henryk Jankowski. Pod specjalnie ustawionym namiotem wystawili trzy krzesła. Usiedli na nich Mirosław Bratkowski, szef stoczniowego OPZZ, i Roman Gałęzewski. Jedno czekało na premiera. Ten jednak nie przybył.
Debata na PG jednak się odbyła. Na spotkanie przyszli - Marek Bronk, przewodniczący Związku Zawodowego Okrętowiec, i Wiesław Szady, przewodniczący Związku Inżynierów i Techników.
- Mieliśmy rozmawiać w większym gronie, ale cóż - powiedział premier Donald Tusk. - Mam nadzieję, że kiedyś do takiej debaty dojdzie. Zawsze lepsza jest rozmowa niż krzyki, nawet jeśli argumenty są bardzo ostre.
- Pan premier rozumie, co to pluralizm związkowy - powiedział Marek Bronk. - Przyjęliśmy zaproszenie, bo nie jesteśmy związkiem politycznym - stwierdził Wiesław Szady.